Dlaczego ludzie jeżdżą po alkoholu?
Jestem oburzony! Chociaż to jest najlżejsze określenie,
jakie przychodzi mi obecnie do głowy. Jestem wściekły, zły, wkurwiony! Gotuje
się we mnie wszystko i to przez zdarzenia, o których słyszy się codziennie.
Zdarzenia, przez które cierpią niewinni ludzie. Zdarzenia, przez które bardzo
często cierpią dzieci, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę zwaną życiem.
Co z tego, że o tym się mówi? Co z tego, że podawane są mrożące krew w żyłach
statystyki? Co z tego, że pokazywane jest nam na co dzień cierpienie tych osób,
czy ich bliskich, skoro zawsze znajdzie się jakiś gamoń, który ma to w
dupie. Co kieruje takimi ludźmi, że to robią? Co Ci debile chcą udowodnić,
wsiadając za kółko po alkoholu, czy prochach?
Chęć popisania się
Standard? Młody chłopak poznaje laskę, uwalają się w sztok,
po czym wsiada do auta. Są dziewczyny, którym to imponuje. Chcą poczuć
adrenalinę związaną z robieniem czegoś niedozwolonego, na co rodzice z
pewnością nie wyrazili by zgody. Wolność! Życie! Przygoda! Jazda! Wypadek!
Kalectwo! Trumna! Tak to się kurwa może skończyć. Popisy.. Co Wam będę gadał..
Wiecie sami jak wyglądają popisy nieopierzonych kurczaków na trzeźwo, którzy
dorwali autko tatusia.. Pizda na gaz i za ojczyznę. Jak to mówią „Jestem królem
wsi, mam passata TDI”. To wszystko nic. Łepek ma pojęcie, to niech świruje, ale
dodając do tych wyczynów „coś ekstra” igra się z życiem. Nie tylko zresztą
swoim..
Nie ma z kim wrócić
Impreza. Alkohol.. Mimo wmawiania sobie i innym, że pić się
nie będzie, to zawsze znajdzie się jakiś Sebek, który będzie namawiał w stylu:
„no stary, ze mną się nie napijesz”? A no kurwa nie! I nie namawiaj mnie
więcej, bo Ci powybijam te dwa ostatnie zęby.. Zamiast tego, często zdarza się,
że ludzie ulegają i mówią, no dobra – polej.. zbliża się finał imprezy i wtedy
przychodzi moment, kiedy delikwent się ogarnia w tym, że nie ma jak wrócić.. No
kto go odwiezie do domu, jak wszyscy uwaleni w trupa? Nie, no przecież na noc
nie zostanie, bo albo się wstydzi, albo gospodarz nie wyraża na to zgody.
Taksówki też nie weźmie, bo co powie w domu, a auto na rano potrzebne
rodzicom. Jak to powiedzieli Panowie z
kabaretu Moralnego Niepokoju „na bocznych nie stoją”. Wyżej cenimy to, czy nie
wpierdolą mandatu, czy nie zabiorą kwitów, od własnego i czyjegoś zdrowia czy
życia..
Nerwy
Alkohol powoduje wiele nieprzemyślanych sytuacji. Po
spożyciu działamy impulsywnie, co może doprowadzić do awantur. Wtedy nawet
najlepsi koledzy potrafią się śmiertelnie obrazić i w przypływie agresji mogą
do głowy przyjść głupie myśli. Opowiem Wam historię prawdziwą.
Zorganizowałem imprezę u mnie na działce nad jeziorem i
zjechało się dosyć sporo osób, w tym mój przyjaciel. Każdy miał zapewniony
nocleg, bo miejsca mam tam sporo. Standard. Grill, alko, wyprawa na raki.
Założyłem się z kimś o flaszkę, że złapię raka w jeziorze;P. dodam, że wygrałem
zakład. Coś jednak poszło nie tak. W trakcie imprezy, kiedy cała ferajna miała
już dobrze w czubie, to ktoś rzucił hasło: Jedziemy na Mejdej! To taki klub,
który znajduje się kilka kilometrów od naszej lokalizacji. Pokłóciliśmy z
kumplem, bo nie było nikogo trzeźwego do kierowania i padały dość ostre słowa.
Jedyne co pamiętam, to jak powiedziałem „to koniec przyjaźni”. Oczywiście obaj
do dzisiaj się z tego śmiejemy, jednak wtedy wesoło nie było. Po tych słowach,
mój kumpel mówi do mnie: oddaj mi kluczyki do samochodu. Na szczęście ja
zachowałem rozsądek w postaci mojej żony, która z nami była. Skończyło się na
ostrej wymianie zdań, ale po uświadomieniu mu, że w takim stanie nigdzie nie pojedzie, po chwili wszyscy
poszliśmy spać. Skończyło się dobrze.. W tym naszym przypadku, jednak taki
impuls może doprowadzić do tego, że ktoś faktycznie może wsiąść do auta..
Bo mam blisko..
Kolejna sytuacja z moim udziałem. Siedzieliśmy sobie z
kolegami i raczyliśmy się perełką (takie zajebiste piwo z Lublina), wesoło
ogólnie było. Takie spotkanie po latach. Dodam, że wzięliśmy sobie może po dwa,
a spotkaliśmy się, żeby pogadać, a nie pić. Wtedy nie wiadomo skąd „przyszedł”
jeden koleś z naszej wsi. Najebany zdrowo. Zaczęliśmy rozmawiać i mówił, że
wianek w pracy mieli, czy coś podobnego. Mieszkał od tego miejsca, gdzie
przebywaliśmy może ze dwa kilometry, więc rzut beretem. Zapytaliśmy jak wraca,
a on na to wskazał palcem na samochód i mówi, ze właśnie nim ma zamiar wracać.
Spokojnie wyjaśniliśmy mu, żeby poszedł piechotą, bo ma blisko, a jak
wytrzeźwieje, to wróci po auto. Nasz rozmówca zgodził się z nami, że tak
faktycznie będzie lepiej, po czym zaczął iść.. w stronę auta.. Otworzył, wsiadł
i je uruchomił. Na szczęście w porę do niego dobiegliśmy, ja otworzyłem drzwi,
a mój kolega wyrwał kluczyki ze stacyjki. Powiedzieliśmy wtedy temu niedoszłemu
kierowcy parę słów, a same kluczyki mój kolega zabrał do siebie do domu i
powiedział mu, że odda mu, jak przyjedzie po nie trzeźwy.
To, że do celu mamy blisko, nie znaczy, że możemy jak gdyby
nigdy nic wsiadać do auta pod wpływem.
Nie reagujemy
Zdarza się, że będąc świadomym tego, że kierowca jest pod
wpływem jakiegoś gówna, przyzwalamy na to, by to on kierował. Tego będę uczył
córkę. By choćby nie wiem gdzie była, choćby nie wiem która była godzina, to
jak nie będzie miała jak wrócić, lub nie ma trzeźwego kierowcy, to po nią
przyjadę, lub pomogę coś zorganizować.
Kolejna sytuacja. Moja znajoma z mężem i dzieckiem
przyjeżdżała do domu rodzinnego na święta.. Trasa 60 kilometrów, więc nie
daleko. Przejechali tylko 40.. Mieli wypadek, w którym oboje zginęli, a dziecko
zmarło w szpitalu.. Jak się później okazało, to kierowca miał sporo we krwi..
Pokazało to, jak nieodpowiedzialni potrafią być ludzie.
Dlaczego właściwie o tym piszę?
Parę dni temu, pijany kierowca potrącił dwuletnią dziewczynkę, przez co straciła ona nóżkę. Miało to miejsce w moim województwie.
W takich wypadkach człowiek podświadomie zadaje sobie pytanie: A gdyby to było
moje dziecko? Gdyby to ten pierdolony zwyrodnialec potrącił moje dziecko? Niech
każdy sobie sam odpowie na to pytanie..
Jeżeli ktoś już chce wsiąść pijany lub naćpany za kółko, to
niech do mnie zadzwoni. Przyjadę, nakieruję mu auto na jakieś solidne drzewo i
niech się zabija. Byle by nie ucierpiał nikt, komu na życiu zależy.