Tego pytania bezwzględnie należy unikać.

3/02/2017 07:14:00 PM
Ja Andrzej. No to się ładnie przedstawiłem. Od zawsze byłem mistrzem w powiedzeniu czegoś nie na miejscu, No cóż. Taki już urok Pana męża mojej żony, czyli mój. Najgorsze jest to, że przeważnie wiem, kiedy powiedziałem jakąś gafę i  próbuję jakoś ratować sytuację zmianą tematu, ale czasem jest na to za późno.



Unikać głupich tekstów


Pamiętam, jak jednego razu szliśmy sobie grupką do baru. Była z nami nowa dziewczyna mojego kolegi i pewnym momencie poszła do lasu (bar przy lesie) za potrzebą fizjologiczną, tak zwaną jedynka, niecierpiącą zwłoki. Ja jako ten z bajerą wielką jak ego Wałęsy powiedziałem: tylko uważaj, bo Cię Rumuny porwą. Znajomi pobledli. Ja stałem jak debil nie wiedząc, o co chodzi. Zaraz mój kolega powiedział mi, że ta dziewczyna była niedawno w związku z jednym Rumunem, który ją prześladował. Nie miała wcale prywatności. Pozakładał jakieś podsłuchy i inne gadżety, które pomagały mu widzieć i słyszeć wszystko co ona robi. Z tego, co pamiętam, to miała z nim sporo problemów. Tak, że brawo ja! Zdobyłem czarny pas w dziedzinie taktu.

Zdanie, którego więcej nie wypowiem.


Jest jednak takie zdanie, którym nieświadomie zrobiłem przykrość innym osobom. Powtarzałem je wielokrotnie, śmiejąc się przy tym w głos. Nie potrafiłem czytać znaków, że robię coś złego, że krzywdzę innych swoimi słowami. Niejednokrotnie mówiłem to prosto w oczy i to bez zająknięcia. Dopiero od niedawna wiem, jak źle robiłem.

Wiecie, jak wyglądają rozmowy między facetami w pracy, gdzie jest luźna atmosfera? Przeważnie są dwa tematy. A nie! Przepraszam bo trzy. Zapomniałem o napieprzaniu na przełożonych. Tymi dwoma są samochody oraz seks..

Facet jak jest wyluzowany, to nie krępuje się wcale. Wali jak idzie i co mu na myśl przyjdzie. O ile nasz rozmówca przejawia jakiekolwiek poczucie humoru. Zdarzają się sztywni goście, co dla nich tylko praca się liczy, ale pod tym względem martwić się nie muszę w swojej pracy. Mam mocno wyluzowanych współtowarzyszy niedoli.

Chciałbym zacytować tutaj jakąś przykładową rozmowę, ale zbanują mnie w ciągu sześciu sekund, dlatego ograniczę się do ogółów. Mamy już temat seksu. Luźna rozmowa, kto kiedy ostatnio itp. W tym jeszcze problemu nie ma. Problem pojawia się w drugim etapie konwersacji, czyli rozpoczęciu podśmiechujek. Padają wtedy coraz bardziej odważne teksty. Bez zahamowań. Kto komu bardziej pojedzie. Takie teksty potrafią zaboleć, ale przy tak zgranej ekipie wszystko obracane jest w żart. Za to zawsze najbardziej obrywało się komuś, kto ma żonę dłuższy czas, a nie ma dzieci. Wiecie jakie teksty taka osoba słyszała i to dosyć często? „no na co czekasz? Czas ucieka!”, albo „tyle lat po ślubie i nic"? Jednak zawsze zdecydowanie najgorsze, jest zwykłe pytanie: Dlaczego nie masz jeszcze dzieci?

Sam wiele razy byłem uczestnikiem takich rozmów i również takie pytania zadawałem. Bez zastanowienia, czy moje słowa zostaną źle odebrane. Reakcja takich osób, nigdy nie wskazywała na to, że coś może być nie tak. Odpowiadały tylko, że nie chcą jeszcze dzieci albo podawały jakiś sensowny argument na wybronienie się. 

Dlaczego nie masz jeszcze dzieci?


O tym, jak bolesne mogą okazać się takie słowa, wypowiedziane na dodatek w formie żartu przekonałem się dopiero, jak założyłem bloga i zacząłem czytać Wasze. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak wiele par ma problemy z zajściem w ciążę. Jak wiele par jest bezpłodnych lub niepłodnych. Nie zdawałem sobie sprawy, że ludzie latami starają się o dziecko, płacząc w poduchę po kolejnym niepowodzeniu. Nie zdawałem sobie sprawy, ile czasu i pieniędzy kosztują takie starania. Wyjazdy do lekarzy–oczywiście prywatnie, robienie badań i Bóg wie, co jeszcze. Nie zdawałem sobie sprawy, że mój rozmówca, który tak jak ja, lubi sobie robić jaja ze wszystkiego, śmiać się i ogólnie cieszyć życiem, może robić to tylko na pokaz, a wewnątrz cierpi. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że w 21 wieku, gdzie medycyna jest na wysokim poziomie, ludzie jeszcze mogą mieć takie problemy. Zawsze myślałem, że bezpłodność, to choroba, która zdarza się tylko w filmach. Serio!

Zobaczcie, ile jest przypadków, gdzie dziewczyna zachodzi w ciąże po jednym razie przypadkowego seksu na dyskotece. Ile jest przypadków zwyczajnej wpadki, po której pierwsza myśl, to aborcja. Ile jest przypadków, gdzie po potwierdzeniu ciąży partner znika.

Teraz sytuacja z życia wzięta. Para, która przez bardzo długi czas się starała, idzie do znajomych. A znajoma oznajmia, że jest w ciąży. Wpadli i w sumie nie chcą tego dziecka, ale już za późno.

Co byście zrobili na miejscu tej pary, która tyle czasu walczyła? Pewnie nic. Przytaknęlibyście i pocieszyli, że dziecko, to nie koniec świata, bo zapewne wstydzili byście się powiedzieć takim problemie, z obawy przed? No właśnie przed czym? Odtrąceniem? Osądami? Szyderą? Kolega nigdy na wieść o czymś takim, nie zareaguje negatywnie, a jeśli to zrobi, to nie ma prawa nazywać się kolegą.

Dlaczego  nie masz dzieci? Pytanie, którego więcej nie zadam.

Podobne posty:
-Dlaczego podczas ciąży, partner jest nieobecny? 
-Jej dziecko umiera, a ona nie może przy nim być. 


22 komentarze:

  1. Ale fajny blog :-) Masz rację, to trudne pytanie i czasem człowiek nie pomyśli, jak czuje się bezdzietna osoba, która je usłyszy. Mi też zdarzyło się bezmyślnie zapytać. Jednak jest druga strona medalu. Ludzie o swoich problemach z płodnością też nie potrafią mówić wprost, ale może też i nie chcą - mają do tego prawo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokladnie. Jednak coraz wiecej o tym się mówi i słusznie!

      Usuń
  2. Chyba nigdy nie zadałam tego pytania. Serio! Jakoś nie przyszłoby mi na myśl o to pytać. Po pierwsze dlatego, że znam wiele ludzi z różnymi priorytetami, po drugie dlatego, że to dość krępujące pytanie... Tak jak mówisz, odpowiedzi może być wiele, a pytanie może wyrządzić wiele smutku. W ogóle unikam niewygodnych pytań ;) Tak mi łatwiej. A nie raz w trakcie luźnej rozmowy dowiem się więcej niż dopytując.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak. Podczas luźnych rozmów mozna sie wiele dowiedzieć. Jednak ja w tym luzie często przesadzam

      Usuń
  3. Masz rację. Często jest tak, że Ci którzy się nie starają mają dziecko, inni starają sie latami i dziecka nie ma. I takie pytanie chyba nie powinno padać, bo może ranić. U jednych po prostu okaże się, że starają się dłużej niż "norma" zakłada mimo, że wszystko jest w porządku, u innych okaże się, że walczą z niepłodnością. Dlatego dopóki ktoś sam nam nie powie, że nie chce mieć dzieci lub chce, ale nie może to lepiej nie poruszać tego tematu. Bo to bardzo rani.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny tekst! Sama często bez zastanowienia takie pytanie zadawalam. Już je będę. U nas przyjęło się w zwyczaju ze jak ktoś jest po slubie to musi mieć dzirci. Nie ma ze nie chce a jak już nie chce to znaczy ze jest z nim coś dziwnego,albo napewno nie mogą zajść w ciążę. To są prywatne sprawy i takie powinny zostać bez ocenianie i komentowania. P.s.fajny blog :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I u nas tak w rodzinie też jest. Nawet podczas zyczen swiatecznych takie padają... Ehh

      Usuń
  5. Hm, chyba też nie zadawałam tego pytania w luźnych rozmowach. Jeśli już, to były to rozmowy mocno przyjacielskie i to z osobami z którymi wiedziałam, że odpowiedzią nie będzie maskowy uśmiech. Taka nasza mentalność: szkoła, studia, praca, ślub - dzieci. Myślimy schematycznie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy i mówimy wielokrotnie schematycznie - bo czasami tak łatwiej: o pogodzie, o kolejnych etapach życia w tym o dzieciach lub ich braku. Aż tak biczować na Twoim miejscu bym się nie biczowała, w końcu nie pytałeś aby komuś "dopieprzyć".

    A z własnego doświadczenia: Wczoraj byłam w aptece z moim synem (5 lat). Podczas rozmowy z Panią Farmaceutką, nagle padło z jej strony pytanie czy Mały ma rodzeństwo.
    - Nie, jest jedynakiem.
    - Oj, to najwyższa pora postarać się o drugie. Wie pani z rodzeństwem to zawsze raźniej. Zresztą i dla niego lepiej i dla pani też, bo to.. bo tamto.. Nie ma na co czekać, trzeba się postarać o kolejne.
    Gdy wytłumaczyłam pani, że w obecnej chwili sama wychowuję dziecko, więc trochę trudno o rodzeństwo - mina kobiety była bezcenna.
    - O widzi Pani, nawet przez myśl mi przeszło, że może być taka sytuacja. A ja się tak wymądrzam. Przepraszam.

    To pokazuje, że nie każde nietrafione słowa, są złymi intencjami. Pani farmaceutka naprawdę miła kobieta, bardzo lubię do niej przychodzić po rady - w końcowej rozmowie, to ona była bardziej zakłopotana niż ja.

    Życie jest przewrotne. Dostajemy niekiedy to o czym nawet nie chcemy słyszeć, a pragniemy tego, czego dostać nie możemy, bo dostają to ci, co z punktu naszego widzenia mogą się bez tego obyć, bo nie pragną tego tak jak my. Temat dzieci, to trudny temat w dodatku coraz częściej temat tabu o którym lepiej nie rozmawiać..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ten komentarz. Bardzo fajnie to napisałaś. Jednak właśnie ja czasami tak mowilem, zeby dowalić. Czasu nie cofnę, ale na szczęście człowiek potrafi wyciągać wnioski.

      Usuń
  6. Cóż, znam ten problem z autopsji. To dla mnie trudny temat, cały czas walczę...a raczej walczymy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko wytrwałości mogę życzyć. I spełnienia marzenia.

      Usuń
  7. zdarza się każdemu coś palnąć nieświadomie i skrzywdzić tym osobę a szczególnie i najczęściej rani się tak swoich najbliższych...

    OdpowiedzUsuń
  8. I nam zdarzało się usłyszeć takie pytania. 10 lat i nic, choć muszę przyznać, że nie aż tak często. Jak pojawił się Tygrys to kilka osób mi się przyznało, że korciło je by zapytać, ale "załapały" że coś jest nie tak i darowały sobie. Na szczęście, bo nigdy nie potrafiłam odpowiedzieć wprost.

    OdpowiedzUsuń
  9. W sumie chyba nigdy nie zdarzyło mi się zadać takiego pytania, aczkolwiek nie raz słyszałam je jak się gdzieś przejawiało w rodzinie lub wśród znajomych. Co racja to racja, można to obrócić w żart, jednak jest to dosyć delikatna sprawa. Ogólnie sądzę że w rodzinie lubi się takowe przewijać, jeśli jakaś para jest zaraz po ślubie to nie ma zmiłuj ;) A to na pewno może być dosyć irytujące ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj, też słyszałam to pytanie nie jeden raz. Ale ponieważ z natury jestem taka, że "walę" prawdę między oczy- to pytający zazwyczaj czuli się zawstydzeni odpowiedzią i przepraszali, bo nie wiedzieli, że za pierwszym razem straciliśmy dziecko i musiałam to odchorować zanim spróbowaliśmy ponownie. Na szczęście teraz mamy szkraba i mogę spokojniej o tym rozmawiać.

    Pozdrawiam.

    Ps. Dobrze, że poruszasz te wszystkie tematy, bo można się nad sobą zastanowić, a nie tylko nad zachowaniem innych.

    OdpowiedzUsuń
  11. Też nie jestem mistrzynią taktu. Na pewniej imprezie rozmawiałam z szefem męża i strzeliłam taką gafę na temat seksu, że głowa mała (ale skąd mogłam wiedzieć, że to jego szef i w dodatku taki ,,świętoszek'' :) ) Teraz staram się trzymać język za zębami.
    Co do starania się o dziecko, przechodziłam przez ten problem, więc wiem, jak jest ciężko słuchać wokół różnych, bolesnych komentarzy.

    OdpowiedzUsuń
  12. To z Rumunami fajnie wyszło, ja bym się za takie coś nie obraziła i potraktowała jako żart. Bardzo dobrze znam to powiedzonko więc nie wzięłabym tego do siebie. Gorzej jest jak ktoś coś palnie o chorobie, nie wiedząc, że ta osoba autentycznie choruje. Co do pytania o dzieci, dla mnie to najgorsze pytanie, które zaczynam słyszeć coraz częściej. Trochę z mojej winy, bo od zawsze peplam na prawo i lewo, że nie mogę doczekać się kiedy zostanę mamą. Ludzie podłapali i teraz pytają. Odpowiadam tylko, że żeby zajść w ciąże nie wystarczy powiedzieć "chcę". Mnie blogosfera też nauczyła czegoś ważnego- nawet jeżeli ktoś jest bezpłodny czy niepłodny to nie znaczy, że nie może być rodzicem.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja pamietam jak na przeswietlenie weszla bardzo zmachana juz 80 letnia kobieta.
    Ja w ogole nie myslac powiedzialam do niej : "A Ty co taka zdyszana, bieglas czy jak?" (Zeby nie bylo, u Nas do wszystkich mowisz sie na Ty), a ona : "Moje drogie dziecko, jak zauwazylas mam juz swoje lata I zwykle poruszanie nogami powoduje u mnie trudnosci z oddechem"...ale bylo mi wstyd!!! Chcialam rozluznic atmosfere,bo widzialam, ze staruszka nerwowa, a tu takie cos..bylo mi bardzo glupio, ze az nie bylam w stanie z nia pozniej wypelniac formularza....
    A z tym Rumunem to palnales!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja nigdy nie zadaję takich pytań, to dość delikatna sprawa. Z resztą ja jestem takim człowiekiem, że nie lubię zadawać pytań ludziom, wolę jak sami mi coś powiedzą :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Sporo o tym piszemy, ale społeczeństwo nadal jest nieświadome tego jak wielki to problem!
    Czasem faktycznie niechcący możemy narobić komuś sporo przykrości....
    Masz rację, czasem wystarczy ten jeden raz, nawet przy pigułkach i trach, ciąża, a człowiek się latami stara, kasy nawydaje i łez wypłacze i kicha :(

    OdpowiedzUsuń
  16. Ludzie są bezmyślni, ja jestem 7 m-cy po ślubie, a ludzie wciąż zasypują mnie pytaniami czy już jestem w ciąży, to jest strasznie niekulturalne! Moja kumpela przez chorobę, przez 8 lat nie mogła zajść w ciążę i po kątach płakała, bo ludzie gadali, że nie ma dzieci, że musi być z nią coś nie tak, że do 40 czeka itd ;/ Wciąż tylko: kiedy ślub? kiedy dziecko? kiedy drugie, piąte, dziewiętnaste? nie pracujesz? pracujesz? kiedy pójdziecie na swoje? wrrrr... ludzie powinni zająć się własnymi dupami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz... myślę, że czasami tego typu pytania są demonizowane. Z autopsji powiem Ci, że zadaję je nie dlatego, że jestem wścibska, tylko z grzeczności, bo przecież nie będę wciąż mówiła o sobie i o tym jak dużo się u mnie dzieje...

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.