Mistrz I Zielonooka Nadzieja - recenzja książki

8 years ago


Blogi, blogi, blogi.. tyle ich jest, że palców mi braknie żeby policzyć. Lubię je w wolnych chwilach pooglądać, a nawet poczytać:P Ostatnio tych wolnych chwil nie mam za dużo. Jedyne opcje to 15 minutowa przerwa w pracy, ale ta przecież szybko się kończy - po około 40 minutach:D, no i jak mój mały zuch pójdzie spać. Na blogach można znaleźć wszystko. Od instrukcji zrobienia balejażu pod pachami, po współpracę małolat z Zaful (a co to kuźwa ten zaful)? kończąc na tym, co nowego przyszło w paczce z aliexpress.. a co ma przyjść? to co się zamówiło..

Tak sobie szperałem w krainie internetu i nagle trafiłem na recenzję książki na jakimś blogu. Zazwyczaj trafiałem na recenzje jakiś romansideł, czy innych powieści do poduchy, ale nie tym razem. w tej recenzji było coś magiczngo, co sprawiło, że od razu chciałem ją przeczytać w całości. I nie dlatego, że miała fajną okładkę. Nie dlatego, że słyszałem o niej cokolwiek, tylko dlatego, że jest o czymś, czym bardzo się interesowałem w przeszłości. No i tak minęło kilka dni, a tu - przyszła do mnie ta sama książka..:) a konkretnie "Mistrz i Zielonooka Nadzieja" 


Jest to jakby autobiografia Pani Joanny Kern. Opowiada ona o swoich wzlotach i upadkach dotyczących rozpoczęcia nowego życia Kanadzie, dokąd wraz z rodziną wyemigrowała zostawiając całe dotychczasowe życie włącznie z karierą pełną sukcesów w Polsce. W Kandadzie musiała zacząć wszystko od zera. Bez wystarczającej do rozpoczęcia pracy w zawodzie znajomości angielskiego. Dodatkowo jej życie rodzinne zaczęło się sypać i w sumie nie wiadomo dlaczego.. Po prostu rzuciła temat rozwodu i po krótkim czasie było po wszystkim. Bez walki o rodzinę. Ba! nawet o dziecko nie walczyła, tylko spokojnie oddała syna pod opiekę ojca. Jednak historia jej życia rodzinnego, to tylko wątek poboczny. Głównym powodem napisania książki jest coś bardziej tajemniczego i mistycznego. Jest to coś, co myślenie człowieka o życiu, śmierci, życiu po śmierci? może wywrócić do góry nogami. 


Mistrz i Zielonooka Nadzieja, to historia spotkań autorki z tajemniczym mistrzem podczas zapadania w spontaniczne transy w starożytnej świątyni. Hola, hola! jakie transy? WTF? pewnie miała jakieś urojenia, albo nabrała się czegoś. Przecież jest w Kanadzie, gdzie ćpunów na potęgę! Nic bardziej mylnego. Sposób w jaki opisuje swoje spotkania z mistrzem czytelnikowi wydaje się taki naturalny. No okej, ale kim jest ten cały mistrz. To taki jakby Obi Wan Kenobi, który z nieznanego przez całą książkę powodu, wziął sobie na szkolenie padawana w osobie naszej autorki. W sumie nie wiele o nim wiadomo. Można wnioskować, że jest kimś jakby na wyższym szczeblu ewolucji.. (a co na to Darwin?). Pewne jest jednak o nim to, że przekazuje swojej uczennicy więdzę jaka się fizjologom nie śniła. Podaje i wyjaśnia zagadnienia z zakresów: religii, fizyki kwantowej, psychologii, astrologii ijeszcze innych logii:P. Zagadnienia, które są poruszane, z jednej strony wydają się jakieś abstrakcyjne, aż odrzucające od książki, lecz z drugiej są intrygujące i fascynujące. Książka tak pierze banię, że nawet Generał kościoła katolickiego, który ma przypisane na stałe miejsce w swoim kościele, z częścią punktów wymienionych w książce musiałby się zgodzić..:P aż zaniosę ją swojej babci:P Kod Da Vinci przeczytała, to i to da radę;P

Dlaczego ona? Dleczego Mistrz akurat tę osobę wybrał na swojego ucznia? Kobietę w rozsypce. Ze zrujnowanym życiem rodzinnym? Nie jest do wyjaśnione w książce, ale... Chytry umysł Andrzeja prawdopodobnie i z tą  zagwozdką sobie poradził:P Otóż posiadała ona pewne zdolności od dziecka, które nigdy nie ustały, a po spotkaniach z Mistrzem tylko zyskiwały na sile. Co to za zdolności? Przeczytacie w lekturze.


Podczas czytania tej książki nieustannie toczy się wojna. Wojna wewnątrz naszego mózgu. Wierzyć w to co napisane czy nie? z jednej strony nie, bo przeczy to, co wpajają nam całe życie a z drugiej strony wydaje się to takie logiczne, że nasza podświadomość automatycznie każe nam się na chwilę zatrzymać i przemyśleć to wszystko na spokojnie. Pewne jest jednak to, że jeśli zdecydujemy się na przeczytanie tej pozycji, to nasze życie w pewnym sensie się zmieni. Będziemy trochę inaczeć patrzeć na pewne rzeczy.

Czy na mnie ta książka wywarła jakiś wpływ? nie... a to tylko dlatego, że to co jest napisane w tej książce interesuje mnie do dawna i ze zdecydowaną większością zagadnień spotkałem się już wcześniej, więc nie było w moim przypadku tego elementu zaskoczenia, jaki wydaje mi się chciała poniekąd uzyskać autorka.

Mistrz i Zielonooka Nadzieja to książka godna polecenia. Ze świetnymi opisami, czy dialogami. Nie bez powodu została nagrodzona na różnych festiwalach, ale jak dla mnie została wydana za szybko. Zauważyłem pewne nieścisłości, a dodatowo tekst nie jest wyjustowany, przez co czyta się ją dziwnie. Jednak pomimo to, wrócę jeszcze do tej książki, bo z pewnością coś musiało mi umknąć.

Obsługiwane przez usługę Blogger.