4 powody przez które zostajemy na Sylwestra w domu
Święta za nami. Przeleciały, jak z bicza strzelił. Mam
nadzieję, że każdy szczęśliwie wrócił do domu zdrowy i z górą prezentów.
Zaczęliście już zrzucać wagę? Nie warto! Przed nami jeszcze jeden dzień
wyżerki. Mamy takie dwa dni w roku, w których imieniny obchodzi jedna osoba, a
pije cały kraj. Andrzeja (w tym moje), ale to już za nami i oczywiście
Sylwestra. Tak, tak. Ci to mają dopiero dobrze. Obchodzą sobie imieniny, a
życzenia składają sobie wszyscy.. Nieźle, to jakby po udanym stosunku nawet
sąsiedzi szli zapalić.
Zbliża się, nazwijmy to święto nieuchronnie. Ofert z różnymi balami nie
brakuje. Kreacje szykowane są niekiedy z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. W
większości sklepów można już od dawna kupić fajerwerki, petardy, i inne
strzelające czy świecące pierdoły. Podczas większości zwykłych rozmów pada to
pytanie. „a gdzie się na Sylwestra wybierasz?” Standardowo wtedy odpowiadam tą
samą regułką, którą przez ostatnie kilka lat dopracowałem do perfekcji. Staję
naprzeciwko swojego rozmówcy i ze stoickim spokojem odpowiadam- nigdzie.
Czy mogą być jakieś sensowne powody, dla których w ten wyjątkowy dla większości
osób wieczór można zostać w domu? Co z balami? Koncertami? Wspólnym
przeżywaniem wkroczenia w nowy rok?. Tak są takie powody. I to jest ich całkiem
sporo.
Małe dzieci i zwierzęta boją się tego, co się dzieje.
Pierwsze strzały zapaleńców albo ludzi, którzy do północy mogą nie dotrwać,
można usłyszeć dużo wcześniej. Huk, łomot i inne odgłosy Armagedonu niosą się
kilometrami. Jak wytłumaczyć to zwierzętom, które są przywiązane do łańcucha, i
później przez dwa dni z budy się boją wyjść? Jak Wytłumaczyć małemu dziecku, że
to potrwa „tylko” kilka godzin, skoro ono tego nie zrozumie za nic. Jedyne
czego pragnie dziecko podczas świętowania, to wtulenie się w bliską osobę, co
zapewni mu bezpieczeństwo. Nie, nie. Ramiona dziadków, wujków, czy sąsiadki nie
zapewnią tego. Nie chcę tego, że moje dziecko obudzi się z płaczem w środku
nocy, a w pobliżu nie będzie taty ani mamy. Z tego głównego powodu zostaniemy w
Sylwka w domu.
Bezpieczeństwo.
Bezpieczeństwo to nie tylko wyżej wspomniane wtulenie się w rodzica. Wszystkie
fajerwerki są niebezpieczne i żadne zapewnienia producentów nic tutaj nie
zmienią. Za czasów studenckich, to wiadomo, co się działo. Oby się narąbać i
pójść zobaczyć jak strzelają o północy. Zobaczyć, bo nigdy sami nie
kupowaliśmy. Zawsze uważałem, że to strata pieniędzy. No, ale inni tak nie
myślą i na tym korzystaliśmy. Wbijaliśmy się na krzywy ryj w dobry punkt
widokowy z butelką „szampana” z biedronki i mogliśmy podziwiać. Podziw kończył
się na tym, że najebany ojciec odpala rakietnice. Wszystko byłoby w porządku,
gdyby wiedział, co robi. Po podpaleniu, nie wiem czy sam kopnął, czy się po
prostu przewróciła, ale efekt był taki, że te piękne fajerwerki, zamiast lecieć
w górę, i tam sobie w spokoju rozbłysnąć, zaczęły lecieć prosto w tłum
zebranych ludzi z dziećmi! Wyobraźcie sobie sytuacje, kiedy stoicie spokojnie,
a tu między nogami zapieprza rakieta, która dosłownie obok Was wybucha. Wypadki
się zdarzają to jasne, ale taka zabawa wtedy mogła skończyć się tragicznie.
Mało tego, widziałem również sytuację, gdzie ojciec dawał podpalać fajerwerki
małemu dziecku. Skrajna nieodpowiedzialność, połączona ze spotęgowaną głupotą.
Pewnie! Pokazujmy dzieciom sztuczne ognie. Przecież dla nich to ogromna radość,
ale róbmy to z rozwagą.
Pieniądze.
Temat rzeka. Chodź, pójdziemy razem. Będzie fajnie. Tylko 260 zł za osobę.
Kupisz sobie jakąś kiecę, buty, biżuterię. Zrzucimy się na fajerwerki i idziemy. Jak
wiele osób, tak i mnie Grudzień co roku kopie po kieszeni. Wydać ponad 500 zł
na jeden wieczór i to pod koniec miesiąca? Za te pieniądze przygotujemy w
domu menu niczym od Amaro. Włączymy muzykę, jaką tylko będziemy chcieli, bez
słuchania co chwilę „a teraz idziemy na jednego”. A co to kuźwa wesele? Nie
musimy się stroić jak choinka na Wigilię. Możemy pić własny alkohol. Jak nam
coś zaszkodzi, możemy iść spokojnie do naszego kibla bez obaw, że ktoś przed
nami przypadkiem po sobie nie sprzątnął. Nie trzeba robić na Małysza, tylko
spokojnie załatwiając swoje sprawy możemy wysyłać życzenia. Jedyny dodatkowy
koszt, to sprzątnięcie po domowym balu. Kilka zł za uruchomienie zmywarki
jestem w stanie zaakceptować. Po imprezie nie musimy czekać 3 godziny na
taryfę, za którą trzeba zapłacić, jak za przejazd karetą. Na dodatek obrzyganą
przez kilku wcześniejszych pasażerów.
Nasi rodzice również mogą mieć plany.
Czasami się zdarza, że wszystko sobie zaplanujemy. Mamy wybraną salę, kreację i
ozdoby. Odliczamy godziny do zbliżającego się balu, będąc pewnym, że dziadkowie
się zajmą naszym dzieckiem. Przecież od tego oni są. Wiedzieli, z czym się wiąże
planowanie potomstwa dwadzieścia kilka lat temu. Dokładnie tym, że kiedyś
zostanie się dziadkiem i trzeba będzie siedzieć z wnukami. Bo dziadkowie już
nie mogą się bawić. Nie mają znajomych, z którymi razem mogą spędzić ten
wieczór. Przecież oni już są starzy, to niech nam młodym się dadzą wyszaleć. Ja na to wszystko mówię- A gówno! Jeszcze niejeden dziadek by nas zawstydził na
parkiecie. Nie jeden młokos by poległ przy karafce bimbru wuja Stasia z
dziadkiem. Oni też mogą mieć plany i ochotę do zabawy. Warto o tym pamiętać
planując sobie wypad roku.
Nie chcę nikogo namawiać, do porzucania swoich planów
Sylwestrowych. A idźcie i się bawcie, póki jeszcze możecie. Tańczcie, pijcie,
śpiewajcie, strzelajcie fajerwerki. Róbcie wszystko by jak najlepiej zapamiętać
ten wieczór. Tylko róbcie to rozważnie.
Sylwester w domu nie jest czymś gorszym. Jest czymś innym. Najważniejsze
w tym wszystkim jest towarzystwo, w jakim będziemy go obchodzić. Czasami z
garstką znajomych można się lepiej bawić niż z tłumem nieznanych nam osób.
Udanej zabawy w noc sylwestrową!