Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Wspierać czy nie?
Siema!
To jedno krótkie słowo, używane szczególnie przez młodzież w
formie powitania. Z czym najbardziej nam się kojarzy? Oczywiście z Wielką
Orkiestrą Świątecznej Pomocy i jej liderem Jerzym Owsiakiem. Jeden człowiek
sprawił, że podczas jednego dnia miliony ludzi wychodzą na ulicę i razem
działają w jednym celu. Zbierają pieniądze, podczas corocznego finału, kolejny,
to będzie już 25! Mimo kontrowersji, mimo zarzutów, mimo oczerniania przez
różne środowiska, Orkiestra gra w składzie, który z roku na rok jest coraz
większy. Gra dla wcześniaków, dzieci, młodzieży i seniorów. Gra dla nas
wszystkich.
Kontrowersje
O samej orkiestrze powiedziano już wiele. Co roku jest to samo. Część osób
deklaruje, że za nic nie będą wspierać biznesu Owsiaka. Przecież On połowę
pieniędzy ze zbiórek zabiera dla siebie. No ja nie będę przecież płacić na
organizację Woodstock! Wiecie, co tam się dzieje? Sodomia i Gomora. Alkohol,
cudzołóstwo, wąchanie marihuany i palenie heroiny. Mordy w błocie. Pomioty
szatana! A kysz, a kysz! Wolę pomóc sam. Dam na tacę dychę więcej, albo przeleje
na jakąś inną fundację. Część osób ma podejście zgoła inne. Choćby nie wiem co,
to pójdą i dadzą pieniążek. Kupią pocztówkę, koszulkę, wylicytują sobie
pokrowiec na Nokię, sprzęgło do żuka, czy brony pana Stasia. Zawsze to samo.
Dwa obozy. Dwa nacierające się fronty. Jak Izrael i Palestyna. Jak Pies z
Kotem. Jak Barca z Realem. Jak Platforma z PiS -em, czy Kargul z Pawlakiem. Ich
liczba to zawsze dwa. Nie mniej, nie więcej. Dwa.
Co się dzieje podczas Finału WOŚP?
Wstaję rano, włączam tv i pierwsze co słyszę, to ta
melodia, która wdziera mi się automatycznie pomiędzy kości czaszki, a korę
mózgową. Już grają. To w Warszawie, to w Gdyni, to w Woli Idzikowskiej. Nie
zdzierżę – myślę i wychodzę z domu. Przechodzę parę metrów i już doskakuje do
mnie dwoje dzieci ninja. Skąd się wzięły? Nie wiem, ale chyba mnie zaraz
skroją. Mają puszki o niepewnej zawartości. Cała akcja zaczyna się, kiedy
mniejszy z nich pyta, „Czy wesprze pan Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy?”
pierwsza myśl, to skopię gówniarza, ale zaraz zmieniam zdanie, bo z tyłu stoi
ten większy i zaraz mi przypierdzieli tą puszką. Co robić, co robić? Z jednej
strony przecież nie dam pieniędzy gówniarzom, bo zaraz pójdą i sobie kupią
jakieś wino, albo coś gorszego, nie wiem. Lody? Z drugiej strony jak nie dam,
to mogę dostać z półobrotu od większego i zabiorą mi wszystko, co mam przy
sobie. Odpowiadam wtedy tonując emocje:
-Pewnie dzieciaki! Macie!
Po czym ten mniejszy chowa rękę do kieszeni. O nie! On ma pistolet. Całe życie upływa mi przed oczami, aż tu nagle wyciąga on małą naklejkę w kształcie serduszka i mi daje. Uff. Ulga połączona z nagłym przypływem endorfin. No nic, idę dalej. Dochodzę do centrum, a tam łubu dubu, łubu dubu i znowu ta melodia. Co się dzieje? O co chodzi z tą całą zbiórką? Ludzi pełno, muza gra wszystko pięknie, sial ala. Staję chwilę i zaciekawieniem się przyglądam na zespół, który akurat występuje na scenie. Myślę sobie, że nieźle ktoś im musiał sypnąć hajsem, żeby w taką pogodę grali na dworze, ale nie.. Oni nie wzięli dużo. Nie wzięli nic. Zdumiony wracam do domu z siatą bułek i parówek, a tam w TV dalej ta sama muzyczka. O nie! Przecież czas antenowy tyle kosztuje, że się posrają. Znowu psikus. Telewizja pokazuje to wszystko, nie biorąc pieniędzy, a koszt transmisji rekompensują sobie ze znaczną nawiązką puszczaniem reklam. No nie wierzę. Raptem w tv pojawia się znany sportowiec. Wyciąga swój medal Olimpijski, na który pracował całą swoją karierę pełną wyrzeczeń i przekazuje go na aukcję. Pierwsza myśl to taka, że go posrało, ale po chwili pada hasło, że dla Niego pomoc dzieciom jest ważniejsza od błyskotki na ścianie. Po chwili pojawiają się kolejni. Znani sportowcy, artyści, zespoły muzyczne. Wokół nich ludzi od groma i wszyscy zebrani w tym samym celu- pomagania.
-Pewnie dzieciaki! Macie!
Po czym ten mniejszy chowa rękę do kieszeni. O nie! On ma pistolet. Całe życie upływa mi przed oczami, aż tu nagle wyciąga on małą naklejkę w kształcie serduszka i mi daje. Uff. Ulga połączona z nagłym przypływem endorfin. No nic, idę dalej. Dochodzę do centrum, a tam łubu dubu, łubu dubu i znowu ta melodia. Co się dzieje? O co chodzi z tą całą zbiórką? Ludzi pełno, muza gra wszystko pięknie, sial ala. Staję chwilę i zaciekawieniem się przyglądam na zespół, który akurat występuje na scenie. Myślę sobie, że nieźle ktoś im musiał sypnąć hajsem, żeby w taką pogodę grali na dworze, ale nie.. Oni nie wzięli dużo. Nie wzięli nic. Zdumiony wracam do domu z siatą bułek i parówek, a tam w TV dalej ta sama muzyczka. O nie! Przecież czas antenowy tyle kosztuje, że się posrają. Znowu psikus. Telewizja pokazuje to wszystko, nie biorąc pieniędzy, a koszt transmisji rekompensują sobie ze znaczną nawiązką puszczaniem reklam. No nie wierzę. Raptem w tv pojawia się znany sportowiec. Wyciąga swój medal Olimpijski, na który pracował całą swoją karierę pełną wyrzeczeń i przekazuje go na aukcję. Pierwsza myśl to taka, że go posrało, ale po chwili pada hasło, że dla Niego pomoc dzieciom jest ważniejsza od błyskotki na ścianie. Po chwili pojawiają się kolejni. Znani sportowcy, artyści, zespoły muzyczne. Wokół nich ludzi od groma i wszyscy zebrani w tym samym celu- pomagania.
Kiedyś nie wspierałem WOŚP.
Jeszcze parę lat temu, miałem dość
obojętne podejście do tego. Nie wspierałem, nie interesowałem się. Nikt mi nic
za darmo nie dawał, więc i ja nie dawałem. Nie potrafiłem tego zrozumieć, że
rodzice świadomie pozwalali swoim małym dzieciom przez cały dzień latać z
puszkami. Myślałem, że ta cała akcja to wyzysk. Myślałem, że coś tam pomogą, a
resztę do kieszeni. Jeszcze jak wyskoczył temat Woodstock, to już całkiem dałem
się zmanipulować mediom. Stałem się w pewnym czasie zwykłym hejterem. Jednak
życie kopnęło mnie zdrowo w jaja, o czym już pisałem tutaj.
Pamiętam pierwszy raz, jak przekroczyłem próg intensywnej terapii, gdzie leżała
moja córka. Co mi się od razu rzuciło w oczy? Inkubator, na którym przyklejone
było serduszko. Za nim pełno maszyn z serduszkami. Wszędzie te serduszka.
Matko. Oni faktycznie pomagają! Te maszyny,
które rzekomo są przekazywane do szpitali, rzeczywiście do nich trafiają.
Dzisiaj ja Andrzej, z pełną odpowiedzialnością mówię, że sprzęt, który szpital
Dziecięcy w Lublinie dostał od orkiestry Owsiaka, uratował życie mojej córki. Nie
tylko zresztą mojej. Jest mnóstwo dzieci, które żyją dzięki WOŚP. Sprzęt
orkiestry jest nie tylko na intensywnej terapii. Między innymi aparatura do
badania słuchu także się do tego wlicza. Obecnie wszystkie noworodki są badane.
Za darmo. A jeszcze parę lat temu?...
Moja żona z kolei od dziecka kwestowała. Była harcerką. Jak
się poznaliśmy, to i mnie namawiała, żeby wrzucać, chociaż tę symboliczną
złotówkę dla dzieciaczków. Śmiałem się z tego. Na studiach ciągała mnie ze sobą po sklepach i
przecież w każdym praktycznie zbierali, a ona w każdym dawała jakieś drobne.
Nawet browarka nie mogłem sobie kupić, bo do puszki trzeba było dać. Teraz
dopiero to zrozumiałem.
Teraz wspieram WOŚP i będę robił to nadal.
Nie mam zamiaru się zagłębiać, ile pieniędzy zostaje
przekazywane na pomoc. Niech sobie organizują festiwale. Niech jeżdżą na
wczasy, niech sobie robią, co tam chcą. Jak Owsiak będzie stawiał Willę na Dominikanie,
to ja mu jeszcze pomogę. W szpitalach nigdy nie widziałem sprzętu fundowanego
przez Caritas, organizacje kościelne, żydowskie, buddyjskie, islamskie czy
inne. Widziałem tylko naklejki z serduszkami.
W te święta podczas spotkania z rodzinami pomyślmy chociaż przez chwilę o tych, którzy nie mogą ich spędzić ze swoimi. O wcześniakach walczących o życie. O dzieciach, które zamiast jeść te 12 pieprzonych potraw, będą dostawały kolejną porcję chemii. O osobach starszych, z naszego bloku, czy osiedla, które nie dość, że nie mają rodziny, to nie mają co jeść. Wspierając orkiestrę, pomagamy takim właśnie osobom. Możemy dać im wesołe i radosne święta. Może nie te, ale każde następne.
![]() |
WOŚP |
podobne posty
-każdy moment jest dobry, żeby zacząć pomagać.
-każdy moment jest dobry, żeby zacząć pomagać.