7 rzeczy z dzieciństwa, za którymi tęsknię.

1/16/2018 02:50:00 PM

Tesknliście? Nie za mną oczywiście głuptaski, bo ja tu przecie jestem oldetajm. Czy za dzieciństwem tęsknicie, ja się pytam. Tak troszkę chociaż? Odrobinkę? Tak tyci tyci? Bo ja Wam zdradzę sekret. Uwaga – zdradzam sekret: Ja tęsknie za tymi szalonymi latami dziewięćdziesiątymi, kiedy to z kwiatka na kwiatek skakałem i nic im się nie działo, bo taki kurdupel byłem. Tęsknię za wszystkimi dobrodziejstwami, które wtedy były must have każdego smyka!

Gumy turbo!


Kto pamięta te czasy, kiedy całą wypłatę znaleźną w ciuchach rodziców gotówkę przewalało się w gieesie na gumy do żucia, a raczej na ich zawartość, czyli zdjęcia superzajebistych aut tamtych czasów, jak opel astra na przykład, albo jakieś inne ferrari z koniem takim czarnym, bo z bykiem to już nie ferrari a lambo. Było też auto z dzikiem, ale nie w gumie, a na chłodnicy łady piątki mojego dziadka, którą to niejeden rajd Bieszczad odbył, bo taka ta radziecka technologia kozacka była, chociaż może nie kozacka, bo oni to z Zaporoża byli a łada, to z Samary i to nie takiej na ramię a znad Wołgi konkretnie. Tęsknię bardzo.

Pegasus


Znacie zarywanie nocek na rypaniu w fifę i nie jest w stanie Was oderwać od niej płacz dziecka ani straszenie wyjebaniem Was z domu w samych bokserkach w pingwinki przez małżonkę? Ja nie znam, bo wyżej cenię Pro Evo niż fifę, bo w Pesa, to kiedyś bramkę z przewrotki głową strzeliłem, a w fifę to ni chuja. Wiem kto zna za to.
Kiedyś jednak nie było fify, nie było konsol, nie było pecetów ani w rurkach facetów. Kiedyś rozrywki i odmóżdżenia dostarczał pegasus. Pamiętam do dzisiaj, jak z bratem potrafiliśmy do rana grać w czołgi, bo mieliśmy dwa pady, a to już o czymś świadczy. Teraz mamy jakieś podrzędne gry typu: Medal Of Honor, Wolfenstein, Battlefield, Call Of Duty, i inne strzelanki, które nudzą się już po kilkudziesięciu godzinach grania. Kiedyś strzelanka była jedna, ale za to jaka – Contra! Kto był kiedykolwiek dzieckiem, ten wie. Pokażcie mi teraz gierę, w której można popierdzielać z miotaczem laserów, albo z taką zajebistą bronią, która z siedem kulek na raz wystrzeli, jak się wcześniej taką latającą bojkę z literką S strąciło! Teraz gry są proste. Strzeli do nas z dwóch metrów z szotgana hitlerowiec i to w cymbał nasz durny i co? Żyjemy dalej i jeszcze nożem możemy go zabić, albo z kopa w jajca chociaż. W Contrze wystarczyło, że jakiś ludek nas dotknął i po nas. Zostawało nam tylko 98 żyć…

Korkotrampki


Kiedy aura sprzyja, to śmigam na taką śmieszną siłownię na powietrzu i tam strugam pawiana na drążku. Jako, że aura jak dla mnie jest odpowiednia średnio dwa razy w roku i zazwyczaj jakieś święto jest wtedy i zamykają, ale jak już się uda pójść, do na boisku obok zawsze małe zgredy w gałę haratają. Myślicie, że jakieś dziecko ma nieoryginalne buty? Wszyscy tylko w jakiś predatorach ganiają po kilka stów. Jak ja byłem mały, to każdy miał takie same, czarne, sznurowane korkotrampki, które wystarczały na jeden sezon max, ale i tak się w nich po 3 lata grało, bo nikt kasy nie miał na nowe. Te buty ukształtowały kariery wielu moich znajomych. Jeden robi na koparce, inny jest górnikiem, a taki chłopak jeden, to już całkiem karierowicz. Nie pracuje wcale, a najebany codziennie! Szanuję.

Walkman


To były klimaty. Słuchawki na uszy, walkman w kielnie i ruszyć świat zwracając na siebie uwagę wszystkich przejeżdżających obok lasek. Do dzisiaj pamiętam, jak jedna się zatrzymała obok i próbowała mnie poderwać tekstem:

-jak kurwa chodzisz gówniarzu! Nawet pewnie nie słyszałeś, że trąbiłam na Ciebie, żebyś zlazł z tej drogi!

Mimo, że fajna była i już nawet piersi wykształcone miała, to musiałem ją zbyć… Sorry lala jak to czytasz teraz. Chociaż dzisiaj pewnie masz już ze sto dwadzieścia lat.

Walkman. Nagrywało się kasetę z ulubionymi piosenkami, które nie wiadomo skąd wtedy każdy miał, bo przecież neta nie było. Najgorzej było wtedy, jak chciało się przyszpanować przy dziewczynach:

-E mała! Cho pokaże Ci, co mam najlepszego! Nowy kawałek smerfnych hitów! I wtedy się zaczynało… Dziołcha zakładała słuchawki i po chwili mówiła:

-Dlaczego mi puszczasz Norbiego? 

no i poruchane szansa na wspólne układanie puzzli poszła hen hen. Temat spalony, bo ta piosenka była na drugiej stronie.

Kodak


Som tu Instagramowi wojownicy? Żeby dodać jedno dobre zdjęcie na fejsika, insta, czy pornhuba, trzeba wykonać serię zdjęć z różnych pozycji, z różnymi światłami, dodatkami… W ten sposób spośród 200 zdjęć wybieramy kilka, które ewentualnie można dodać, oczywiście po uprzednim odpicowaniu ryja w photo shopie lub w innym szatańskim, bardzo drogim wynalazku.
W moich czasach była klisza, a na niej 46 zdjęć (z tego co pamiętam). Wyobraź sobie teraz, że możesz zrobić tylko 46 zdjęć, a każde kolejne 46 będzie Cię kosztowało 40 zł. Na którym drzewie przewiesisz linę? Kiedyś te 46 zdjęć wystarczało na trzydniową wycieczkę. Raz tylko zjebę od ojca dostałem, bo pojechaliśmy na wycieczkę do stadniny koni, a po wywołaniu kliszy okazało się, że na żadnym zdjęciu nie ma mnie, tylko konie…

Segregator z karteczkami


Miał to każdy spośród moich znajomych. Dzięki temu, młodzież na własnej skórze mogła się przekonać, czym kiedyś był handel wymienny. Jak miałeś kartkę z podobizną Cartera z Backstreet Boys, to dziewczyny za nią były w stanie zrobić wszystko! Wszystko, rozumiecie! Nigdy nie zapomnę tego loda, którego mi kupiła koleżanka na przerwie.
Najpopularniejszą osobą w szkole nie była ta, która miała najwięcej kieszonkowego, najdroższe ciuchy, największe cycki (jeszcze nie wtedy), tylko ta, która miała najwięcej karteczek!

Złote myśli.


Punkt bardzo zbliżony do poprzedniego. Też miał to każdy. Wystarczyło mieć zeszyt, notes, albo jak ktoś był mega burżujem, to nawet poświęcał do tego kartki z segregatora. Polegało to na tym, że na początku robiło się listę pytań, na które na kolejnych stronach odpowiadali znajomi.  Mogło być nawet 100 pytać, ale każdego i tak interesowała odpowiedź na jedno: Co o mnie myślisz?
Pamiętam, jak swoje złote myśli dałem babci do wypełnienia. Już pierwsza odpowiedź zrobiła mi dzień. Wtedy jednak nie znałem tego powiedzenia, a szkoda, bo szpanowałbym, że znam. Pytanie było skomplikowane, mianowicie: Jak masz na imię? Odpowiedź babci była prawdziwa. Brzmiała ona tak: Babcia…

Pewnie wiele jeszcze jest takich rzeczy, których mi tu brakuje w tych czasach. Może Wy mi podpowiecie, co jeszcze można dodać?

P.S. Żartuję. Nie brakuje mi ich.  

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.