jak rozstałem się z przyjacielem na długi czas..

7/19/2017 10:27:00 AM



Godzina 6:10, którą złowieszczo zwiastuje ten pieprzony budzik z mojej superzajebistej komórki. To znaczy telefonu, bo taką prawdziwą komórkę mam, ale za domem rodziców. Swojej nie mam. W bloku mieszkam i musiałbym garaż przerobić. Gdybym tylko go miał, bo i nawet tego nie mam. Miejsce parkingowe tylko mam. Jak jest wolne oczywiście, bo to nie zawsze. Auto mam takie na kołach, nawet czterech, z których trzy nawet w jednym kierunku się toczą. Jazdą tego nie można nazwać, gdyż trójkę mogę wrzucić dopiero gdy do roboty dojeżdżam, tak po siedmiu kilometrach około. Nie dlatego, że mam potężny silnik v12 z Astona Martina Vanqusiha o mocy 650 hp. Nie nie. Mam aby 1,4 Polo, ale za to koni sporo. Więcej niż w pobliskiej stadninie w Białce, chociaż nie wiem, bo nie byłem tam, bo i po co? Konie śmierdzą, jak to mówi moja żona i srają do tego gdzie popadnie. A zawsze pada na drogę i dlatego są takie gówniane. Dlaczego nikt nie wymyślił kibli dla koni? Pogadam w pracy z konstruktorami, to może coś wymyślą. Będę dzięki temu pomysłowi zarabiał więcej niż Donald Trump jako prezydent USA. W sumie nie powinno być trudno, zważając na to, że zrezygnował on z pobierania pensji za sprawowanie urzędu.. Cholera. Mógłby te pieniądze przekazać na biedniejszych, np. na mnie.. albo moją żonę.. albo moje koty, których bym był pełnomocnikiem. Ale bym im wtedy whiskasów nakupił. Pewnie we ryja bym za to dostał, bo moje futrzaki mięcho wpieprzają. Surowe… serca, żołądki i kurwa wołowinę!, co przeraża mnie najbardziej.. Weźcie.. Kot wpierdala krowski zad, kiedy ja do roboty kanapkę ze srem biorę.. 


Trójkę włączam. Tak włączam a nie włanczam. O nawet word mi podkreślił błąd, bo w wordzie piszę. Tutaj lepiej literki widzę. W sumie to i tak nie istotne, bo patrzę na klawiaturę a nie ekran. Może dlatego tyle błędów? Nie.. zwyczajnie nie znam ortografii, gramatyki, interpunkcji, zaimków, przydawek i innych tych wszystkich odpadków języka polskiego, z którego w podstawówce notabene miałem 4 i plus przed czwórką, chociaż może za? Nie pamiętam. Dostałem ją, za zeszyt, bo pokazałem koleżanki i powiedziałem, że to mój. Do dzisiaj mam jej za złe, że nie miała jednej pracy domowej odrobionej.. A wystarczyło narysować ślaczek.. Swoją drogą to tej trójki nawet nie włączam, tylko wrzucam. Tak. To słowo bardziej mi tu pasuje. Po przejechaniu tych 6 i pół, czyli 500 metrów, mój bolid rozpędza się do zawrotnej prędkości 45 kilometrów na godzinę, bo z górki wtedy jest, spojler się wtedy automatycznie wysuwa, by auto nie odleciało w przestworza, z racji piekielnej prędkości. Właśnie się dowiedzieliście o UFO nad Rosvell.. To jakiemuś patafianowi czujnik spojlera w polówce nie zadziałał i poleciał gdzie ten wymarzony raj, którego pragnął tak, jak Kaczyński pragnie rozdupczyć nas kraj, czyli Polskę. Da pińcet złoty i zadowolony, bo naród chwali. 

No i wiecie. Mam te miejsce parkingowe. I tak stoi smutas na nim sam.. bez rodziny, bez przyjaciół. Nie ma się do kogo przytulić, bo w sumie po co inne auta miały by się przytulać? Żeby się zarazić? Moje auto jest chore. Bardzo chore. Cierpi na rdzawicę paskudną, która może się przenieść przez kontakt. A, że wiele tych kontaktów miał, to i rozjebany jest jak kotlet schabowy, który u moich sąsiadów na górze jest chyba codziennie. Siedzisz, odpoczywasz po robocie, bawisz się z dzieckiem, dłubiąc sobie jak gdyby nigdy nic w nosie i słysz napierdalanie kawałka świniny jakby młotem udarowym. Bit niczym w piosenkach Zenka Maryniuka. Przez Twe  oczy zielone, chciało by się rzec. Tylko moja polóweczka nie ma zielonych, tylko takie żółte jakieś i jedno jakieś podbite na dodatek. To efekt tego, że mieszkałem w Lublinie, gdzie nie obowiązuje patrzenie w lusterek podczas parkowania tyłem… Kurwa.. Jakaś baba pewnie mi zajebała.. chociaż nie .. Baba by patrzyła w lusterko. Przecież jak się wyrusza na wyprawę, to w ostatniej chwili trzeba zerknąć w lusterko wyciągane z torbiczki, czy aby na pewno szpachla pomiędzy uszami dobrze się trzyma. 

I takie moje autko już jest. Wiele kontaktów za sobą. Jest niczym łysy z brazzers motoryzacji. Jest… jeszcze jest, bo postanowiliśmy przeciągnąć jego cierpienia jeszcze chociaż o dwa lata. Lato jest, więc dla ochłody kupiłem mu nowe trampki letnie. W sumie zmuszony już do tego byłem, bo w warsztacie powiedzieli mi, że tych co mam już mi nie założą.. Nie rozumiem co jest złego w trzynastoletnich oponach… tutaj jednak to jest najmniejszy problem.. Gorzej, że rdzawica zaczęła gwałtownie postępować i z jednego małego punkciku, zrobiły się przerzuty.. to na drzwi, to na błotniki, progi, i inne części, które teoretycznie powinny być zrobione z metalu. Pojechałem zatem do warsztatu i pytam: Panie ile będzie kosztować leczenie i na kiedy termin? Ja pytam, to tamten odpowiada. I mówi: aa to ze trzy tysiące trzeba wsadzić.. kurwa! 3 tysiące? Toż to moja dwuletnia wypłata.. Ile to butelek będę musiał do skupu zanieć, zanim nazbieram. Panie – mówię.. Przecież on tyle nie warty. To na co to robić. On mówi do mnie: yyy. Nie zrozumiałem, a rozmówca widząc, że nie zrozumiałem mówi jeszcze raz: to nie wiem, co mam powiedzieć. Nosz kukuryku na patyku lody lody na Bałtyku.. czy jakoś tak. Podziękowałem Panu serdecznie, klnąc w sobie po cichu, tak by nie usłyszał przypadkiem, bo mogło by się to dla mnie skończyć ciosem karate w klatę, albo co gorsza, mógłby mi wymienić olej, albo co oni tam jeszcze wymieniają.. 

Ruszyłem dalej w świat, wsiadając do mustanga, otwierając szybę, jedyną zresztą którą się da otworzyć, wysadziłem łokieć i załączyłem muzę. Łup łup łup, tego spodziewałem się usłyszeć, ale zamian za to, do mojej trąbki Eustachiusza w prawym uchu doszedł dźwięk: eeereemeeef eeeffeeeemmm. Kurwa! Zakląłem. O co tu chodzi, zerkam. No jeszcze tylko tego brakowało. Pendrajw rozjebany w pół, a był to jedyny jaki miałem, z logiem Uniwerstetu Ekonomicznego w Poznaniu, gdzie studiował mój szwagier i ofiarował w prezencie dwa takie nagie mojej żonie, czyli jego siostrze, a ja jak to ja, korzystając z tego, że ma ona straszny burdel w torebce, wyjąłem jej jeden i zabrałem dla siebie. Mój. Mój własny. Mój skarb. Maj preszjessss… tak zamieniłem się w Golluma, kto śledzi fejsa to wie. Prędko nagrałem na niego muzyczkę, jakieś smerfne hity i inne Ziuty szprychowe. Było pięknie. Nie jedną wspólną podróż odbyliśmy, robiąc przy rym radośnie dana dana. Teraz on jednak nie zdziała. NIE-KURWA-DZIAŁA! Umarł, skończył się, zdechł.. 

To nic – pomyślałem. Narzucę nowy trend w moim mieście, a korzystając z tego, że jestem jedynym blogerem  płci męskiej w tym, że jakże pięknym, choć bez perspektyw mieście, to publika szybko do podłapie i zacznie robić tak samo. Wyrzucam więc łokieć za szybę i przy dźwiękach popołudniowych radiowych wiadomości, ruszam przed siebie, skręcając tylko co jakiś czas, co by się w rów nie wjebać, albo pod tira jakiegoś. Jeszcze bym go rozwalił i co? Bida.. 

Wtem przyszła nieoczekiwana dobra rada. No dobra. Oczekiwana w chuj. Bo tyle co na telefony wydałem, to bajka. Chociaż nie. Nic nie wydałem, bo mam nielimitowane, ot taki zarobas ze mnie, że mnie stać. Jak ktoś chce zadzwonić, to pomogę, byle nie do wróża Macieja, czy na inne czterocyfrowe numery. Toż to brat zadzwonił, że przecież jego kolega jest mechanikiem, lakiernikiem i szpec majstrem w dziedzinie pojazdów silnikowych, więc uderzamy do niego. Zajechałem dumnie do niego pod chawirę i czekam aż wyjdzie. Wyszedł. I mówię mu: ratuj Pan. Nie mnie, a moje autko. On bez słowa odsunął mnie na bok i rozpoczął oględziny. Po chwili, tylko położył mi rękę na ramieniu i mówi: Nie opłaci się robić.. myślę sobie wtedy – pięknie. Zapierdalam jak Frodo do Mordoru 60 kilometrów, tracąc kasę na benzynę, bo gazu nie mam, żeby usłyszeć taką diagnozę. Zaczął mi wyliczać ile co kosztuje. Ile części, ile lakiernik, ile robocizna ile to ile tamto ile sramto i wyszło wcześniej wspomniane przez pana co ribił yyyy około 3000 złotych i to pln.. No nie. Kurwa nie! Wtedy mechanik mówi do mnie tak: słuchaj, jemu nic nie pomoże, ale możemy przedłużyć jego agonię gdzieś o dwa lata, tak byś nie wpadł  jak śliwka w gówno z kosztami, a przez te dwa lata pomyślisz co dalej. Od razu przyszła mi do głowy myśl! Zostanę chipanddaellsem, czy jak to się kurde piszę. Będę świecił swoim nieogolonym zadkiem na panieńskich i będę tak zarabiał. Następnie pomyślałem o swojej żonie i o tym, jakby na to zareagowała.. Nie wiem, czy można paść ze śmiechu, ale wolałem nie ryzykować.. 

No i ten mechanik – kolega. Mówi tak: słuchaj. Ja Ci naprawię, co tylko się da, a gdzie się nie da, to wymienię na jakieś zamienniki, bo części oryginalnych się nie opyla, bo koszta. Za całość wyjdzie około 1000 zł, więc spora różnica. Biere – mówię do niego, wycedzając przez zęby, prezentując przy tym mój nienaganny uśmiech, odsłaniając przy tym moje dwie plomby po prawej stronie ryja.
Teraz autko jest na Sali operacyjnej i nie wiem kiedy będzie do odbioru. Mam nadzieję tylko, że z „nowymi” blachami, będzie mi służył jeszcze te wspomniane dwa lata. A może dłużej? Łi łill si


Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.