Jak przypadkiem pozbyłem się łupieżu.

8 years ago

Pani Kowalska, która lekcje Geografii prowadziła na drugim piętrze ogólniaka, w klasie 208 dokładnie, powiedziała kiedyś, że najbardziej suchym miejscem na planecie Ziemia, czyli trzeciej w prawo od Słońca licząc, jest pustynia Atacama. Sprawdziłem w necie, żeby się upewnić. Mówiła prawdę. Wierząc w to bezgranicznie, nawet nie dopuszczałem do siebie myśli, że może być inaczej. Jakiś czas temu, brutalnie zderzając się z rzeczywistością, odkryłem, że najbardziej suchym miejscem jest mój łeb. Google kłamie! Pani Kowalska też kłamała!


Zaczęło się od tego, że czerep mój o obwodzie trzykrotnie większym niż równik, zaczął dawać mi jakieś dziwne sygnały. Z początku myślałem, że to Heniek z Włodkiem, czyli dwie wszy, które hoduje od podstawówki, robią sobie jakieś bunga, bunga, jak u Berlusconiego. Olałem temat. Po jakimś czasie zdałem sobie sprawę, że miesięczna impreza nie jest możliwa, chociaż wracając do czasów studenckich, ten argument nie miał zbyt wielkiej mocy. No ale do cholery, to wszy! A nie studenci. Postanowiłem coś z tym zrobić, bo to dziwne uczucie na łbie, nie dawało spokoju. Wyobraźcie sobie tylko romantyczną kolację z dziewczyną, czy żoną, albo w wersji hard, z obiema na raz, kiedy ona lub one, zajęte są konsumpcją kalmarów w sosie z Marakui, podanym na talerzu z Biedronki, a Ty siedzisz i czochrasz się po łepetynie.

Pierwsze kroki


Pierwszym odważnym krokiem, jaki wykonałem, było wpisanie w Google niezwykle skomplikowanej frazy: Jak walczyć z łupieżem. Wcisnąłem enter w celu akceptacji i już po chwili wyskoczyły mi przykładowe znaleziska. Pierwsza strona okazała się zbiorem niemieckiego porno, więc szybko po około pół godziny ją wyłączyłem, cały zdyszany i zniesmaczony tym, co właśnie moje oczy obejrzały. Otworzyłem drugą stronę i jest! Mamy to mówię sam do siebie. Jestem uratowany! Wyciągnąłem pośpiesznie notes i długopis, gotowy do podjęcia dalszych kroków zabrałem się do czytania. Pierwsza linijka tekstu udzieliła mi odpowiedzi na moje zapytania. Brzmiała ona mniej więcej tak:

-Umyj włosy!


No kurwa! Zakląłem, co mam umyć? Jak ja od podstawówki chodzę łysy! Wróciłem zatem ponownie na pierwszą stronę, którą zaoferowało Google, bo może jednak tam jest odpowiedź, tylko jej nie dostrzegłem? Spędziłem tam jeszcze trochę czasu, ale nie znalazłem tego, czego szukałem. Chyba nie. Postanowiłem zatem zaryzykować i umyć ten cholerny globus, co go na barkach swoich noszę, czując się niejako jak Atlas, co sklepienie Ziemi nosił na barach. Taka gra słów. Ja noszę globus, ale to Atlas nosi Ziemię. Fajnie nie? Wpisałem w Google kolejną frazę. Tym razem brzmiała ona tak: Jaki szampon przeciwłupieżowy dla faceta w wielkim łysym łbem i numerem buta 46?

Po chwili wyskoczyły mi strony zaproponowane, więc otwieram z nutką niepewności, czy i tym razem przypadkiem wujek nie uraczy mnie jakimś schabem. Na moje nieszczęście, tak się nie stało. Moim oczom ukazał się tylko szampon, co w wolnym tłumaczeniu na język polski, nosi dumną nazwę: „Głowa i Ramiona” Nie no zajebiście- pomyślałem. To ze mną nie jest jeszcze źle. Inni ludzie mają łupież na ramionach. Ci to już na wszy zgonić nie mogą! Postanowiłem go kupić. Zapłaciłem tyle, co za wódkę krajową w biedronce razem z popitką i jeszcze tego samego dnia użyłem go po raz pierwszy.

Nic kurwa nic nie pomogło! Przeczytałem jeszcze, że to trzeba używać przez kilka dni, co sumiennie robiłem. Efekt był taki jak w Polskim parlamencie. Ile czasu, by nie dać, to i tak gówno z tego będzie. Czułem się oszukany przez Google i to drugi raz, z czego przy pierwszym razie, to winą po równo obarczyłbym jego i Panią Kowalską od geografii. Ruszyłem zatem do apteki. Wchodzę, uśmiecham się pięknie, odsłaniając pełnię swojego uzębienia w stylu: co drugi wystąp i mówię:

-ratuj pani Magister, bo źle się dzieje w Państwie Duńskim na łbie. Dała mi bez wahania, zachowując kamienną twarz, niczym Braveheart, kiedy gardło podrzynał temu gościowi, co mu żonę zabił, kilka saszetek jakiegoś badziewia, co miałem sobie nim łeb myć. Tak też robiłem. Efekt przyszedł niespodziewanie szybko! Łupież był dalej, ale tym razem zaprosił również kolegów chyba. Ogarnęła mnie cholerna bezsilność. Za każdym razem, gdy szedłem ulicą i zechciało mi się poczochrać akurat, to za mną robiła się kupka śniegu. Raz doszło do tego, że gdy ta sytuacja się powtórzyła, to w radio puścili Jingle Bells, a wszystkie okoliczne dzieciaki myślały, że jestem Mikołajem! Wiecie jak trudno uciec przed zorganizowaną grupą wkurwionych pięciolatków, którzy tylko krzyczą: Dawaj te pierdolone prezenty!

Zaszyłem się… ale nie esperalem, walcząc z alkoholizmem, tylko w domu tak. Siedziałem, płakałem w skarpetę i zastanawiałem się jak się pozbyć tego dziadostwa.


I wtedy przyszedł ten dzień.


Był wieczór, więc trzeba się wykąpać, bo przecież żona krzyczy, że wczoraj pościel zmieniała, wchodzę zatem do wanny i wtedy.. nie mam czym umyć łba! Zapomniałem, że mi się skończyły te wszystkie saszetki. Rozglądam się zatem nerwowo i nagle. Szampon dziecka! Myślę sobie – a co tam! Przecież nie zauważy i wziąłem parę kropel na łeb. Po wszystkim normalnie poszedłem spać.


Rano wstałem normalnie, ale jakoś tak dziwnie się czułem. Tak inaczej, tak... zajebiście! Wziąłem rękę i seksownym ruchem, jakbym grał w reklamie Loreal odgoniłem grzywę z czoła.. Tzn. chciałem, bo u mnie skończyło się samojebnięciu sobie z liścia. Nie zauważyłem jednak łupieżu! Wcale. No prawie wcale, ale i tak efekt znakomity. Powtórzyłem mycie szamponem dla dzieci jeszcze przez kilka dni i moje problemy skończyły się całkowicie! Na prawie rok! Teraz jebany wrócił i muszę sobie kupić jakiś szampon dla dzieci, bo swojego już nie będę okradał.

podobne posty: 

-bałem się, że urodzi tuż obok.
-czy ja jestem normalny?
-nie chcę brać tego świństwa, czyli słów kilka o..
-ten jeden błąd, może dużo kosztować każdego rodzica

Obsługiwane przez usługę Blogger.