zrobiliśmy to we czwórkę!
No zróbmy to! No samemu tak nudno. Jak ty idziesz do pracy, a
ja wracam z uczelni, to nie mam się nawet do kogo przytulić. Zmieńmy coś w
naszym życiu. Zobaczysz będzie fajnie, będzie warto! Powiększmy naszą rodzinę.
Tak mnie właśnie przekonywała żona. A ja uparty nie chciałem.
Tłumaczyłem, że nie mamy swojego mieszkania. Wynajmowana kawalerka o
niesamowitej powierzchni 28 metr kwadrat, nie spełniała jakichkolwiek
standardów. Bo jak pomieścić jeszcze jednego osobnika? Gdzie tu prywatność?
Byłbym niesamowicie nieodpowiedzialny, gdybym się zgodził. Jeszcze nie teraz –
starałem się tłumaczyć. Nie chcę! Mieliśmy już i więcej nie chce. Żona pamiętała
o przeszłości. Pamiętała, że już mieliśmy jedną i niestety musieliśmy się z nią
pożegnać. Co prawda nie przeżyłem tego jakoś traumatycznie, ale byłem młody.
Nie wiedziałem co to życie. Nie wiedziałem nic. Powiedziałem żonie stanowczo,
że nie zgodzę się w życiu.
Zgodziłem się. Po wielu dniach, kłótni, sporów, wylanych
łez. Dałem się przekonać. Nie byłem gotowy na to, co nastąpi, ale jestem facetem
do cholery! Najwyżej będę pracował więcej. Najwyżej nie będę jadł, a spał będę
w łazience. Wiedziałem jednak, że wspólnie sobie poradzimy.
Rozpoczęliśmy starania. Zaczęliśmy od przeglądania
Internetu. Są strony, z których naprawdę dużo w tym temacie można się
dowiedzieć. Może nie było to typowe dla młodych ludzi, ale nam z pewnością
pomogło. Musieliśmy tylko znaleźć jakieś dogodne miejsce, gdzie można było to
zrobić. Przecież leżąc obok siebie na łóżku nic nie zdziałamy. Porozmawialiśmy
o tym ze znajomymi. Oni ku naszemu zaskoczeniu chcieli zrobić to razem z nami.
To było takie ekscytujące. To było coś, czego nikt z nas jeszcze wcześniej nie
robił. To było szalone!
Pojechaliśmy za miasto. Cisza, spokój. Tego nam było potrzeba.
Ze sobą mieliśmy tylko dwie małe walizeczki na wszelki wypadek. Na miejscu stał
budynek, który na pierwszy rzut oka zdawał się opuszczony, jednak w miarę jak się
do niego zbliżaliśmy, to słychać było coraz wyraźniejsze szczekanie psa.
Wiedzieliśmy, że skoro jest pies, to musi być i właściciel.
Weszliśmy do środka. Wąski korytarz, a po obu jego stronach
pomieszczenia. Wiedzieliśmy, że któreś za moment stanie dla nas otworem i
wreszcie będziemy mieli to za sobą. Na spotkanie wyszła nam młoda kobieta w
niecodziennym ubraniu. Nie miała na sobie żadnego mundurka hotelowego, ani nic
z tych rzeczy. Ubrana była normalnie. Sam obiekt sprawiał wrażenie ubogiego.
Widać, że nie mieli zbyt wielu gości. A już na pewno nie takich jak my. Czwórki
napaleńców.
Po chwili powiedziała tylko: chodźcie za mną. W jej głosie
można było wyczuć wielką radość, co jeszcze bardziej nas nakręciło. Zaczęliśmy
się rozglądać. Po chwili obserwacji byliśmy pewni, że to jest dokładnie to
miejsce, w którym to zrobimy. Miejsce w którym powiększymy swoją rodzinę.
Zabraliśmy się do dzieła. Poszło ekspresowo, jak to u
młodych. Po 10 minutach było po wszystkim. W te dziesięć minut powiększyliśmy
nasze rodziny.
Zostały tylko formalności. Podpisanie papierka i do domu.
Całą szóstką ruszyliśmy w drogę powrotną. Nasza mała jednak musiała zostać u
znajomych przez kilka dni, ale sytuacja tego wymagała niestety. Po paru dniach
jednak męki się skończyły i byliśmy razem. Żona miała do kogo się przytulać,
gdy ja pracowałem. Pieniędzy wcale dużo nie było trzeba. W sumie do dzisiaj
wbrew pozorom nie idzie ich jakoś strasznie wiele.
To było już 4 lata temu! Ten czas tak szybko leci… Teraz
dużo się pozmieniało. Mamy swoje mieszkanie w którym mieszkamy w piątkę. W
międzyczasie zrobiliśmy to jeszcze raz. A od półtorej roku mamy również
dziecko, które świetnie reaguje na pozostałych członków rodziny.
Wzięcie kota ze schroniska (a w naszym przypadku dwóch, choć
ta druga nie zdążyła tam trafić), to nic strasznego. Można dać
zwierzakowi prawdziwe, szczęśliwe życie, a sobie i dzieciom radość i przygody –
chcesz wiedzieć jakie?? Przeczytaj to:)
Pozdrawiam