karma to suka!

1/18/2017 08:55:00 PM
karma, to dziwka

Karma to suka! Przekonałem się o tym na własnej skórze. Pewnie większość osób patrzy na to z przymrużeniem oka, jednak ona istnieje naprawdę. Mieliście może sytuację w życiu, że np. idziecie sobie ulicą, a tu pod nogami leży on. Król Polski z tępo wykrzywionym ryjem i zerka na was jednym okiem? Taki powiedzmy Kazio Wielki w wersji papierowej? Ja tak miałem kilka razy. Patrzę, widzę i oczom nie wierzę. Cieszę się jak dziecko do nowej zabawki i wyciągam dłoń w jego kierunku. Już jest mój. Nie oddam. Mój skarb. Pomysłów na jego przeznaczenie w głowie pojawia się pełno. Już widzę siebie pod palmami na plaży Polinezji Francuskiej, popijającego drinka z wyżłobionego Ananasa. Z morza wyłania się Syrena i zaczyna mi śpiewać Kolorowe Jarmarki. Za chwilę jednak przychodzi otrzeźwienie umysłu. O kokosanki nie wystarczy! No nic trzeba go zainwestować w coś bardziej przyziemnego. Czekolada dla żony i osiem piw dla mnie powinno rozwiązać ten problem. No, ale ja już wiem, że to się nie może dobrze skończyć. Myślę tylko, kiedy coś zgubię, ukradną mi, albo coś się stanie. Jak tak sobie pomyślę teraz, to już wiem nawet co. Wszystkiemu winne jest nasze Polskie Tesco. „Mogę być winna grosza?” pewnie! A co tam mi po groszu, tylko w portfelu zalega. I ten orzełek jakiś brązowy. Jeżeli jednak zrobimy zakupy pięć tysięcy razy i za każdym razem nie wydadzą nam grosza, to zbiera nam się równowartość Kazia Wielkiego. Karma! Chyba założę jakąś grupę pt. „chcę mojego grosza!”.


Najbardziej odczułem „przyjaciółkę Karmę” jakiś czas temu. Standardowe wyjście z chłopakami z pracy na jedno piwko po udanym audycie. Taki godzinny meeting sobie raz na jakiś czas organizujemy. Grzecznie się spotykamy, wypijamy po piwie albo dwa i chałupa dziady. 


No i się spotkaliśmy. Zachodzę na miejsce spotkania, a tam biesiada. Grill się pali, browary zimne, dobrze, że tańców na rurze jeszcze nie było. Przysiadam się grzecznie i zaczynamy konwersację na wysokim poziomie.

-A widziałeś jaką zajebistą bramę Lewy strzelił w weekend?
-A Jordan to jeszcze gra w koszykówkę?
-Czy Popek tak na serio jest Królem Albanii?
-Gdzie tu k%#$a jest kibel?
-Czy ślimak jest rybą?
-Ten Gerwazy, to miał zajebisty scyzoryk.

Mając takie zacne tematy do rozmów, tak się pochłonęliśmy, że z jednego niewinnego małego piwka, zrobiło się kilka dużych, po których zaczął wiać tak silny wiatr, że do domu wracałem całą szerokością chodnika czkając jak porąbany.

Karma wita, karma wraca.



Następnego dnia, jak moja córka się obudziła, to zabrałem się „ochoczo” do wykonywania swoich obowiązków. U nas jest tak, że to ja przewijam dziecko, a w tym czasie żona przygotowuje jedzenie dla zucha. Zaspany zabieram się do dzieła. Pampers pełny po całej nocy, jak zresztą codziennie, ale tym razem było troszkę inaczej. Już zdjąłem zasiuchanego pampersa, wyczyściłem wszystko, jak należy, podłożyłem świeżutkiego i pachnącego, a tu raptem... Kupa!!! I to nie byle jaka. Była tak wielka, że ledwo się zmieściła w jeszcze niedopiętą pieluchę, a co za tym idzie, fiołkami też nie pachniało. Biedny ja, chciałem chociaż pomyśleć, ale nie dało rady. Na chwilę zamieniłem się w supermana i nie z tego względu, że przybyło mi nadludzkiej siły, ale tak mi się wyostrzyły zmysły, że ten zapach wdzierał mi się do organizmu, każdą moją komórką do tego stopnia, że byłem w stanie określić, jaki to posiłek przerobiony znajdował się w gaciorach. Wiedziałem, że już po mnie. Ostatkiem sił chciałem krzyknąć do żony coś w stylu: kochanie Ty moje najdroższe, czy mogłabyś przyjść do mnie na sekundę. Nasza kruszynka zrobiła kupeczkę i potrzebuję, byś mi pomogła z dokładnym umyciem pupki, żeby nie było przypadkiem odparzeń. Przepraszam najdroższa, że odrywam Cię od obowiązków. Kocham Cię. Chciałem tak krzyknąć, ale z ust wyleciało mi tylko: chodź szybko, bo będę rzygać! A słowo ciałem się stało. Darło ze mnie jak z kota. Pieprzona kiełbasa z grilla dnia poprzedniego się upomniała o swoje. Bo co innego?

Karma mnie załatwiła.


Karma. Załatwiła mnie na cacy, a żona mówiła „nie pij dużo”. No i nie piłem dużo, tylko szybko. Jeżeli chcecie odrzucić swojego chłopa od alkoholu na jakiś czas, to wystarczy mu dać dziecka kupę do ogarnięcia. Morał z tej historii jest powszechnie znany. Nie pij dużo bo będziesz pijany. A karnawał trwa w najlepsze...

Podobne posty:
-Jak zabiłem kaczkę na studiach?
-misja ratunkowa, ocalenie kaczki.
Obsługiwane przez usługę Blogger.