śmieszny kot w piątek jedenastego.

Śmieszny kot? nie dla mnie!

To było w piątek jedenastego listopada tego roku. Dzień jak każdy inny i nic nie zapowiadało, że stanie się coś, o czym z obrzydzeniem myślę do dzisiaj. Dla części z was może wydać się to nawet śmieszne, ale na pewno nie dla mnie.

kot zasrał mieszkanie
koty

Był już wieczór. Moje dwie kobiety bawiły się standardowo w kąciku zabawowym. Ja spokojnie po kryjomu konsumowałem kanapkę. O tej porze nasze koty przeważnie śpią. Wszedłem do sypialni, żeby posprzątać swoje porozwalane obok łóżka ciuchy, o co „prosiła” mnie żona. Kilka razy. No dobra kilkanaście, z czego kilka ostatnich podniosłym głosem. No to robię. Starannie składam koszulkę w kosteczkę i zamiarem włożenia do szafy zauważam nagle ruch na korytarzu. A tu moja kocica, biedna, przygarnięta ze schroniska ze statutem „bez szans na adopcję” sunie tyłkiem po korytarzu z tylnymi łapami w górze, odpychając się przednimi, jak gdyby nigdy nic rozsmarowuje swoją kupę po całej chałupie! To ja niczym Clark Kent z prędkością światła ruszam w pościg za złoczyńcą. Już byłem blisko. Uważając po drodze, żeby nie wdepnąć w ciemne smugi gówna na panelach, wyciągam rękę po kocice, a ona.. Ucieka do mnie do sypialni!. Były dwie opcje: albo wejdzie pod łóżko, albo wejdzie na łóżko i wytrze się w świeżo zmienioną pościel! Ta druga opcja była gorsza, bo groziła wyjebaniem i mnie i kota na balkon, a tam buda jest jedna... Kot pomyślał chyba to samo, bo wybrał opcję numer jeden. Teraz pytanie, jak kota spod łóżka wyciągnąć? Łóżko wielkie, a ta na samym środku. Z żadnej strony nie da się do niej dostać. Na szczęście z pomocą przyszła żona. Głosem skowronka łagodnie powiedziała: Weź suchą karmę i potrząśnij opakowaniem. Tak, też zrobiłem. Nasze futrzaki suchą dostają tylko w nagrodę i po chwili kocica była już obok mnie. To ja ją cap i do łazienki. Już mam wrzucać ją do wanny, a w niej zabawki Korneli. Jedną ręką wyciągam zabawki, a drugą trzymam zasranego i przerażonego widokiem wody kota! Po uporaniu się z napotkanym problemem zabrałem się do kąpania zasrańca. Kąpiel trwała ze trzy minuty. Na moich rękach do dzisiaj widnieją ślady tej wojny. Było wszystko: rany kłute, cięte i szarpane, ale najważniejsze, że dupa kota została wyczyszczona!


Po kąpieli trzeba było posprzątać. Żona oczywiście mi w tym pomogła. Podła zołza zamknęła się z małą w pokoju i tylko słyszałem, jak mi współczuje zanosząc się śmiechem. Najpierw musiałem dokładnie obejrzeć miejsce zbrodni. Kawałek kociej kupy leżał obok kuwety i pół łazienki upaciane. Łazienka to nie problem, bo leżą płytki i łatwo zejdzie, pomyślałem. Bardziej niepokoił mnie korytarz, gdzie leżą panele. Wychodzę, patrzę i nie wierzę. Pół korytarza w linii ciągłej wysmarowane. Taki sobie szlak jedwabny zrobiła. No co zrobić, przecież sprzątnąć trzeba. Całość zajęła mi około 20 minut. Tak 20 minut babrania się w kociej kupie, przy okazji, których miałem czas na myślenie o tym, jak się zemścić.  Bić nie będę, bo za co? Wyrzucić przez balkon za nisko, a uśpić za drogo. Nie no żarty. Nie mógłbym skrzywdzić ulubionego towarzysza zabaw mojej córeczki

kot nasrał i poszedł spać.

Ten obsraniec leży po prawej:)
Pozdrawiam!

Podobne wpisy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.