Czy dzieciństwo spędzone na wsi można miło wspominać?

2/15/2017 06:10:00 PM

Jestem ze wsi.

 
Pochodzę spod lubelskiej wsi i nie wstydzę się tego ani trochę. Nie wyjechałem również do stolicy szukać lepszych dni jak pewien Grzesiu. Moja wieś była tak ogromna, że wystarczyło trzy razy kamieniem rzucić, by być na drugim jej końcu. Czwarty raz był zabroniony, ponieważ kamień leciał już do sąsiedniej, a na co komu awantura? Żyłem jak Pan, Dziedzic i Hrabia! Serio. Mieszkałem w starym zabytkowym dworku. Na górze były mieszkania, a na dole szkoła, idealnie! Schodami na dół i jestem na lekcjach. Pięknie. Mieszkałem w pałacu, a warunki miałem takie, że obecnie, gdyby jakaś kontrola do chałupy wpadła, to z marszu dzieci zabierają. Bieżąca woda była tylko na korytarzu. Żeby coś ugotować, to mama musiała rozpalić w kuchni. Część z was nawet nie wie, o co chodzi w tym temacie. Fajerki na oczy nie widzieliście, a dla mnie to była codzienność. To wszystko nic. Najgorzej było z toaletą, która stała w oddzielnym murowanym budynku 30 metrów dalej. Nie było tam pięknego ceramicznego kibelka z deską wolno-opadającą. Była tam tylko dziura. Takiego mieszkania nawet Katarzyna Dowbor z ekipą nie podjęłaby się remontować.





To jednak tylko warunki. Nie znałem innych, więc dla mnie było to normalne. Strasznie wygląda, patrząc z boku. Nie miałem pięknej chaty, ale miałem coś, o czym dzieci w miastach mogą tylko pomarzyć. Miałem wolność.

Wolność na wsi.


Moje podwórko nie ograniczało się do kilku arów powierzchni. Nie ograniczały mnie płoty, siatki, czy pies sąsiada. Mogłem wyjść przed dom i ruszyć w stronę, którą tylko chcę, bez obawy, że komuś będę przeszkadzał. Nie ograniczały mnie skrzyżowania, światła, stanie w korku jak rodzice odwożą do szkoły. Nie musiałem wracać do domu najkrótszą drogą i to z opieką, żeby mnie przypadkiem ktoś w bramie nie napadł. Nic nie musiałem. Dzieci w miastach miały swoje atrakcje. Place zabaw zasrane przez okoliczne psy. Nie było kiedyś przecież ogrodzeń. Miały kina, domy kultury, świetlice. Chodziły na różne zajęcia pozalekcyjne. Treningi, na których mogły rozwijać swoje umiejętności. Na mojej wsi tego nie było, ale atrakcje, jakie my mieliśmy, to teraz mogłyby nie zostać dobrze odebrane. Place zabaw były wszędzie, gdzie można było coś zrobić. Zrobić, bo o kupnie czegokolwiek nie było mowy. Mieliśmy piękny park, w którego centrum stała moja chata. Korzystaliśmy z jego dobrodziejstw. Nie zdajecie sobie sprawy, ile radości może dać jedno fikuśne drzewo. Trochę inicjatywy i chęci rodziców czy dziadków i po chwili mieliśmy drabinki, linki i inne przyrządy do zabawy na tym drzewie. Była łąka w miarę równa, więc nie ma lepszego pomysłu, jak zrobienie boiska. Ktoś wyciął drzewo, ktoś wystrugał bramki, ktoś zamocował. Każdy chłopak na wsi umiał sam naprawić swój rower. Ktoś złapał kapcia, to nie było jechania do warsztatu, czy do miasta po coś, tylko szło się do sąsiada i pożyczało się dętkę albo łatki jak nie miało się swoich. Każdy chłopak był myśliwym. Wiedzieliśmy doskonale jaka leszczyna będzie się idealnie nadawała na zrobienie łuku i ile razy można maksymalnie nakręcić sznurek, żeby cały łuk nie pękł. Nie było blogów. Rodzice nie wyszukiwali w Google DIY. Wszystkie DIY wymyślaliśmy sami na potrzebę chwili. 

Broiłem jak każde dziecko, a za brojenie była kara. Za lekkie przewinienia był szlaban. Np. zakaz grania w piłkę z kolegami przez 2 dni! Za ciężkie przewinienia był zwyczajny wpierdziel pasem. Tak, tak. Klapsy be... i żadnego klapsa nie dostałem. tylko pasem albo sznurem. Gorsze dla każdego dzieciaka było jednak siedzenie w domu z wiedzą, że koledzy latają za piłką. Wpierdziel, to tylko wpierdziel. Pasem nie bolało wcale. Gazety w majtkach skutecznie amortyzowały uderzenia. Teraz jest trochę odwrotnie. Teraz dzieci się straszy tym, że będą musiały iść na dwór. Matko, jak ja miałem powiedziane, że miałem wrócić na 20, to wracałem na 20. Jak było lato, to wychodziłem rano i wieczorem wracałem. Nie myślałem o obiedzie. Nie było na to czasu. Jak zgłodnieliśmy z kolegami, to pozbierało się po parę butelek i było na ciastka czy lody. Każdą chwilę wykorzystywałem maksymalnie. Zdarzało się, że miałem do domu kilometr, a  była 19:55 i nie było ani jednej sytuacji, żebym się spóźnił. 


Życie na wsi uczy.


Wieś uczy. Mnie nauczyła bardzo wiele. Żeby odróżnić pszenicę od żyta, nie potrzebowałem korzystać z podpowiedzi Google. Patrzyłem i wiedziałem. Wychodząc z domu nie musiałem się zastanawiać co to za drzewo. Wiedziałem i już. Akacja, Buk, Czerwony Buk, Dąb, czy moja ulubiona Lipa. Każde z wymienionych miało statut pomnika przyrody. Łącznie takich drzew w moim parku było 9. Pięknie nie? A Czy Wy dzieci wychowane w mieście, widzieliście kiedykolwiek drzewo oznaczone pomnikiem przyrody w środowisku naturalnym? Nie pytam o ogrody botaniczne skanseny czy atrakcje turystyczne Islamabadu? Kilkadziesiąt metrów od mojej chaty rosło drzewo korkowe. Widzieliście kiedyś? Odpowiedź brzmi-nie. Takie drzewo było tylko jedno w Polsce. Pamiętam jak dziś, jak walnął w nie piorun. Przyjechali na drugi dzień ekolodzy, geolodzy i inni, których nie potrafię wymienić, w celu pobierania szczepek czy jak tam to się nazywa. Podobno żadna się nie przyjęła. 

Mój ojciec nauczył nas łowić ryby, jak miałem może 4 lata... Pasja została do dzisiaj, jednak czasu obecnie na to brak. Do lasu jak wchodziliśmy, to nie po to, żeby porobić fajne zdjęcia, czy pooddychać świeżym powietrzem, ale po to, by zbierać grzyby. Bardzo dobrze nam to wychodziło, ale akurat w tym, to zawsze byłem najsłabszy w rodzinie. 

Mieszkanie w parku. Dużym parku. Blisko kilkanaście stawów, łąki, las. Nie było zaskoczenia jak blisko podchodził jakiś zwierz. Przyszła sarenka? Fajnie. Niech się pasie spokojnie. Nikt nie wariował. Nikt nie leciał po aparat, bo nie było ich nawet. W pamięci do końca życia będę miał obraz, jak wychodzę po wodę na korytarz a tam na kranie z wykręconym ryjem spokojnie siedzi sobie Sowa. Kurde, ona była prawie tak duża, jak ja. W mieście na 4 piętrze w bloku raczej nie spotykane.

Do dzisiaj mam wiele miłych wspomnień. Głos Pana Henia z dużego Fiata jak podjeżdżał pod sklep i na cały regulator się darł-POMIDORY!!! POMIDORY!!! Wszystko takie świeże. Wszystko takie piękne. Mimo tragicznych warunków mieszkalnych. Mimo, że nie było pieniędzy na ciuchy Armaniego. Akurat w tej kwestii się nic nie zmieniło, to miałem szczęśliwe dzieciństwo. Na mojej Wsi.

Podobne posty:
-czy kiedyś było lepiej? 
-dlaczego warto wybrać małe miasto?

47 komentarzy:

  1. Ja rowniez pochodze ze wsi, co prawda mieszkalam w bloku od ukonczenia 5r.z. i mialam "luksusy", ale kazde wakacje i ferie spedzalam u mojej babci, ktora mieszkala tuz przy lesie i rzece. najpiekniejsze moje wspomnienia.... do dzis odwiedzam moja babcie w tym samym domku (juz z lazienka i biezaca woda, bo wczesniej byl "wychodek"i woda ze studni"), moje dzieciaki kapia sie w tej samej rzece i biegaja boso po placu. kiedys lowilismy raki, budowalismy baze, jedlismy slonecznik prosto z ogrodka, siedzielismy na drzewie jedzac orzechy. cudowne wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Złowić raka w rzece..Pięknie.. U nas na to zbyt brudne wody.. Tylko jeziora.. ;)

      Usuń
  2. Mam 30 lat na karku prawie i przez 20 lat mieszkałam na wsi. Potem wyjechałam na studia do Lbn, potem była Warszawa, teraz co roku na kilka miesięcy Gdynia ale... zawsze wracam na wieś. Bo kocham ją całym sercem. Kocham te 3 domy na krzyż, dziurawą drogę i biedrę 7 km dalej. Serio. I wiem że nigdzie nie będziemy tak szczęśliwi jak tu. Np dziś. wyszłam z domu a 10metrów dalej pasło się stado saren! Dla mnie to odjazd. Tylko z myśliwymi tu walczę, ale to inna historia, bo dziady mi po ogródku ze strzelbą biegają ;) Z ciekawości spytam, bo kocham zabytkowe dworki- gdzie to?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejscowość nazywa się Olszanka. Między Lublinema Zamościem. Mniej więcej w połowie:) myśliwi to utrapienie.. nic nie poradzimy...

      Usuń
    2. miałam koleżankę z Olszanki na roku, tylko nie pamiętam którą ;)

      Usuń
  3. Ja też od dziecka na wsi - i pewnie już się to nie zmieni (a przynajmniej nie w najbliższym czasie, bo trzyma nas tu kredyt hipoteczny). Z tym że akurat w mojej miejscowości bardzo dużo się od czasów mojego dzieciństwa zadziało i poszło w kierunku "miejskości". Teraz to taka "niby wieś, a wcale nie wieś". Ciągle budują się nowe bloki, nasza dawna polna droga zamieniła się prawie w autostradę, a krowy, konika czy drobiu to już u żadnego gospodarza nie uświadczysz. Także chyba wolałabym jednak życie w mieście na ten moment - bo lepszy dostęp do wszystkiego (edukacja, praca itd.), a same warunki mieszkaniowe i okolica w sumie niewiele się różnią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polska sie rozwija.. Szkoda, ze nie wszedzie jednakowo. Dokladnie tak jak mowisz. Coraz bardziej miejska sie staje ta Polska wies

      Usuń
  4. Też wychowałam się w małej miejscowości i bez wygód. Tęsknię za czystą wodą prosto ze studni, za lasem pełnym grzybów i jagód...

    xxBasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz juz nie bardzo sie studnie znajdzie.. ;(

      Usuń
  5. To ze mnie też chyba szczęściara, bo mimo tego, że urodziłam się w Szczecinie, każde wakacje spędzałam albo na wsi zabitej dechami (serio!!!) albo u rodzinki w Skierniewicach, gdzie tak jak piszesz- nie było płotów, a wolność mierzyło się w arach :) I choć czasy mojego dzieciństwa, to również jeszcze nie czasy, kiedy rodzice zabierali dzieci na wakacje all inclusive, ani google, czy DYI, miałam jednak świadomość, że moje koleżanki i koledzy spędzają wolne od szkoły inaczej, to i tak w życiu bym się z nimi nie zamieniła!!!! Nigdy. I chociaż nasze rodzinne stosunki przez te wszystkie lata uległy sporemu ochłodzeniu, czasy się zmieniły, to i tak z wielkim sentymentem i rozrzewnieniem będę wspominać każdy wyjazd na wieś, czy do Skierniewic. Moja rodzina miała sady, gdzie wchodziliśmy na każde możliwe drzewo- 1września, co roku mogłam śmiało startować w konkursie na najbardziej obdarte i posiniaczone nogi :) Wieczorami robiliśmy ogniska i darliśmy japy na całą okolicę, w repertuarze głównie "Czerwone Gitary" :) Nikt z dorosłych nie pilnował, żebyśmy o 21 umyci leżeli w łóżkach, bo dorośli wiedzieli, że są wakacje, a wakacje są raz w roku. Poza tym- byli zajęci sobą i nie schizowali się, czy aby na pewno wystarczająco dużo czasu spędzają razem z nami i czy sprawdzają się jako rodzice. To były czasy, kiedy trendy było nie spędzać z dzieckiem więcej czasu, niż ono się tego domaga. W praktyce wyglądało to tak, że jak już naprawdę byliśmy głodni, to wpadała do domu ferajna dzieciaków i napotkaną dorosłą kobietę pytała, czy jest już obiad :)
    Ach, łezka się kręci. Ostatni opowiadałam koleżance z pracy, jak podczas tych wakacji zbieraliśmy stonkę do słoików, bo ciocia miała też ziemniaki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co tu duzo mówić. Po prostu pieknie! Zbieranie stonki haha tez pamietam. Do tego wyscigi chrabaszczy..

      Usuń
  6. Od urodzenia mieszkam w tym samym domu na wsi koo małego miasteczka... Cudownie wspominam swe dzieciństwo...
    I choć teraz tu u mnie na wiosce już bardziej nowocześnie to cieszę się że i moje Dziecko ma choć część tego co ja... Np dziś byliśmy na długim spacerze po polach i widzieliśmy stado saren a na łące mamy staw na którym jeździ na łyżwach :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudnie! Teraz wszedzie lodowiska. Kaski.. Lyzwy za nie wiadomo ile.. Kiedys to nie mialo znaczenia.

      Usuń
  7. Anonimowy00:13:00

    Dzieciństwo :) A sąsiadów pamiętasz? :-P

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja ze wsi nie pochodzę, jestem mieszczuchem, ale każdy wolny czas (wakacje, ferie, weekendy, święta) spędzałam na wsi u jednych dziadków, u drugich dziadków, u cioć, wujków, kuzynów i właśnie z wsią mam najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa. Dziś już niestety tak często nie bywam tam, ale nie mam też 10 lat i beztroskiego życia, gdzie szkoła była najgorszym problemem. Mój mąż pochodzi ze wsi, za dzieciaka mieszkał w pałacu, żal patrzeć na tę ruinę jaką się stał(pałac nie mąż :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;) palacyki sa piekne.. Szkoda, ze tak malo osob sie nimi interesuje.

      Usuń
  9. No i fajnie :) Ja się wychowałam w mieście, ale w jakby wiejskiej części i też nie narzekam :P
    Cisza i spokój to jest to <3 No, chyba że ktoś sobie działkę kosi albo lisy wyją w nocy xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha.. Ja na studiach na imprezie gonilem lisa po calym osiedlu;)

      Usuń
  10. ja kocham wieś:) mamy tam działkę obecnie a wcześneij do prababci jeździliśmy. uwielbiam ciszę, spokój i obecność natury:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Każde lato spędzałam na wsi. Błagałam Mamę, żeby pozwoliła wyjechać mi jeszcze przed zakończeniem roku i za każdym razem wracałam 31 sierpnia. To były najwspanialsze chwile mojego dzieciństwa ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Każde wakacje spędzałam na cempingu z dziadkami na wsi :) Tam dopiero odpoczywałam i teraz mi tego często brakuje :) Masz rację, kiedyś nie było blogów, ba! nie było internetu i wszyscy sobie świetnie radzili! Nawet komórek nie było, a rodzice nie bali się nas wypuścić na dwór, powrót do domu to była prawdziwa kara :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wieś i miasto, dwa różne światy, bardziej widoczne było to zwłaszcza kiedyś. A swoją drogą, dworek piękny :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja wprawdzie wychowałam się w mieście, ale wakacje na wsi bardzo lubiłam- najlepsze obozy jeździeckie to było spanie w przyczepie i chodzenie w nocy do wychodka z psem, bo w okolicy kręcił się wilk i trochę się sami baliśmy ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Właśnie dzieciństwo spędzone na wsi najmilej wspominam, teraz staram się, aby moje dzieci miały okazję gromadzić tak cudowne wspomnienia i wrażenia. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale miałeś fantastyczną chatę!! :) Co się z nią stało? Twoja rodzina nadal tam mieszka?

    Wspomnienia ekstra. Ja wychowałam się w małym miasteczku takim ok. 5000 mieszkańców i miałam wspaniałe dzieciństwo, nie mogę narzekać. Wolności i świetnych pomysłów i nam nie brakowało ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Piękny ten Wasz dworek! Szkoda, że tak zniszczał. Klimat mieszkania jak z filmów ;)
    Ja jestem z miasta, ale co najmniej 1/3 roku w dzieciństwie spędzałam na wsi latając po polach, lasach, etc. Kilka lat temu przeprowadziłam się na wieś na stałe i uważam to za jedną z najlepszych życiowych decyzji :D
    Ale powiem Ci, ze dzieci z miasta też mogą mieć wolność - wszystko zależy od psychiki rodziców ;) Były czasy, że cała dzielnia była nasza - spędzaliśmy tam z ekipą po kilka godzin dziennie biegając po okolicznych podwórkach nie korzystając z żadnych sztucznych urozmiaicaczy czasu. Tak więc wolność zaczyna się w głowie :) Tyle tylko, że daleko od przyrody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy11:14:00

      Dworek nadal jest :) tylko ze teraz to melina żuli...
      Ale nadal we wsi jest pięknie :)
      Olszanka :)

      Usuń
  18. A teraz jest aplikacja w smartfonie do rozpoznawania gatunków drzew;)

    PS. Ja miastowa pełną gębą. Z blokowisk. Ale o nudnym dzieciństwie absolutnie nie było mowy! Były bazy, granie w pikuty, podchody i inne takie. A na wakacje jeździłam między innymi do kochanego Pradziadka na wieś. Tam nie było nawet parku:) A mimo to spędzałam tam najlepsze wakacje pod słońcem.

    OdpowiedzUsuń
  19. Niesamowite miejsce, szkoda że popada w ruinę. Może ktoś, kiedyś...
    Fajerka, sławojka - nie jest tak źle :) To również moje dzieciństwo. Zawsze ubolewałam, że nie mam dziadków na wsi, ale jak z perspektywy czasu patrzę jakąś namiastkę miałam. Dziadkowie mieszkali w swoich domach, z ogrodem, hodowali a to jakieś ptactwo, a to królik, a to owce. Także nie było tak źle. Wspomnień mnóstwo. Ale zawsze mnie ciągnęło na wieś. Więc jak tylko miałam okazję wyjazdu do jakichś kuzynów czy babć koleżanek, chętnie korzystałam. A i pod blokiem nudy nie było. Wtedy. Podejrzewam, że teraz może być inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  20. Z tym pasem to mi przypomniales... mnie bolalo I to bardzo :-(
    Ja wychowalam sie w duzym miescie, ale wakacje mialam fajne, bo albo u babci na dzialxe albo u drugiej. Dziecinstwo kojarzy mi sie z wolnoscia, ale czasy sie zmienily... mam nadzieje, ze moi chlopcy beda miec troche milych wspomnien z podworka :-)

    OdpowiedzUsuń
  21. Dzieciństwo na wsi to coś ekstra (potwierdzam :)
    Inna sprawa, że natura nas wyposażyła w jakiś mechanizm, dzięki któremu dzieciństwo jest ekstra niezależnie od okoliczności ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. ja spędziłam dzieciństwo na wsi, do 7. roku życia mieszkałam na wsi i jest o okres, który bardzo miło wspominam

    OdpowiedzUsuń
  23. Dzieciństwo ma to do siebie, że zazwyczaj wspominamy je dobrze...przynajmniej do pewnego momentu. To na wsi z pewnością obarczone jest mniejszą liczba ograniczeń, nakazów i zakazów i ma w sobie więcej wolności, o której pisałeś. Ale też pewnie uczy więcej z dziecin związanych z naturą, tym jak toczy się życie i zależności między człowiekiem, a światem zwierząt i przyrody. Zaś dzieciństwo w mieście uczy innych rzeczy. Jednak gdybym miała wybór wybrałabym wieś. Więc zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja spędziłam dzieciństwo w mieście, ale generalnie wydaje mi się, że to właśnie osoby wychowane na wsi mają więcej do wspominania. Mimo wszystko w mniejszych miejscowościach jest więcej miejsc, w których można hasać, jest chyba też czystsze powietrze... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w sumie to ciężko mi porównać bo w większym mieście za dzieciaka nie bywałem za często

      Usuń
  25. Piękne dzieciństwo! Pamiętam czasy kiedy miałam okazję być raz na wsi u dalekiej urodziny. Ta slizgawka zrobiona z pompy na podwórku. Latem ta cisza i spokój. Bez wiecznego upoimnania. To były piękne czasy.

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja też wychowałam się na wsi. Wolność, swoboda, wiele placów zabaw-to też smak mojego dzieciństwa. Do tego nogi poparzone latem pokrzywą :-) A najmilej wspominam to jak podczas choroby np. wiosną nie mogłam wychodzić z domu tylko miałam przykaz przebywać w ciepłym domu. To dopiero była kara. Jak nikt nie widział uciekałam mamie przez okno.

    OdpowiedzUsuń
  27. Anonimowy16:53:00

    Andrzej ale nakręciłeś temat tylko z tym pasem nie przesadzaj Jurek nie taki zły ale fajnie temat super pozdrawiam Gruby.

    OdpowiedzUsuń
  28. Nigdy nie miałam okazji mieszkać na wsi. Wychowałam się i nadal mieszkam w małym miasteczku i dla mnie zawsze było to miejsce idealne. Z dala od zgiełku dużych miast, a jednak nie na zupełnym końcu świata.
    Zawsze żałowałam jednak, że nie mogę jechać na wakacje to babci na wieś, bo moje obie babcie mieszkały w blokach, ale za to zawsze miałam do nich blisko.

    OdpowiedzUsuń
  29. Mojej rodzinie lata temu odebrano taki dworek w pod lubelskiej wsi, ale to akurat nie ten.

    OdpowiedzUsuń
  30. Wszystkie wakacje spędzałam u dziadków na wsi, i są to moje najlepsze wspomnienia~!

    OdpowiedzUsuń
  31. Nawet przez chwile nie żałowałam , ze wychowałam się na wsi .... jedna z lepszych rzeczy która przytrafiła mi się w życiu ;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Ja jestem miastowa, ale ze względu na dużą rodzinę ze strony Mamy, mieszkającą na lubelszczyźnie i zamojszczyźnie, wieś nie była mi obca. Wyjazdy na wieś, wakacje, był dla mnie ogromną atrakcją. Mam wiele wspomnień związanych z wsią. Ale moje serce jest w mieście :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Całkowicie się zgadzam. Dzieciństwo na wsi to coś niesamowitego (pewnie w mieście jest tak samo, tylko są inne "atrakcje", ale o tym nie wiemy, bo tego nie przeżyliśmy).

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.