5 rzeczy, które musisz zabrać na spacer z dzieckiem.

8 years ago
Do napisania dzisiejszego posta skłonił mnie jeden konkurs, w którym miałem okazję wziąć udział. Zadanie konkursowe polegało na odpowiedzi na pytanie: jakie trzy rzeczy zabierasz ze sobą na spacer? No pytają, to odpowiedziałem.. Nie byłbym sobą jednak, gdybym nie napisał tego inaczej niż wszyscy. Postanowiłem stworzyć posta dokładnie w tym temacie, nieco jednak ubogacając moją odpowiedź konkursową. Dodam jeszcze tylko, że tamten konkurs wygrałem – jeaa! Jestem zajebisty!


Co zabrać ze sobą na spacer?


Dziecko

Jako pierwsze organizując spacer, radził bym zabrać na niego dziecko. Taki mały szczegół na początek. No bo wiecie, siedzi laska przez kilka godzin przed lustrem, nakładając na lica swe tysiące bliżej nieokreślonych kosmetyków o składzie, który nieznany byłby nawet Mendelejewowi, co to układ okresowy stworzył dla pierwiastków. Nie mylić z cyklem okresowym, który z pierwiastkami za dużo wspólnego nie ma, jak już to z plemnikami..taka zamiana mała słów mi się udała spontanicznie. Ha Ha. Żarcik kosmonaucik.

Dobra. Mejkap na twarz zarzucony, przykrywając tym samym wszystkie pryszcze, krosty, i inne niedoskonałości i kompleksy, skutecznie zamieniając piękno naturalne na to, co przeważnie widnieje na witrynkach sklepowych w każdej jednej pieprzonej sieciówce. No to można ruszać dumnie w miasto. Plus siedem do prezencji, spódniczka typu ledwo zakrywająca pipę i bluzka top, by koniecznie piersi swe okazać światu i by przyciągały one wzrok pożądania napalonych małolatów. W takim ferworze nie trudno zapomnieć przy wyjściu o takiej drobnostce jak... dziecko..

Wózek

jako drugie proponuję zabrać wózek. To taka machina na kołach czterech, albo trzech w sumie, jak w fabryce materiału zabrakło i zaczęli ludziom wciskać ciemnotę, że to tak ma być niby. Wózki mają jedną wadę. Jako napęd służy im woźnica, czyli jeden z rodziców pcha ten kawałek szrotu a kółkach. Woźnica jest również na bryczce, co ją konie ciągną. Tutaj jest gorzej, bo funkcję konia przejmuje właśnie woźnica. Nie dość, że kierować, to i jeszcze pchać trzeba, albo ciągnąć nawet.

Wiecie, można iść na spacer z dzieckiem bez wózka. Tylko co jeśli ono jeszcze nie chodzi? Przecież nie położysz takiego na chodniku i nie będziesz za ręce ciągnąć, bo to by wymagało od Ciebie, że musiała byś się ostro schylać, a kręgosłup jest jeden i dbać trzeba, bo jak pierdolnie to nie ma zmiłuj. Można iść na spacer bez wózka i z dzieckiem, które już potrafi samodzielnie przemieszczać się na kończynach, które z dupy wychodzą. Wyjście to jest tak samo pojebane, jak przy pierwszym wariancie. Bo ile dziecko samo przejdzie? Kilometr? Później Ty tyle samo będziesz zapierdzielać z małym klocuchem pod pachą do domu. A co jak zrobi kupę? W wózku, to rach ciach i zmienione i nikt nawet nie zdąży obczaić ubabranej w kupie małej dupiny. A na rękach? Nie wiem kuźwa, bo nigdy nie zmieniałem w taki sposób. Podsumowanie tego akapitu będzie takie: chceta spacera, to bierzta wózek!

Smartfon

No dobra. Dziecko jest, wózek jest, to lecimy. Siodłamy małą pociechę do rydwanu, przypinając ją solidnie, by podczas przejeżdżania przez przeszkody wysokie, takie jak krawężniki na przykład betonowe, co je się przy chodnikach ustawia, po co to to nie wiem, bo wyglądają chujowo nie wyleciało z wózka. I ruszamy. Pierwsze kroki takiej mamy mówią wszystko o zbliżającym się spacerze. Wyjmuje z kielni telefon, który jeszcze kilka lat temu gdyby miała, to by się z niej każdy w szkole śmiał, że taki obciachowy jest helloł.. Przyjmuje pozycję babuleńki, co to całe życie ręcznie len młóciła, czyli że zgarbiona taka i patrzy, co to jej psiapsióła z dzielni na ali kupiły, albo która to piękność osiedlowa status związku zmieniła, na to skomplikowane. Idzie matka nasza z dziobem pięknie wpatrzonym w telefon. Czort z tym, że przywaliła w coś wózkiem, powodując to, że dziecię jej gdyby nie pasy trzymające, to odleciało by gdzieś hen hen i błysnęło by niczym zespół R w Pokemonach.. Takie to jest spędzanie czasu z dzieckiem. Stacho został w domu dłubiąc w nosie i czochrając się tylko co jakiś czas po jajkach, które już tylko do tego mu służą, a Miećka popierdziela ze smartfonem przyklejonym do dzioba zaszpachlowanego pięknie..

Kartka z adresem

Mamy dziecko, którym się nie przejmujemy, mamy wózek, który nie dość, że ciężki jest niczym los żuka gnojarza, który to kawałek kupy musi toczyć, niczym Syzyf, co ten głaz pod górkę toczył, bo taką karę miał. Mamy telefon, no to zostaje przyczepić tylko dziecku kartkę z adresem domowym. No bo tak. Smart fonem laska, która przez pierwsze piętnaście minut i trzynaście sekund prowadziła samotną wędrówkę, zmówiła na spotkanie całe stadko samców i samic również. Och jakież te spotkanie było owocne. Niczym obrady okrągłego stołu, ale nie te nasze z TW Bolkiem i resztą świty elitarnej, którzy dymają nas codziennie, tylko tego u Króla Artura co był. Tak się łania zagadała, tak jej się dobrze zrobiło, a urok jednego samczyka, który ryczeć to najgłośniej umiał w stadzie, tak na nią zadziałał, że postanowiła mu ulec i to z nim chce mieć kolejne młode, zapominając o tym jednym swoim małym, co to ze Stachem u Wujka Kazia w Stodole, po oczepinach kuzynki go spłodzili. Taka karteczka mogłaby zadziałać niczym nieśmiertelnik na szyi komandosów z Wólki orłowskiej. Każdy po dziś dzień w domu swoim mieszka rodzinnym, bo tam nie ma komandosów wcale i to dlatego tak.

Jedzenie i picie

Kiedy nasza mama, stworzona na potrzebę posta tylko, z nowo poznanym partnerem oddala się w wiadomym celu z miejsca zostawienia wózka, to warto pamiętać o tym, by zostawić w nim jakieś jedzenie i picie. Jak ktoś znajdzie tego brzdąca, to będzie mógł go nakarmić i napoić, albo samemu zjeść, jak ochota taka najdzie, ale znaczyło by to, że jest to kradzież, a to nie ładnie kraść. Był jeden taki co kradł i się do dla niego dobrze nie skończyło. Parys miał na imię, w plackach trochę robił, albo i nie, bo to dawno było, w starożytności gdzieś. Ukradł on żonę bez pytania Menelaosowi i od razu afera. Z dziesięć lat się gamonie tłukły.. o jedną babę, która na dodatek mężowi rogi przyprawiła, czyli okazała się zwykłą lafiryndą z odpustu.. Nie ładnie kraść.. dlatego lepiej nakarmić;)


Tekst napisany z delikatną nutką ironii do otaczającego nas świata.
Obsługiwane przez usługę Blogger.