Co robić, gdy nieznajomy zaczepia nasze dzieci?
Zwlekam się z łóżka i pierwsze co
mi się w oczy rzuca, to szafa, która stoi obok. Pojemna niczym
Daewoo Matiz po lifcie. Podzielona jest po równo na mnie i żonę. Żona ma 90% a ja
drugą połowę. Dajemy rade, jak to mawia nasza Pani premier.
Podnoszę się i podciągam rolety, które to na noc zawsze ustawiam
na tryb „noc” ot taki bajer mamy. Wyglądam przez okno i
słyszę:
-to dobry dzień by umrzeć..
-to dobry dzień by umrzeć..
No nie! Kurwa koty
znowu telewizor włączyły, który o dziwo mam. Nawet nieźle działa, jak na stuningowanego Neptuna. Za oknem piękne widoki. Pies sąsiada
właśnie załatwia się na trawnik, ludzie kolejno odjeżdżają z
parkingu, czyniąc go praktycznie pustym.
-gdzie oni do jasnej ciasnej własnej jadą? Niedziela jest. Rano na dodatek. Do kościoła? Niieee.. do tesco? O 7 rano? Nie.. a zresztą. Co mnie to obchodzi.
-gdzie oni do jasnej ciasnej własnej jadą? Niedziela jest. Rano na dodatek. Do kościoła? Niieee.. do tesco? O 7 rano? Nie.. a zresztą. Co mnie to obchodzi.
Dzień zapowiada się pięknie. Marek
Horczyczak mówił, że padać nie powinno, więc przyjęliśmy jego
słowa jak wyrocznię. Może by tak zatem ruszyć dupsko i pojechać
gdzieś nad wodę? No jak nie jak tak. Szybki temat. Uzgadniamy co i
jak i po drzemce córki ruszamy w świat. Jezior w naszym regionie
dostatek, a ja i tak tylko nad jedno jeżdżę. W sumie domek nad nim
mam, to może dlatego?
No to jedziemy. Przez drogę było tyle
emocji, co na grzybach, więc rozpisywać się nie będę. Powiem
tylko, że auto się spisało i pokonało te 60 kilometrów. Zuch
auto.
Na miejscu biesiada. Brat ze znajomymi
zameldował się dzień wcześniej, ale my tak tylko na trochę, to
na łeb nie będziemy nikomu wchodzić. Jedyna niewiadoma w tym
zbiorze określonym regułą i tangensem pierwiastka pi do n czy hgw,
było to czy dziecko nie będzie przypadkiem chciało wejść do
wody. Za dużo tych ciepłych dni nie było i jedyną nadzieją na
ciepłą wodę było to, że Pan Stasio, który ma działkę
najbliżej jeziora, wlał do niego ze dwa czajniki wrzątku. Okazało
się, że wlał. Nie pomogło.
Oczywiście majtek do kąpania nie
brałem, bo i po co w takiej sytuacji? A mam! Takie specjalne do
kąpania, prawie takie jak miał Borat, tylko kolor inny. I krój też inny. I
nie są to slipy, które gniotą w jaja, tylko bokserki. Też gniotą
w jaja. Przynajmniej pewny jestem, że nie uciekną mi spod kontroli
i nie ujrzą światła dziennego. Nie chcę już tej sławy.
Wystarczy mi już tego.
No i przyszliśmy na plażę, a raczej
na trawę, bo piachu tam nie ma. Tzn jest, ale jak się go z dna
jeziora przyniesie. Tam już czekali na nas nasi. Paczę i nie
wierzę. Cała świta rozgolaszona i mokra. Czyżby? Czyżby się
kąpali? Odpowiem za chwilę. Albo teraz w sumie. Tak, kąpali się.
Popatrzyłem na brata, tak, jak patrzy na mnie Tadzik, gdy wchodzę do
łazienki, a on załatwia swoje potrzeby fizjologiczne typu drugiego.
Dla tych co nie wiedzą, to znaczy, że właśnie sra. No i brat mówi
do mnie:
-wskakuj, wiesz jaka ciepła woda?
-wskakuj, wiesz jaka ciepła woda?
Tak tak.. pewnej
grupie ludzi kiedyś też mówili, ze idą tylko pod prysznic..
Wyczułem podstęp. Moje dziecko niestety nie. I zanim zdążyliśmy
zrobić cokolwiek, przywitać się, zaśpiewać rotę, zmówić
pacierz, czy pierdnąć, to nasza córa już była w wodzie. W
ubraniach… Powertatko oglądał kiedyś słoneczny patrol i
wiedział jak się zachować. Zacząłem się drzeć:
-Wszyscy z
wody! Po czym chwyciłem bojkę i ruszyłem, a w tle leciała ta
pojebana muzyka z filmu. Już dobiegałem do wody i zauważyłem, że
to jednak nie jest bojka. Bo jak miała być, skoro nikt z nas jej
nie miał? Okazało się, że pod pachę wziąłem żonę, ale zanim
się zorientowałem, to już ją wrzuciłem do wody..
No dobra. Prima Aprilis.
Dziecko faktycznie wlazło do wody,
tyle że z nami. Okazało się, że wcale nie jest tak zimna jak
sobie myślałem. Nasza plaża jest osłonięta przez co nie ma
dużego mieszania się wody i przy brzegu zdąży się nagrzać.
Zresztą nie wiem czy dlatego, bo fizyki nie umiem. Dodam tylko, że
było sporo ludzi jak na okres przedsezonowy. Jednak najbardziej w
oczy rzuciły się dwie stare flądry. Takie przekupy jak na
wiejskich targach, tyle że nie miały na głowach beretów, ani nie
były ubrane w cygańskie suknie, tylko w bikini. Można było
popatrzeć. A było na co, bo ciała to jedna miała tyle co ja,
żona, dziecko i wszyscy znajomi brata razem wzięci. Dodam, że nikt
z nas nie ma anoreksji.
No i teraz. Bawimy się przy brzegu, a tym flądrom, tak spodobało się moje dziecko, że
rozpoczęły z nami konwersację. Najpierw teksty w stylu:
-O
jaka ładna dziewczynka, jak ty ładnie się bawisz i ogólnie szereg
komplementów.
Jednak z czasem rozmowa zaczęła przybierać
nieco inny obrót. Jedna powiedziała do mojej córeczki:
-No chodź
do mnie, chodź do cioci.
Nosz krakersy! Kim ona kurwa jest, bo
na pewno nie żadną ciocią. Nie znam jej, ona nie zna mnie, ani mojej rodziny i jak gdyby nigdy nic sobie ją woła. Bezbronny, niewinny i naiwny maluszek rozpoczął marsz ku flądrze.
To ja ją wtedy cap za rękę i mówię nie!
Flądra w szoku, mała w szoku, a ja wkurwiony. Córka popatrzyła na mnie tylko
swoimi malutkimi oczkami, ale widziała chyba, że jak tata mówi
nie, to znaczy nie. Zresztą pewnie zauważyła, że flądra nie ma
nic ciekawego do zaoferowania poza nieprzebranymi ilościami masy. To
jeszcze nic. Miała na tyle tupetu, czy bezczelności, że jeszcze
mimo mojej stanowczej reakcji ponowiła próbę przekupienia małej.
Ona chyba nie wie, że w pływaniu po jednym falstarcie jest
dyskwalifikacja. Ponowiłem swoje stanowcze „nie” do córki,
zupełnie już nie zwracając uwagi na flądrę osiągając w ten
sposób siódmy Dan w asertywności. Wtedy stała się rzecz, która
ucieszyła mnie niezmiernie. Mój mały zuch zaczął iść… do mamy!
Nie patrząc nawet na podłe babsko, tylko szukała bezpieczeństwa,
schronu – mamy.
Ciśnienie ze mnie zeszło dosyć
szybko, ale flądra kontynuowała rozmowę.
-Przecież bym jej nie porwała..
Nosz kurwa! Co to za tekst! Odpowiedziałem
tylko:
-nigdy nie wiadomo na kogo się trafi. A dziecko nie może
bez oporów iść do obcych.
na co ona znowu:
-a jak dziecko
pójdzie do przedszkola, to też z obcymi ma nie rozmawiać.
-z
przedszkola dziecka nie wypuszczą bez potwierdzenia rodziców, że
ta i ta osoba w dniu tym i tym będzie odbierać dziecko.
Dużo się czyta o takich sytuacjach.
Teoretycznie wiemy, że nie wolno pozwalać na kontakt z dziećmi z
obcymi. Nie raz byłem świadkiem przyzwolenia rodziców na takie
zachowanie, bo przecież jesteśmy obok. Tyczy się to przede
wszystkim ludzi starszych, którym to nie chcemy sprawiać
przykrości. Człowiek człowiekowi jest równy i wiek tutaj nie ma
znaczenia. Skoro nauczymy dziecko ufać starszym, to adekwatnie zacznie ufać młodszym.
Może sobie pomyślisz, że niepotrzebnie panikuję, albo robię z igły widły, jednak ostatnio widziałem kilka bardzo interesujących filmików z prowokacjami, podczas których uprowadzano dzieci z placów zabaw, które o zgrozo były pod opieką rodziców - oczywiście zajętych plotkowaniem.. Polegało to na tym, że prowokator podchodził ze szczeniakiem na rękach do bawiącego się dziecka, które to oczywiście było nim bardzo zauroczone. Wystarczył tylko jeden tekst w stylu:
- Tam mam ich więcej, chcesz zobaczyć?
Po czym oddalał się z tym dzieckiem trzymając je za rękę.
To tylko prowokacja.. Jednak takie sytuacje zdarzają się naprawdę.
Po czym oddalał się z tym dzieckiem trzymając je za rękę.
To tylko prowokacja.. Jednak takie sytuacje zdarzają się naprawdę.
Do momentu, kiedy moje dziecko nie
będzie świadome tego co je otacza, to w takich sytuacjach zawsze będę reagował stanowczo.
A jak Wy byście zareagowali w podobnej
sytuacji?
Czasem mam wrażenie, że niektórzy ludzie myślą, że dzieci to dobro wspólne i jakiś inny gatunek. Mówiąc do obcych dzieci coś na co nigdy nie pozwoliliby sobie mówić do dorosłych. Dzisiaj w sklepie obca baba powiedziała do mojej córki: jaka ty jesteś grubiutka... a mnie totalnie zatkało.
OdpowiedzUsuńWłaśnie.. Niestety, ale kiedys takie było wychowanie i dla tych osób takie zachowanie jest normalne
UsuńMoim zdaniem dobrze zrobiłeś, takie zachowanie, chociaż typowe dla starszych "babć" mnie osobiście drażni. Na szczęście osobiście nie spotkała mnie taka sytuacja.
OdpowiedzUsuńSzczesciara;)
UsuńPrzeraża mnie takie bezmyślne podejście ludzi. Niestety podejrzewam, że nie zrozumiała całej sytuacji i nie raz jeszcze się tak zachowa
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam.. Ona przecież wie lepiej.
UsuńPamiętam filmy z podstawówki, właśnie ostrzegawcze, jak pan zapraszał dzieci do piwnicy z obietnicą pokazania małych kotków ;) A co do reakcji jak najbardziej prawidłowa, nawet jeśli była to nie groźna Pani która poczuła w sobie zew rodzicielski i nic złego małej by się nie stało, to nauczyło by to ją tego że można do obcych podchodzić bez większego zastanowienia ;)
OdpowiedzUsuńHaha temat kotków w piwnicy, to wiecznie żywy jest;)
UsuńWidziałam ten filmik i właśnie po nim zdecydowałam się być bardziej stanowcza w podobnych sytuacjach. Chciałabym nauczyć moją córkę zdrowego dystansu, ograniczonego zaufania i ostrożności ale jednocześnie zależy mi żeby córka nie bała się ludzi, nie zakładała, że obcy są źli albo tylko czyhają aby zrobić krzywdę. Jest cienka granica - nie ufać, ale się nie bać. Zachować dystans i być jednocześnie otwartym. Twoja reakcja pokazała mi, że przecież to nie Ty obrażasz postronną osobę swoim stanowiskiem. A chyba nie można wlepiej wykorzystać sytuacji aby nauczyć dziecko tak ważnnych rzeczy.
OdpowiedzUsuńDokladnie. Ta granica jest bardzo cienka. Ja zareagowalem instynktownie, ale po fakcie stwierdzilem, ze reakcja byla prawidlowa.
UsuńI po co ona dalej swoje? Rany Boskie.... gdyby chociaż miała za grosz taktu powinna odejść po Twoim' nie'. Zauważyłam że wśród ludzi jest za duży skrajności, brak balansu, bo albo są nagorliwi albo wredni :( Uważajcie na siebie !
OdpowiedzUsuńJak to powiedział dr. House "ludzie to idioci" :) chyba, ze to kto inny mówił;)
UsuńWidziałam ten eksperyment wcześniej i jestem w szoku jak wiele dzieci tak po prostu pójdzie z obcą osobą. To my musimy mówić im, że to złe. Te kobiety to jakieś nienormalne, jak można do obcego dziecka powiedzieć "chodź do cioci" ludzie nie mają wyobraźni
OdpowiedzUsuńTakie eksperymenty czasami bardziej uczą niz wszystkie lata w szkole:)
UsuńW takich sytuacjach należy reagować stanowczo, czyli dokładnie tak, jak Ty. Bo nigdy nie wiadomo, kogo spotka nasze dziecko kiedyś, gdzieś, gdy my akurat będziemy wzrokiem (czy myślami) daleko...
OdpowiedzUsuńOtóż to. Stanowczo nie znaczy zle. Jezeli ktos poczuje sie przez to urazony, to jego sprawa.
Usuńniby chłopaków swoich uczę mowie ale nadal nie wiem czy by nie poszły za takim człowiekiem....
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Nigdy nic nie wiadomo.
UsuńPewnie bym grzecznie odpowiedziała, że wolę, żeby nie wołała mojego dziecka. Bez argumentowania i dyskusji. Ileż to razy na osiedlu obca baba wołała któreś z moich dzieci"chodź ze mną, no chodź". Kuwa.
OdpowiedzUsuńA te twoje jeziora, nie byłam tam od kilku lat, zatęskniłam 🙂
U nas na szczescie do takich sytuacji nie dochodzi..;) fakt nasze jeziora maja swoj klimat.
UsuńMasz rację ze swoim zachowaniem i nie rozumiem tak nieodpowiedzialnych ludzi.... Wiesz, my nawet kota uczyliśmy, by nie brał jedzenia od obcych (czyli np. sąsiadów), bo zdarzały się historie że ktoś w ten sposób podtruwał zwierzęta. A co dopiero z dzieckiem
OdpowiedzUsuńMoj kot, to za kawalek jedzenia poszedl by z obcym:)
UsuńTak. Karmie swoje koty:)
Tyle się mówi, trąbi, pisze, a takie "flądry" mimo to zachęcają dzieci do rozmów z obcymi...brak mi słów! Uparta jakaś, kiepsko trafiliście, ciężki przypadek. A potem szok, że dziecko z obcym poszło i to na pwno wina rodziców, bo przeciez ...nie nauczyli :(
OdpowiedzUsuńTak. Zawsze najprosciej zgonic na nieodpowiedzialnosc rodzicow.
UsuńJa zawsze uczulałam syna na takie sytuacje. Powtarzałam mu, żeby zamiast płakać w razie czego, krzyczał: to nie jest moja mama. Płacz dziecka może uśpić czujność przechodniów, ale krzyk, że to nie jest moja mama, może wzbudzić niepokój. Moje dziecko jest bardzo czujne na takie zaczepki. Zobaczymy, jak poradzi sobie młodszy.
OdpowiedzUsuńSuper rada z krzykiem. Bede uczyl tego swoje dziecko.
UsuńMyślę dokladnie tak samo. Wczoraj na placu zabaw byla taka sytuacja że jakaś babcia chciala Tośka wziąć na ręce (bawił się blisko jej wnuczki).Ale młody popatrzył na wyciągniete ręce i czmychnął do mnie. On do obcych nie podejdzie.Jak do nas ktoś przyjdzie to chowa się za mnie albo męża i obsereuje. W pobliskim przedszkolu studentki ltóre miały tam praktyki robiły eksperyment do swoich prac lic.na podobnej zasadzie.Oczywiscie rodzice o wszystkim wiedzieli. Na prawie 20os.grupę tylko 4 dzieci nie poszlo.To bardzo ważne aby od małego uczyć tego dzieci.Ja będę cały czas sie starała wałkować ten temat.W dzisiejszych czasach nigdy nic nie wiadomo. Ps.ważny temat, aczkolwiek wplotłeś w to wiele śmiesznych gagów.Za to lubię czytać Twoje wpisy.Potrafisz poprawić człowiekowi dzień. :)
OdpowiedzUsuńMyślę dokladnie tak samo. Wczoraj na placu zabaw byla taka sytuacja że jakaś babcia chciala Tośka wziąć na ręce (bawił się blisko jej wnuczki).Ale młody popatrzył na wyciągniete ręce i czmychnął do mnie. On do obcych nie podejdzie.Jak do nas ktoś przyjdzie to chowa się za mnie albo męża i obsereuje. W pobliskim przedszkolu studentki ltóre miały tam praktyki robiły eksperyment do swoich prac lic.na podobnej zasadzie.Oczywiscie rodzice o wszystkim wiedzieli. Na prawie 20os.grupę tylko 4 dzieci nie poszlo.To bardzo ważne aby od małego uczyć tego dzieci.Ja będę cały czas sie starała wałkować ten temat.W dzisiejszych czasach nigdy nic nie wiadomo. Ps.ważny temat, aczkolwiek wplotłeś w to wiele śmiesznych gagów.Za to lubię czytać Twoje wpisy.Potrafisz poprawić człowiekowi dzień. :)
OdpowiedzUsuńMoja córka, jak trzyma mnie lub żonę za rękę, to czasami sama zaczepi obcych, jednak kiedy ktos ja zaczepia, to raczej szuka mamy:)
UsuńStaram się, aby moje dziecko za często nie obcowało z nieznajomymi ludźmi, a tym bardziej z nimi rozmawiało. Zawsze kiedy widzę jak moją córkę zaczepia ktoś obcy co często zdarza się na placu zabaw to sama osobiście zwracam uwagę obcej osobie i mówię córce aby nie zwracała uwagi na to co ktoś obcy do niej mówi. Jeśli natręt dalej jest natrętny zabieram dziecko z placyku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I sluszne podejscie. Gdy nie pomaga upomnienie, to oddalic sie z miejsca.
UsuńNie mam dzieci, ale z racji tego, że jestem straszną panikarą i z reguły wolę dmuchać na zimne, to z pewnością postąpiłabym tak, jak Ty. I nie myliłabym tego z przewrażliwieniem, a jeśli już, to ten rodzaj nadopiekuńczości powinien być jak najbardziej akceptowalny. Tyle złego się dzieje wokół, wystarczy chwila nieuwagi tak naprawdę...
OdpowiedzUsuńDokladnie. Wystarczy chwila nieuwagi. Na szczescie coraz wiecej sie obtym mowi.
UsuńUwielbiam Cię czytać- chłopie napisz książkę, gwarantuje Ci że Twój styl pisania pokocha miliony ;)
OdpowiedzUsuńWolę kabaret otworzyć😝
UsuńCo zrobić? Wpier.... takim!
OdpowiedzUsuńJak ja nie znoszę takich bab!
Rozwiazanie siłowe zawsze w modzie;)
UsuńNajgorsze jest to, że taka paniusia się obruszy i jeszcze Tobie nagada, jaki to z Ciebie zasmarkany arogant jest... Rada jest jedna: mieć to w d...e po prostu. Moje dzieci nie rozmawiają z obcymi, nawet jeśli dalszy znajomy je zaczepia nigdy nie trącam w kark mówiąc "no przywitaj się, nie wstydź się". A tak właśnie często reagują rodzice, jest im najzwyczajniej w świecie głupio, że dzieci stoją jak deska. No i co? Niech stoją. A filmik poraża.
OdpowiedzUsuńWiesz. Ja mam o tyle dobrze, ze jestem wysoki i lysy, czyli dla starszych pan jestem demonem degeneratem skinem i nie wiadomo kim jeszcze. Boją sie:)
UsuńUczę cały czas swoją córkę aby nie rozmawiała z obcymi jeszcze nie do końca sobie zdaję z tego sprawę co może jej grozić. Ale ja wiem i będę ją uczyć do skutku.
OdpowiedzUsuńI slusznie:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMasz świetne pióro. Tekst bardzo lekki, przyjemny w odbiorze i opatrzony kapitalnym humorem. Najbardziej rozbawiło mnie ''Żona ma 90%, a ja drugą połowę'' i oczywiście fragment z wrzucaniem do wody, który, domyślam się, nie tylko u mnie doprowadził monitor do ślinnej zagłady. To duża sztuka opisać sytuację, jak ta w sposób zabawny, ale może to i lepiej?
OdpowiedzUsuńCo prawda, nic w efekcie kontaktu malucha z flądrą się nie stało, ale przecież scenariusz mógł być inny. Poza tym jeszcze warto dodać, że nawet, jeśli teoretycznie dziecku nie dzieje się krzywda, uczenie go nadmiernej otwartości zbuduje w nim potrzebę zaufania wszystkim ludziom, jakich spotka kiedyś na swojej drodze. A wtedy już taty nie będzie. Nie będzie wujka ani cioci. Nie będzie grubej flądry, ani pięknego otoczenia natury. To może stać się nawet w sieci.
Dlatego uważam, że postawa ojcowska, jak ta, prezentowana w powyższym artykule, rzeczywiście ma sens i nie jest tylko zwykłym widzimisię nadąsanych dorosłych.
I jeszcze jedno; zderzałam się wielokrotnie z podobnymi sytuacjami. Widziałam dzieciaki, ślepo idące do obcych. Ale widziałam też rodziców, którzy uśmiechali się, bo speszenie, dezorientacja, skrępowanie przed ludzmi - nie pozwalały im powiedzieć głośnego ''NIE''. Przykre.
Dzieki za Twoj komentarz. Tu cale sedno. Rodzice czesto boja sie zareagowac, by nie wyjsc na dziwaków, ltorzy odstawiaja jakas szopkę:)
UsuńPrawidłowa reakcja. Moja córka jest jeszcze niemowlakiem ale bardzo bym chciała wpoić jej aby do obcych nie podchodziła i nie rozmawiała. Filmik który wstawiłeś oglądałam wiele razy, widać tam jak my rodzice jesteśmy pewni relacji naszego dziecka. Niestety dziecko reaguje całkiem inaczej - o nieszczęście blisko.
OdpowiedzUsuńMój Maluch to najbardziej otwarte dziecko, jakie znam. Pójdzie na rączki do każdego... Dlatego - nie, nie pozwalam na sytuacje, w których obce osoby nawiązują kontakt z "o jaka słodka dzidzia". Moje dziecko, moje zasady.
OdpowiedzUsuńJa generalnie uczę dziecko nieufności do obcych z troski o jego bezpieczeństwo. Jak mi ktoś mówi, że będzie miało problem z nawiązywaniem znajomości, to krótko odpowiadam, że nie upatruję w dorosłych najlepszego towarzystwa dla małego dziecka. Dziecko buduje relacje z innymi dziećmi. Obcy dorośli nie są mu do niczego potrzebni.
OdpowiedzUsuńReakcja adekwatna do sytuacji...oj róznych ludzi można spotkać na swojej drodze. Klaudia J
OdpowiedzUsuńReakcja jak najbardziej prawidłowa. Moja Zosia ma dopiero, albo i już 11 miesięcy, ale nie wyobrażam sobie przyzwolenia na takie zachowanie w jej kierunku.
OdpowiedzUsuńMnie Twoja reakcja nie dziwi. Ba! Nawet myślę, że lepszy rodzic przewrażliwiony niż beztroski.
OdpowiedzUsuńU mnie na osiedlu jest ochroniarz. Młody facet, niby sympatyczny, niby uśmiechnięty, ale tak się brata z moimi synami, że zaczyna mi to przeszkadzać i zaczęłam mu zwracać uwagę.
Daje chłopcom lizaki i rysunki. Być może robi to z sympatii i dobrego serca, ale wywołał we mnie sprzeciw bo tym samym uczą się zaufania do obcych!
Bardzo dobrze że panikujesz, bo wg mnie dzieci trzeba uczyć ostrożności i tego że ludziom, których się nie zna, a nawet tym których się zna nie powinno się ufać
OdpowiedzUsuńZanim przejdę do meritum muszę powiedzieć, że niezmiernie miło mi Cię poznać, ponieważ Twój styl pisania sprawił, że roześmiałam się kilkukrotnie w głos :)
OdpowiedzUsuńA co do samego tematu, to mimo iż sama dzieci nie mam, to oglądałam ten i podobne filmiki i gratuluję asertywności i otwartego umysłu. Za moich czasów w szkole oglądaliśmy filmiki ze zboczeńcami, którzy zabierali do piwnicy pokazać małe kotki. Bosz... pamiętam to, jak dziś. Ale faktycznie pomogło, bo obcym nie ufałam. Niestety mój kolega z lat młodości nie miał tego szczęścia :(