suplementy, to gówno!

2/11/2017 12:47:00 PM
Kiedyś było inaczej. Człowiek jedynie czym się przejmował, to tym żeby coś upolować do jedzenia i samemu nie zostać przy tym zjedzonym. Polował na wszystko i żył przy tym w zgodzie z naturą. Nie zabijał niepotrzebnie i nic się nie marnowało. Później przyszła cywilizacja i sielanka poszła daleko. zaczęły się ograniczenia, kary, przepisy i moje ulubione podatki. Z cywilizacją przyszło coś jeszcze. Coś co rozwija się w zaskakującym tempie do dzisiaj i przestać nie ma zamiaru, mianowicie nauka.




Rozwijamy się w każdej dziedzinie życia (no może poza polityką). Prace kiedyś wykonywane przez zwierzęta obecnie przejęły maszyny i roboty. Dzięki nauce możemy ratować ludzi np. poprzez przeszczepy organów. Samochody projektowane są z dbałością o każdy najmniejszy detal. Jednak z nauką nie jest łatwo. Cały ten postęp naukowy czasami zostaje wykorzystywany przeciwko nam. Manipulują nami na każdym kroku, a my jeszcze jesteśmy z tego zadowoleni. Przykład? Domowi naciągacze... Jak to działa? Ma ktoś do sprzedania komplet noży za 30 zł, ale wciska nam pełny powagi, że specjalnie dla nas ma promocję i zapłacimy 250 zł. My jeszcze po drodze zbijemy cenę na 220 i jesteśmy szczęśliwi z zakupu badziewia za majątek. Kolejną mistrzynią manipulacji jest telewizja. Reklamy lecą non stop, a przy każdej pracują specjaliści od spraw marketingu i sprzedaży. Im zależy na tym, by sprzedać i tylko na tym. To, że w reklamach padają słowa typu: najlepszy, zdrowy, najtańszy, świetny, jedyny taki, to wszystko jest zabieg celowy. Pokażą Ci takiego przykładowo małego głoda i już masz gotową bombę cukrową dla swojego dziecka. Jednak to nie spożywka jest najczęściej reklamowana, tylko coś co mnie osobiście delikatnie mówiąc wkurwia.


Dzień z suplementami


Gdybym miał żyć wedle tego, co pokazują reklamy, to mój dzień by wyglądał pewnie tak: wstaję rano i biorę suplement na rozbudzenie, zamiast kawy mam suplement z najwyższą dawką kofeiny. Zębów myć nie muszę, bo przecież są suplementy na odbudowę płytki nazębnej, oraz poprawiających kolor i trwałość szkliwa. Okulary wyrzucam do kosza, bo mam przecież suplement poprawiający wzrok. Nigdy o niczym nie zapomnę, jak wychodzę z domu, bo mam suplementy odpowiednio na pamięć, koncentrację i trzeciego zapomniałem. Wychodzę z domu. Jeszcze na klatce biorę kolejne dwa suplementy na odporność i mogę ruszać do pracy. W aucie biorę na szybko suplement na koordynację ruchową. W pracy od razu łykam garść suplementów. Na stres, na brzydki oddech z paszczy, bo przecież zębów nie umyłem, na zmęczenie, na lepszą wydajność, na zwiększenie energii, na siłę Koriolisa i na przyciąganie ziemskie. Po pracy koniecznie biorę suplement szczęścia i radości. O zakupy do domu się nie martwię, bo wszystko mamy w suplementach. Po suplementowym obiedzie mogę śmiało ruszyć na siłownię lub basen. Bosko! Jeszcze tylko kilka suplementów na masę, rzeźbę, wydolność, ATP, FBI i HGW. Wieczorem siadamy do kolacji, która o dziwo jest normalna. Chleb, wędlina, jajo, kawior i przegrzebki. Po wszystkim oczywiście suplement na trawienie. No nic, trzeba nakarmić dziecko. Oczywiście suplementem, bo żona nie brała suplementów zwiększających ilość pokarmu. Myć się w sumie nie muszę, bo prałem suplementy przeciw poceniu się, przeciw bakteriom, wirusom, rota wirusom, pneumokokom czy chorobie wściekłych krów... No ale przegląd ciała robić trzeba. Najpierw suplement na wypadające włosy. Następnie na ładne paznokcie i na koniec zamiast maseczki biorę suplement przeciw starzeniu się. Życie seksualne istnieje tylko po wzięciu tabletki. Ostatnim suplementem, jaki biorę jest ten, żeby z tego wszystkiego się nie zesrać.

 

Tak! Jestem suplementowym hejterem. Śmiało linczujcie. Nie uznaję całego tego syfu. Wciskają nam sztuczne zamienniki wszystkiego, zamiast postawić na edukację. Obawiam się, że nawet nikt do końca tego całego suplementowego procederu nie kontroluje. Nie uważam, że wszystkie bez wyjątku są złe. Dopuszczam stosowanie w przypadku, kiedy takie jest zalecenie lekarza albo nie można dostać naturalnego składnika, którego brakuje w organizmie.


Zdecydowana większość suplementów to nic innego jak witaminy, czy minerały. Wrócę tu do ładnych paznokci. W pewnym momencie zauważamy, że robią się one mniej ładne i zaczynają pękać. Co wtedy robimy? Idziemy do apteki, zielarki, znachorki, szamanki albo wojownika Jedi i dostajemy jakiś suplement na paznokcie. Jednak czy jest to jedyny sposób na ich poprawę? Hola! Mamy 21 wiek. Wszystko jest w Google. Można bez problemu znaleźć w necie, co wpływa na kształt i twardość paznokci, oraz jakie naturalne produkty mogą nam tego dostarczyć. Brakuje nam żelaza? To można kupić sok z buraka albo szczerzej wprowadzić je do naszej diety. Takich przykładów jest mnóstwo. 

Najlepszą reklamą, jaką ostatnio słyszałem, był suplement o nazwie acerolcośtam. W każdym razie jest po części robiony z naturalnej aceroli i ma za zadanie zwyczajnie zwiększyć poziom witaminy c w organizmie. Gdzie tu sens i logika? Mamy kupować sztuczną acerolę i sztucznie podawać, płacąc za to, czort wie ile, kiedy możemy pójść do sklepu zielarskiego, a czasem do zwykłego zieleniaka i kupić prawdziwy sok z aceroli? No krew mnie zalewa. Niedługo dojdzie do tego, że zrobią tabletkę zawierającą naturalne piwo. Wyobraźcie sobie swojego faceta, który ogląda finał mistrzostw świata w piłkę i zamiast pić piwo, to zajada tabletki?


Suplementy to nie leki


Zdarza się, że te dwa pojęcia są mylone. Suplementy nie mają tak rygorystycznych norm. Nie są także dokładnie badane przed wpuszczeniem na rynek. Zbyt łatwo dajemy się mamić. Wystarczy, że powiedzą o suplemencie, że jest zrobiony z wątroby rekina, to już hura i lecimy do apteki. Gdyby zrobić suplement z wątroby świni, to też byśmy kupili, gdyby ktoś powiedział, że podnosi odporność? OO albo wyciąg z porostu islandzkiego. Fajnie, lećmy i kupujmy, zupełnie nie znając właściwości tej rośliny. Tak samo nie mamy pewności, że nie jest to zrobione z glonów z jezior mazurskich. Skoro jednak mówią, że z porostu islandzkiego to tak jest. Gdyby ktoś wprowadził wyciąg z jajec knura i powiedziałby, że będziesz żyć o 5 lat dłużej przez to, to raczej tego nie kupisz, ale jak słyszysz jakąś nazwę po raz pierwszy, to zaczynasz się zastanawiać.

Nie muszę, to nie biorę. Co nie oznacza, że postępuje właściwie. Każdy ma prawo się pomylić. Ja jednak wolę dobrze i dużo zjeść, niż nadrabiać to prochami.



Podobne posty:

-po co chodzić do lekarza?
-jak przypadkiem pozbyłem się łupieżu?
-czy zaszczepić swoje dzieci?

45 komentarzy:

  1. Staram się nie zjadać suplementów ale ostatnio skusiłam się na Therm Line i nie powtórzę tego nigdy więcej. Myślałam, że serce mi wyskoczy z klatki piersiowej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tylko czasem coś z magnezem łykam i w sumie tyle ale to też nie cały czas... Pozatym może nie odżywiam się mega zdrowo ale jednak myślę że wystarczająco dobrze by mi czegoś szczególnie nie brakowało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zdrowo nigdy się nie odzywialem i nie mam zamiaru. Wlasnie kończę jeść świeżo upieczony boczuś;)

      Usuń
    2. O fuj... Boczuś... Nie lubię... Z mięsa to tylko pierś z kuraka jadam... :-P

      Usuń
  3. Cóż, ostatnie raporty o suplementach są przerażające :/ Ja ostatnimi czasy apteki unikam ile się da, a częściej odwiedzam stoiska i sklepy eko, bio czy jak je tam nazwać ;) Suplementów nie skreślam, bo rodzinne historie pokazały, że mimo dobrego jedzenia niedobory pewnych substancji mogą okazać się bardzo złe w skutkach. Trzeba tego jednak używać z głową i brać ze sprawdzonego źródła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Niedobory są wskazaniem do wzięcia jakiegoś wspomagacza, ale ludzie zaczynają brać nawet jak wszystko jest w normach..

      Usuń
  4. no masakra a dzieciom już od małego, tulneo na dobry sen, wzrostan na wzrost i apetizer na chęć jedzenia jakaś masakra... jeszcze dla dzieci na koncentracje by lepiej się uczyło lepiej zapamiętywało ciekawe kiedy zaczniemy świecić tą sztucznościom...

    OdpowiedzUsuń
  5. Podpisuje się rękami i nogami pod tym postem. Ja nie lykam żadnych suplementów i pewnie nigdy nie będę. Jedząc zdrowo dostarczamy do swojego organizmu wszystkie potrzebne mikro i makro elementy, witaminy więc po co faszerować się chemia ;)
    Ps: zapomniałeś o suplementach przeciw chrapanie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Braaaaaaaawo! Nie dość, że tematyka mi szalenie bliska- jestem mamą i chcę zdrowia dla moich bliskich, a dodatkowo mam też epizod z kierunkiem "dietetyka".
    Święte słowa- brakuje u nas edukacji, świadomości... Widziałeś skład syropków na odporność dla dzieci? Składnik, którym wręcz krzyczą z reklam stanowi jakiś minimalny procent- reszta to cukier (największe gówno dla naszej odporności) i dodatki, których nazw czasem trudno wymówić.

    Moim zdaniem ktoś powinien bardziej przyjrzeć się tym wszystkim reklamom, bo niestety cała masa ludzi "łyka" ten kit, który tam wciskają.

    Jedyne co dopuszczam w suplementacji to wit. D3 w okresie jesienno-zimowym, kwas foliowy przed poczęciem i kwasy omega, tym którzy ich potrzebują w większej ilości, a nie jedzą produktów w nie bogatych- namów niektóre dzieci do zjedzenia ryb, czy wypicia oleju :)

    Potrzeba nam jeszcze masy czasu aby zmienić myślenie, ale patrząc po wielu blogach- widzę światełko w tunelu. U mnie również niebawem podobny wpis, może nie o suplementach, ale o tym, co robimy, żeby ich nie brać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Podpisuję się pod Twoim tekstem! Mam znajome, które pracują w firmach sprzedających suplementy i wmawiają mi jakie to cuda na kiju są! Jak cudownie się po nich czują, że nie choruja i do tego chudną bez stosowania drakońskich diet! A ja wpierdzielam czekoladę, jem na co mam ochotę i wyniki mam dobre, a że w krzyżu łupie, że migreny męczą....a jest ktoś na świecie totalnie zdrowy?

    OdpowiedzUsuń
  8. Suplementy... Osobiście nie biorę, ale jeśli ktoś potrzebuje np. żelaza bo nie je mięsa to ok;)
    Ciekawa jestem ile osób biorących seplementy patrzy na skład i zapotrzebowanie na nie i bierze je w sposób przemyślany...

    OdpowiedzUsuń
  9. O, wpis na czasie!! Byłam dziś w aptece samoobsługowej i szukałam odpowiednich specyfików (mniejsza o to co to miało być). podeszła do mnie pani - ambasadorka marki,który teoretycznie miał coś co miało mi pomóc. Tłumaczę więc pani w czym rzecz, a ona wzięła mnie na stronę i mówi: pani podejdzie do farmaceutki u niej kupi odpowiedni lek - to moje, to sama chemia...
    Tak więc tego...

    OdpowiedzUsuń
  10. Swego czasu jakieś tam suplementy na włosy brałam, ale nie widziałam po nich większej poprawy. Wydaje mi się, że to bardziej taki efekt placebo. Bierzesz - i jesteś skłonny nawet wmówić sobie, że działa. A w gruncie rzeczy - pic na wodę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem tego samego zdanie. Brałam kiedyś przez miesiąc suplementy na włosy i żadnej poprawy nie było. To zwyczajne mydlenie ludziom oczu.

      Usuń
  11. Jest w tym trochę prawdy, ale ja nie jestem za skrajnościami w żadną stronę. Niektorych witamin nie jesteśmy w stanie wykrzesać z naturalnych produktów o każdej porze roku, wiec nie mam nic przeciwko wspomaganiu się zimą D3 w kapsułkach itp. Zdrowy rozsądek ponad wszystko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jasne. Tak jak napisałem, i ja dopuszczam stosowanie w sytuacjach, kiedy nie możemy dostać naturalnego zamiennika:)

      Usuń
  12. Ja suplementuje magnez, ale w postaci cieklej ala naturalny syrop z wycisnietych owocow I warzyw, ktory wchania w 70%. Ogladajac polskie reklamy to 3/4 to reklamy lekow. Normalnie sami lekomani w Polsce czy po prostu swietny biznes? :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Najważniejszy jest zdrowy rozsądek, aby nie popaść z żadną ze skrajności.

    OdpowiedzUsuń
  14. Niestety, prochami różnego rodzaju nas zarzucili. Przykre to jest bo wiele ludzi, szczególnie starszych nie ma zupełnie świadomości naciągactwa firm farmaceutycznych. Lekarze też nie są bez winy przypisują co popadnie, z czego mają jakiś tam zysk.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja tam nic nie biorę i nie czuję takiej potrzeby :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie ma to jak naturalne produkty

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja w ogóle nie używam suplementów. Koncerny farmaceutyczne kreują potrzeby, a potem chcą te potrzeby zaspokajać. To chore.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja lykam tylko tablety na uspokojenie. NIE Jestem za suplementami, ale czasem po prostu trzeba i już ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. ja zawsze biorę suplementy ;p przyzwyczaiłam się...

    OdpowiedzUsuń
  20. My używamy, ale z umiarem. Mąż bierze magnez i wit. C z naturalnej aceroli. Syn probiotyki i też naturalna witamine C oraz pije tran. Ja stawiam na zioła i przyprawy takie jak czarnuszka, imbir, kurkuma.. Dodaje je dosłownie do wszystkiego :)

    Świetny tekst!

    OdpowiedzUsuń
  21. Uciekam od suplementów najdalej jak tylko się da, w naszej rodzinie nie ma dla nich miejsca. Jest tyle możliwości, a by w naturalny sposób dostarczyć organizmowi tego, co potrzebuje, że nie ma potrzeby sięgać po te tylko pozornie zdrowe suplementy.

    OdpowiedzUsuń
  22. Po prostu żyjmy. Nie popadajmy w letarg i monotonię, którą zapewniają nam suplementy. Dbajmy o przygotowanie sobie kawy czy założenie okularów. To wszystko składa się na naszą rzeczywistość. Nie chciałabym zastąpić tego małą kapsułką, bo uwielbiam wypić kawę patrząc przez okno i czytając gazetę

    OdpowiedzUsuń
  23. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  24. Z suplementami jest tak, że każdy nadmiar (wszystkiego) szkodzi. Dla firm farmaceutycznych to złoty interes. Jedyne suplementy jakie podaję to magnez...i tyle. Bo widziałam że syn ma jego niedobory a nie jest akurat fanem produktów które go zwierają (łącznie z gorzką czekoladą, orzechami i kakao). Ale bez przesady, ludzie jak się czegoś uczepią to nie mają umiaru. A już jak usłyszą że reklama mówi że to "cacy" to każdy grosz oddadzą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie. Jak dziecko ma niedobory, to wspomóc organizm trzeba. Oczywiscie, ze to zloty interes...

      Usuń
  25. Też zauważyłam, że co druga reklama dotyczy właśnie suplementów i bardzo mnie to denerwowało. Teraz nie mam telewizora więc nie muszę się denerwować :D najbardziej nie lubię, gdy matki faszerują tym dzieci i dziwią się, że ich dziecko niechce jeść owoców i warzyw. A dziecko niechce jeść, bo ma tego w organizmie już nadmiar, dzięki małym tableteczkom...

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja ogólnie jak nie muszę to też nie biorę, ale czasem po prostu trzeba (bolesny okres lub choroba). Jakby człowiek miał łykać tabletki na zakwaszenie organizmu, na gromadzącą się wodę w organizmie, na wzdęcia, na piękne paznokcie, skórę i wąsy, na koncentrację, na ból dupy, to spokojnie by mógł się taką garścią najeść. Jeszcze nam na starość przyjdzie łykać tabletki, więc lepiej teraz odpuścić organizmowi.

    OdpowiedzUsuń
  27. Masz Świętą Rację! Sama szykuję się do obsmarowania tych suplementów dla dzieci...a zwłaszcza jednej reklamy ;)
    Krótko mówiąc - denerwuje mnie ogromnie, że nie możemy nagle żyć normalnie bez jakichkolwiek wspomagaczy...na wszystko

    OdpowiedzUsuń
  28. Jeśli już coś biorę to jest to magnez albo jakiś skrzyp na paznokcie, który swoją drogą jakiś szczególnych efektów mi nie przyniósł :) Ale jak tłuką ludziom w reklamach weź to na odporność, to na cerę, to na stawy, to na wątrobę... to potem wychodzą z Apteki z takimi siatami, jakie ja wynoszę z marketu ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Ja się suplementuję. zaufałam rok temu pewnemu producentowi tylko dlatego, że miałam pewność, że jego suplement pochodzi z dobrego źródła i duuużo na tym skorzystałam - pod różnymi względami. Ale zazwyczaj dość nieufnie podchodzę do tego typu produktów i jednak uważam, że lepiej sie suplementować zdrową żywnością i aktywnością fizyczna. i ednorfinami :D

    OdpowiedzUsuń
  30. Musiałam suplementowac Wit B, ale poprawy nie widziałam także zrezygnowałam. Tak to teraz tylko witaminy D dzieciakom ;) i staramy się zdrowo jeść.

    OdpowiedzUsuń
  31. Polska jest chyba krajem, w którym jest najwięcej reklam suplementów.

    OdpowiedzUsuń
  32. Staram się unikać wszelkich suplementów.
    A co do super promocji to faktycznie coś w tym jest - ludzie wolą zapłacić więcej, bo wydaje im się, że dostaną w zamian lepszy produkt. Ostatnio chciałam sprzedać samochód i wystawiłam go za niską kwotę żeby już nie zajmował miejsca parkingowego, bo nie był mi potrzebny. I co? Każdy kto dzwonił pytał co z nim nie tak że taki tani.

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.