kiedy powiedzieć innym o ciąży?
Wielomiesięczne starania, przypadek czy planowanie
zakończone szybkim sukcesem? To wszystko nie ma znaczenia, kiedy pojawia się
ono..
Dziecko.. Najczęściej
dowiadujesz się, dosyć szybko o tym, że jesteś w ciąży. Na początku chcesz się
podzielić tą radosną nowiną tylko z partnerem i ewentualnie z rodzicami. Kiedy
jednak powinien nastąpić moment, kiedy informacja ta stanie się ogólnie
dostępna?
Nie wiem czy istnieje rozwiązanie idealne. Można od razu
rzucić zdjęcia z pierwszego usg i mieć to z głowy. Zostanie nam tylko przejrzeć
wszystkie komentarze z gratulacjami. Można równie dobrze ukrywać ciążę jak
najdłużej przed światem i ludzie dowiedzą się dopiero, kiedy brzuchal zacznie
wyłazić spod swetra, który babcia zrobiła dla Ciebie na drutach, właśnie na
czas ciąży:P
Powiem Wam dzisiaj o tym, jak to wyglądało u nas. Na wstępie
zaznaczę, żeby nie brać z tego przykładu.
Dzień lutowy był. Powertatko w pracy akurat zbijał bąki. Te
stwierdzenie jest jak najbardziej na miejscy, gdyż obok mnie siedział kolega o
nazwisku Bąk. (teraz czas na uśmiech). Raptem słyszę „dzyń dzyń”, toż to
telefon odezwał się groźnie. Spoglądam na ekran, a tam wyświetlone „żonka”.
Ocho! – pomyślałem. Pewnie coś zapomniałem, albo nie wyniosłem śmieci..
Odbieram spokojnie, halo pytając. A tam wewnątrz tej małej plastikowej
skrzyneczki słyszę ryk. Beczy i przestać nie może. O co chodzi? – zapytałem
grzecznie. W odpowiedzi usłyszałem „jestem w ciąży”
W ten sposób, stałem się pierwszą osobą, która dowiedziała
się, że moja żona jest w ciąży. Fajnie nie? No, ale dalej. Do sedna. Był to
dzień naszego hucznie zapowiadanego powrotu z wygnania (studia). Co najlepsze,
kiedy ja siedziałem z kolegą Bąkiem, to moja żonka nieświadoma wszystkiego, co
w wewnątrz Jej organizmu się dzieje, popakowała rzeczy, które zostały do
wywiezienia i po które i moją żonkę miał przyjechać tego dnia Jej tata.
Powiedziałem, żeby broń boże nie dźwigała sama i tata powoli sobie poznosi.
Powiedziałem, żeby od razu mu powiedziała o co kaman. Nie posłuchała..
Kiedy przyjechali, to ja z teściową siedzieliśmy w kuchni. Przez
drogę pisaliśmy sobie smsy i wszystko uzgodniliśmy. Żonka weszła, teść się
przebierał w swoim pokoju, a żona rycząc po raz enty tego dnia, pokazała swojej
mamie test z dwoma pionowymi krechami. Dla niewtajemniczonych dodam, że dwie
krechy nie oznaczają bliźniaków:) a z taką opinią kiedyś się spotkałem:).
Następnie poszliśmy poinformować o pokalanym poczęciu teścia. Żona znów zaczęła
ryczeć (albo nie przestała od rozmowy z teściową). Podeszła do swojego taty i
zwyczajnie powiedziała, że zostanie dziadkiem. Na co On odpowiedział „no to
zostanę” i zaczął się śmiać:P. Tego samego dnia pojechaliśmy do moich rodziców,
głosić dobrą nowinę niczym kolędnicy w Szczepana, z tym że nie braliśmy za to
kasy. (przynajmniej wtedy) Reakcja również była pozytywna. Pięknie. No to czas
powiadomić resztę rodziny tej bliższej oczywiście. W Ciągu tygodnia wiedzieli
już wszyscy. Wystarczyło powiedzieć babci i dodać, żeby tylko na razie nikomu
nie mówiła. To jakby rocznemu dziecku powiedzieć, że nie pchaj paluchów do
kontaktu, bo się zaświecisz.. :P.
Zrobiliśmy błąd. Powiedzieliśmy za wcześnie. Pierwszy raz
byliśmy w takiej sytuacji i nie przemyśleliśmy tego wszystkiego. Jeżeli dane
nam będzie mieć kolejne dziecko lub dzieci, to zrobimy to zupełnie inaczej.
Oczywiście rodzicom powiemy. Nie może być tak, że nikt oprócz mnie nie będzie
wiedział. Bo co jak mnie nie będzie, a żona zasłabnie czy cokolwiek? Rodzice
wiedzieć muszą. Jednak dalsza część rodziny nie koniecznie. Bo co jeśli…?
Bo co jeśli coś pójdzie nie tak? Bo co jeśli serduszko nie
zacznie bić? Bo co jeśli nastąpi samoczynne przerwanie ciąży? Bo jeśli…
Pierwsza ciąża i pierwsze tego typu doświadczenia. Człowiek
jednak uczy się na błędach ( z założenia) a naszą historię traktuje właśnie
jako błąd. Posiadaliśmy jakąś tam wiedzę o dzieciach (zwłaszcza żona) czytając
poradniki, czy sortując połacie Internetu w poszukiwaniu historii innych ludzi.
Jednak nie trafiliśmy nigdy na to, kiedy najlepiej powiedzieć innym o ciąży – a
szkoda! Ciąża mojej żony była nie do pozazdroszenia. Bardzo szybko zaczęły się
nudności, które trwały praktycznie do końca ciązy. Pod koniec ciąży wyskoczyła
pseudocukrzyca ciążową i nadciśnienie ciążowe, które doprowadziło nawet do
hospitalizacji. A ludzie dzwonią.. pytają.. Jak tam? I po co kobiecie dodatkowe
stresy. Leży ciężarna w szpitalu, na dodatek rzyga co chwilę, a tu dzwoni
ciocia X i pyta „a Jak tam? Brzuszek już widać? Jakie masz zachcianki?” A
jedyną zachcianką w tym momencie jest powiedzieć tej cioci – a weź spierdalaj.
Każda ciąża jest inna. Każdy również może mieć do niej inne
podejście. Ja jednak uważam, że zbyt szybkie poinformowanie rodziny zwłaszcza
dalszej jest błędem.
A jakie zdanie na ten temat macie Wy?
Genialny wpis, śmiałam się kilka razy :) Co do powiadomienia, jestem w gorącej wodzie kąpana i chętnie powiedziałabym wszystkim ale jak zajdę w ciążę to będę czekać do 3 miesiąca życia.. choć z tym jednym masz racje.. co jak męża nie będzie a ja zasłabnę? W tym problem, że mojej teściowej bym nie powiedziała bo by całe miasto wiedziało... dlatego stawiam znów na okres 2-3 miesięcy :) Przecież jakbyśmy nie mieli rodziny to też muszę sobie radzić, a codziennych telefonów od wszystkich " jak sie czujesz " Nie zniosłabym :D
OdpowiedzUsuńChyba w kazdej rodzinie jest jakas nadopikuncza ciocia, ktora bedzie wydzwaniac;)
UsuńGdy okazało się, że jestem w ciąży, byłam w takim szoku, że nie powiedziałam nawet mężowi :D :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńNie ma reguły, myślę, że to zależy od zażyłości z rodziną, od naszych priorytetów, na dobrą sprawę od tego, co dla nas najważniejsze - czy lubimy cieszyć się w małym, kameralnym gronie? Czy mamy chęć wykrzyczeć całemu światu radosną nowinę. Ja raz zrobiłam tak, a raz inaczej. Oba doświadczenia były pozytywne, ale oba miały swoje minusy.
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
Tak juz jest. Wszedzie gdzie podejmowane sa jakies decyzje znajda się minusy;) trzeba wybierac tak, by wiecej bylo plusow.
UsuńU nas pierwsza ciąża zakończyła się poronieniem :(
OdpowiedzUsuń;(
Usuń"Każda ciąża jest inna. Każdy również może mieć do niej inne podejście. Ja jednak uważam, że zbyt szybkie poinformowanie rodziny zwłaszcza dalszej jest błędem". Zgadzam się z tym co napisałeś, po poronieniu po 3 latach z kolejnym poinformowaniem rodziny czekaliśmy do 4 miesiąca ciąży. Baliśmy się powtórki
OdpowiedzUsuńWydaje mi sie, ze 4 misiac jest w sam raz.
UsuńDokładnie myślę tak samo.
OdpowiedzUsuń;)
UsuńJa nie robiłam z tego tajemnicy, od razu ogłosiłam wszem i wobec, że jestem w ciąży ;D
OdpowiedzUsuńGrubo! ;) a co tam;)
UsuńTeż uważam, że warto poczekać z informowaniem dalszej rodziny. Jeśli jesteście w zażyłych relacjach, to i tak z czasem zauważą. Jeśli nie jesteście, to na kij im ta wiedza ;-)
OdpowiedzUsuńŻeby mogli plotkowac:)
UsuńJa miałam właśnie takie zdanie,by nie mówić za wcześnie. Bo czytałam, że w pierwszym trymestrze może zdarzyć się jeszcze poronienie, mój partner natomiast twierdził, że to sie zdarza rzadko i na drugi dzień o wiadomości o ciąży powiedział swojej mamie. Coż, może ktoś powinien wiedzieć, ale i tesciowa i moi rodzice mieszkają daleko wiec i tak by mi nie pomogli. Moi rodzice dowiedzieli sie pod koniec 3 miesiaca, czesc przyjaciół tuż później a cała reszta jakoś na przełomie 4- 5 miesiaca
OdpowiedzUsuńPrzy kolejnym dziecku, zastosujemy pewnie taki sam sposob przy informowaniu innych:)
UsuńTo już kwestia indywidualna. Ja zaszłam w ciąże mając 19 lat i w tamtym momeńcie byłam załamana. Mama widziała że coś ze mną nie tak i zapytała ogólnie w żartach że może w ciąży jestem i wybuchłam płaczem. Potem to już wiadomo że lawina poszła: tata, przyszli teściowie, babcia, ciotka. A moja siostra np dopiero w 3 miesiącu poinformowała (spokojnie mogła ukrywać bo mieszkamy w innym mieście). przyjeżdżając do nas na Wielkanoc wręczyła z pozoru zwykłą kartkę w kształcie pisanki a w środku pisklaczek tzn zdjęcie z USG.
OdpowiedzUsuńSposob z pisanka mnie rozwalił:) haha
UsuńJa też uważam, że lepiej poczekać, różnie w życiu bywa :/ W ogóle, mimo iż nie za bardzo jestem w tematyce Twojego bloga to i tak muszę przyznać, że bardzo fajnie się Ciebie czyta :) Fajnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńDziekuje;) ja za to lubię oglądać Twoje rysunki:)
UsuńBylismy w kosciele na Pasterce. Goraco modlilam sie do Boga proszac go o malenstwo. W II Swieto zrobilam test - pozytywny. W drugiej ciazy byly jaja, poniewaz nie mialam okresu od grudnia. 3 testy negatywne. Zarezerwowalam lot na Malage na wakacje za 800 euro. Poszlam do ginekologa, ktora stwierdzila pusta macice , ktora lada dzien sie zluszczy I dostane okres. Nie dostalam. W Dzien Kobiet zrobilam 4 test I wyszedl pozytywny. Po 3 tygodniach wybralam sie do innej lekarki, a ona, ze ooo pani juz w 9 tygodniu ciazy jest. BYLAM W SZOKU!!! Rodzina byla poinformowana w obu przypadkach w miare wczesnie,
OdpowiedzUsuńA rto historia! U nas nie było takiego zaskoczenia:)
UsuńJa na początku chyba tylko najbliższym mówiłam.. ;) Szczerze mówiąc nie do końca pamiętam jak to dokładnie było 8 lat temu :P ale reszta dowiadywała się od naszych rodzin ;) albo jak już było widać. Przy drugiej było widać zdecydowanie szybciej:)
OdpowiedzUsuńCiężko mi się kolejny raz wypowiedzieć, bo nie mam w tej kwestii doświadczenia, jednak jeśli chodzi o ludzi, to czasem właśnie lepiej trzymać język za zębami. I wstawka o wkładaniu paluchów do kontaktu mnie rozbroiła :D
OdpowiedzUsuńPodzielam Twoje zdanie! Myślę, że wiadomość o Ciąży powinna pójść tylko do nabliższych osob, a reszta iech sie dowie w swoim czasie :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGenialny wpis. Niedługo wchodzę w ten etap, więc będę częstym gościem na blogu:) Liczę na wiele porad jak nie zwariować :))
OdpowiedzUsuńDzięki! Mam nadzieję, że kolejne wpisy również Ci się spodobają:)
Usuńahhh ta babcia nie dysretna. Współczuję Twojej żonie ale podobno druga ciąża jest lżejsza - tak słyszałam
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że tak jest:)
UsuńUśmiałam się do rozpuku 😂😉. Zgadzam się z tym, że nie ma co się spieszyć z ogłaszaniem takiej nowiny. Ja poinformowałam najbliższych w tym oczywiście głównego sprawcę zamieszania mojego M. 😉
OdpowiedzUsuń