jak nie dać się naciągnąć konsultantowi?

5/31/2017 08:58:00 AM


Kiedy dzwoni konsultant..

Dzyń! Dzyń! Złowieszczy dźwięk wydobywający się z głośnika mojej leciwej już komóry, może oznaczać dwie rzeczy. Albo się zjebał, albo ktoś dzwoni. Zerkam u niego spojrzeniem podobnym do tego Ghost Ridera i brakuje tylko powiedzieć „look into my eyes”.. bitch! to ostatnie to już moja inwencja twórcza. Patrzę i nie… no dzwoni ktoś! Znowu dwie opcje: albo pomyłka, albo kosultant, bo niebawem kończy mi się umowa. Odbieram krótkim słowem, które zawsze, ale to zawsze działa – Hallo? Cisza.. a po chwili muzyka rodem z cygańskiego wesela. Już wiem. O pomyłce nie może być mowy. Toż to konsultant dzwoni. Szybko wyciągam moje wszystkie notatki zanim odezwie się swoim melodyjnym głosem. Nie dam się naciągnąć! Jak robić w chuja to my, a nie nas! Muszę załatwić rozmówcę, jak Jagiełło krzyżaków. Schował się w lesie, a Krzyżacy stali w mundurkach na słońcu. Melodyjka dobiega końca i pojawia się frontalny atak na moją osobę. Dzień dobry – słyszę. Nazywam się Staszka Pierdziawka i jestem konsultantką firmy Strawberry. Dodam tylko, że nasza rozmowa jest nagrywana w trosce o dobro klienta. No to załatwiłam dziada – pewnie pomyślała. Trafiłam na słabą jednostkę. Dowalę mu taki abonament, że się posra! 

rozmowa z konsultantem

-Dzień dobry odpowiadam grzecznie, słucham Panią.
-Pozwoli Pan, że przedstawię starannie przygotowaną dla Pana propozycję umowy, która zaznaczam jest najlepsza na rynku. Żeby Pan nie myślał, że chce Pana wprowadzić w błąd, to konkurencja ma gorsze, a tamci z Minusa, to już całkiem dziady i oni Pana chcą naciągnąć, a my nie, bo my dbamy o naszych klientów i mamy najlepsze oferty od innych najgorszych. 

No nie powiem. Zaimponowała mi wstępem. Co prawdo zaleciało mi trochę wypowiedziami polityków partii rządzącej, ale olać to. Niech się produkuje – pomyślałem.

-No to słucham, odpowiedziałem głosem, który mógł sugerować, że faktycznie jestem zainteresowany.
-Mam dla Pana świetną promocję. Powtarzam świetną. Otóż specjalnie dla Pana mamy już przygotowaną umowę na abonament razem z telefonem Hułałej p3102319 lite za jedyne 89 zł miesięcznie.
Łoo – pomyślałem. Jedzie na ostro. Kobita wie czego mi potrzeba. Wie o mnie wszystko. Pewnie w KGB przez lata pracowała. Postanowiłem sprawdzić Jej wiedzę na temat oferowanego produktu.
-dobrze, to niech mi Pani coś powie o tym telefonie.
W słuchawce usłyszałem kliknięcia myszy, które sugerować mogą otwieranie strony ze specyfikacją produktu.
- No to tak. Telefon posiada świetny aparat. 13 megapajksli, co pozwala robić zdjęcia prawie tak dobre jak lustrzanka. I to w nocy.. bez lampy. Ma 8 rdzeni, więc telefon nie będzie się wieszał i ogólnie śmiało będzie Pan mógł przez niego włamywać się do NASA, jeżeli tylko będzie Pan miał ochotę. Hmm jeszcze co tam…. Pstryk (kurva wyłączyłam stronkę), no już już mówię dalej. Ma on jeszcze kolorowy wyświetlacz i dzwonki polisdaminofiloniczninczne.
Super.. kobieta przedstawiła mi wiedzę, którą każdy chłop z widłami posiada o ile ma dostęp do neta. Postanowiłem zatem wypytać o kilka szczegółów. 

Wypytaj konsultanta o szczegóły

-Dobrze. A jakie jest taktowanie procesora?
zapadła konsternacja. Zresztą nawet nie wiem co to jest konsternacja, ale te słowo jakoś mi się podoba. Niepewnym głosem odpowiedziała
-ale o co chodzi?
Próbując nie wprawiać w zakłopotanie Pani, która tylko chce zarobić uczciwie na chleb czy kokainę, odpowiadam:
-No wie Pani. Są procesory 8 rdzeniowe, które taktowanie mają 1.0, a są np. 4 rdzeniowe, które taktują 2.5, przez co są wydajniejsze. No dobra. Słyszę, że dalej buszuje w necie w poszukiwaniu wiedzy. Po przedstawieniu mi interesujących mnie informacji, które zresztą miałem w paluszku, bo od miesiąca siedziałem i szukałem telefonu, przeszedłem na pozycję dominującą. Niczym samiec alfa wśród watahy wilków. Chociaż może nie.. u wilków rządzą baby. Feministki kochają wilki. Niech sobie kupią z nich futra, i się napieprzają z eko-maniakami. Patrzył bym:p Mówię do niej:

-Niech mi jeszcze coś Pani powie o matrycy tylnego aparatu. Kto jest producentem i jakie są parametry. Mimo, że szczerze mam to w dupie i na aparatach nie znam się wcale, to wbiłem Jej tego gwoździa. Dlaczego? O tym za chwilę. Jak nietrudno się domyśleć, to takich informacji na stronie strawberry nie ma i dosyć ciężko je znaleźć, więc wiedziałem, że już wygrałem.
-Wie Pan. Nie mam takich informacji, ale telefon jest naprawdę świetny i polecany przez każdego. 

Nie jestem sprzedawcą, ale wkurwia mnie jak na siłę mi ktoś coś wciska nie dając możliwości wyboru. Mówię do niej, lekko odbijając od tematu.

-Trochę drogi ten abonament.
-No jak? Najtańszy na rynku. Nie płaci pan rat dodatkowych, tylko pierwszą opłatę 200 zł i tyle. 

Czekałem tylko, aż to powie. Jak już mówiłem miałem sporo czasu na przygotowanie się do rozmowy. Zrobiłem wyliczenia , jak wyjdzie najkorzystniej dla mnie. Porównałem cenę rynkową, ceny w sklepach z elektroniką, w których ten telefon był, ceny u konkurencji, oraz całkowite koszty wzięcia abonamentu na 24 miesiące w różnych wariantach cenowych. Odpowiedziałem krótko.

podważ pewność siebie konsultanta

-No nie wydaje mi się, że macie najtańszą opcję.
-Oczywiście, że mamy. Pan nie wziął pod uwagę ukrytych kosztów konkurecji. A u nas takich nie ma. Zgodzi się Pan ze mną, że to jest dobra oferta dla Pana?
No i tu pies pogrzebany. Kobieta wzięła najcięższy możliwy kaliber negocjacji, czyli truizmy. Szkoda tylko, że prawdopodobnie mieliśmy te same szkolenia. Nie mogąc już dłużej słuchać tego lamentu, przeszedłem do ataku.
-Dobrze proszę Pani. Po pierwsze – oznajmiła mi Pani, że rozmowa jest nagrywana, jednak nie zapytała mnie Pani o zgodę, a ja takiej nie wyrażam. Po drugie. Nie poinformowała mnie Pani o innych alternatywach, tylko zawzięcie próbuje mi pani wciskać szmelca za grubą kasę.
Raptem mi przerwała bezczelnie.

-Dobrze. To niech mi Pan powie na czym Panu zależy.
-Proszę Pani. W ubiegłym tygodniu rozmawiałem z jednym konsultantem strawberry i miałem już wszystko dogadane, łącznie z wysłaniem kuriera, jednak nie poinformował mnie on o ukrytych kosztach, przez co gdybym przyjął zamówienie, to byłbym narażony na stratę. Proszę zatem odsłuchać sobie moją rozmowę z tym konsultantem. Zapisać sobie co mnie interesuje, przygotować się solidnie do rozmowy, po czym może Pani zadzwonić.
-No ale my nie możemy sobie tak odsłuchać rozmowy z klientem.
-No to w takim razie w jakim celu jest ona nagrywana. Przecież tu chodzi o dobro klienta. Ja jestem klientem i chce tej dobroci.

Rozłączyliśmy się.. Przez dwa dni był spokój, po czym zadzwoniła ponownie.
-Wie Pan, odsłuchałam Pańską rozmowę (o proszę, jednak się da!), i chcę Panu przedstawić ponowną ofertę.

Nie ukrywam, ale tym razem faktycznie zrobiłem się ciekawy. W głowie już miałem te wszystkie bonusy, za zwłokę, za próbę wcześniejszego zrobienia mnie w balona itp. Nic bardziej mylnego. Kobieta zaproponowała mi te same warunki co jej poprzedniczka. Podziękowałem pięknie i oznajmiłem, że przechodzę do konkurencji.
Po paru dniach siadłem przed kompa, był black Friday wtedy. W ciągu dwudziestu minut wybrałem abonament, telefon który mnie interesował, a całość  wyszła dla mnie zdecydowanie korzystniej niż to co oferowała konsultantka.

Dlatego nie warto ulegać pierwszemu lepszemu konsultantowi, tylko poczytać, przygotować się i negocjować. To zawsze wyjdzie na naszą korzyść. I Nie tylko przy telefonach, ale przy każdej umowie. Grunt to być stroną dominującą w rozmowie, bo jak ktoś wyczuje u nas uległość, to po nas:)

A jak u Was? Mieliście ciekawe sytuacje związane z przedłużaniem umów?  

11 komentarzy:

  1. Ja też nie znoszę, gdy ktoś mi coś wciska. Nie znam odbieram telefonów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Osobiście baaardzo rzadko zdaża mi się przedłużać coś przez telefon i jak już to sama dzwonię z tym co chce... Ale... Ja to generalnie współczuje tym wszystkim sprzedawcą... Wprawdzie nie na umowach czy ubezpieczeniach ale przez 3 lata pracowałam "na telefonie".

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zazdroszczę im tej pracy, bo przez klienta często traktowani są jak upierdliwcy. Jak słyszę "specjalna oferta tylko dla Pani" to mnie strzela, a ta oferta możliwa jest do realizacji tylko podczas rozmowy, nie ma czasu na przemyślenia. Albo tekst odnośnie ubezpieczenia "Ale przyzna Pani, że to są korzystne warunki, tylko 50 zł miesięcznie"... I moja odpowiedź: "A Pani przyzna, że skoro mam dwa ubezpieczenia to trzecie mi niepotrzebne? 50 zł tu 50 zł tam, a jak dojdzie do wypadku to po sądach się trzeba włóczyć. Albo wypłacie tyle, że na pokrycie kosztów leczenia nie wystarczy? Nie jestem zainteresowana". I potem 10x tłumaczę jedno i to samo aż w końcu muszę się bezczelnie rozłączyć, albo pani wali fochem i robi to pierwsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O albo z banku... Słyszę "Pani jest cudowną klientką, chcemy to pani wynagrodzić, specjalna oferta dla Pani, kredyt oprocentowany na tyle i tyle?"
      - To jest specjalna oferta dla mnie? Dla mnie, skoro jestem taka wspaniała, specjalna oferta to 1%?
      - Ale nie możemy tyle dać.
      - To ja dziękuję, kredytu nie potrzebuję.
      - A za pół roku będzie pani potrzebować?
      - Nie wiem czy dożyję 😂

      Usuń
  4. Podziwiam, że w ogóle chciało Ci się prowadzić taką rozmowę :D Z ciekawszych rozmów tego typu zadzwoniła do mnie kiedyś "Biuro Maklerskie X" wciskając swoją ofertę. Tak się składa, że sama jestem w tej branży, więc po długim wywodzie powiedziałam Panu, że takie Biuro Maklerskie nie istnieje i czy mam ich zgłosić do KNF. Szczęka mu opadła. Pożegnał się grzecznie i wyjątkowo szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziwiam, że w ogóle chciało Ci się słuchać tego wywodu :D

    OdpowiedzUsuń
  6. za nieco ponad pół roku kończy mi się pierwsza umowa, więc wszystko jeszcze przede mną. więcej przebojów mam z konsultantami z banku. raz jeden pan chciał mi wcisnąć kartę kredytową, a kiedy powiedziałam, że jej zwyczajnie nie potrzebuję, zripostował, że ja wcale nie muszę jej potrzebować, żeby ją mieć ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nawet nie odbieram, a nawet jak odbiorę to rezygnuję z rozmowy.

    OdpowiedzUsuń
  8. To jeszce nic mnie ostatnio uprzejma Pani chciała wcisnąć usługę założenia wizytówki w Google za jedyne 1450 pln co w rzeczywistości jest całkiem darmowe. Też ma alergie na telemarketing. Nie znoszę tych wydzwaniaczy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam znajomych pracujących w call center. Po nocach śnią im się rozmowy... I tacy klienci ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. No chyba każdy miał, ale od dłuższego czasu nie robię tego już przez telefon. To nie jest na moją cierpliwość, a wszelkie kwestie, które wymagają wyjaśnienia mogę omówić face to face w salonie sprzedaży. I tę drogę właśnie obieram.

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.