Czy zmienić pracę na gorzej płatną? 7 powodów, dla których warto to zrobić.

11/27/2016 03:36:00 PM

Dlaczego warto zmienić pracę?

Mamy jakąś dziwną mentalność. Zawsze może być gorzej albo wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Ja pierdolę, że tak powiem. Nie musi tak być. Przecież najlepsi trenerzy biznesowi mówią, że człowiek powinien zmieniać pracę max. co 5 lat, bo staje się nieefektywny i praca po prostu zaczyna wkurwiać. Wszystko jest ok do momentu, gdy zmieniamy pracę na lepszą, na lepiej płatną, na wyższym stanowisku. Czy jednak możemy być zadowoleni ze zmiany pracy na mniej płatną? Obecnie sam jestem w takiej sytuacji i napiszę Wam, czym się kierowałem przy transferze i co jeszcze może wpłynąć na taką decyzję.

 Delegacje. A konkretnie ich brak. 


Teraz dosyć często muszę wyjeżdżać służbowo zarówno po kraju, jak i za granicę. No wszystko było spoko, ale do czasu. Do czasu, kiedy o 10 dowiedziałem się, że za 12 godzin lecę do Anglii na tydzień. Nieźle co? Mały bobas w domu, żona bez prawa jazdy. Jedni dziadkowie nie mogli pomóc, a drudzy do pomocy jakoś nie specjalnie się garną. Rozumiem, że praca jest ważna, ale na pewno nie kosztem rodziny.

 Czas pracy.


Co z tego, że hajs się zgadza, skoro nie ma nas w domu? Lipa straszna wracać z pracy, kiedy nasze dziecko już śpi. Bez powiedzenia dobranoc, bez przytulenia, czy zwykłego uśmiechu. Tak jak przy delegacjach.. Rodzina ważniejsza od pieniędzy

 Stres.


Znacie to uczucie, kiedy wraca się do domu i jeszcze przez dwie godziny się o niej gada? Odbieraliście telefon z pracy po 21? Ja wiele razy. Odpowiedzialność mojej pracy była ogromna. Tzn jeszcze jest, bo okres wypowiedzenia. Stres udzielał się nie tylko mi, ale i mojej żonie. Nikt nie chce przecież osiwieć przed 30-stką.

 zakres obowiązków.


Obecnie pracuję w wielkiej fabryce jako kontroler jakości. Pośrednio odpowiedzialny jestem za cały etap produkcji wyrobu. Od wyrobu surowego, do momentu wyjazdu z magazynu. Dodatkowo na mojej głowie jest rozpatrywanie reklamacji i wyjazdy w celu rozpatrywania reklamacji na duże partie.  W przypadku stwierdzenia dużej ilości bubli, blokuję towar do sprzedaży. Przez moje raporty często zabierana jest premia jakiemuś pracownikowi, a nawet całemu działowi. Nie muszę chyba tłumaczyć, że przez to mój dział nie jest dobrze postrzegany. Co będę robił po zmianie pracy? Będę odpowiedzialny tylko i wyłącznie za jedną rzecz, więc będę mógł skupić się na swoich zadaniach, a nie latać, jak pojebany po całym zakładzie i naprawiać wszystko co się da.

 Dodatkowe świadczenia.


Obecnie nie dostaję żadnych dodatkowych świadczeń. Nic, nawet paczek dla dzieci nie ma. Po przeniesieniu zmieni się to bardzo. Dodatki na święta, dofinansowanie  wczasów, współfinansowane karnety na basen, siłownie, raz na rok premia z okazji dnia firmy. Co roku 50-ciu najlepszych pracowników dostaje nagrodę. Bogaty system premiowy. Można otrzymać premię za wszystko. Przez dodatkowe, świadczenia realnie będę zarabiał tyle, co teraz, więc nawet nie odczuję żadnej straty.

Odległość do pracy.


Chociaż obecnie mnie to nie dotyczy, to warto mieć ten punkt na uwadze. Można otrzymać ofertę pracy, z zarobkami np. 500 zł większymi niż obecnie, ale warunkiem są powiedzmy godzinne dojazdy w jedną stronę (jak nie ma korków). Fajnie, zarobimy więcej, ale czy na pewno? Dojazdy kosztują. No, chyba że ma się jakiegoś fiata to pobiera 6 litrów gazu. Oprócz kasy na dojazd tracimy coś cenniejszego - czas. Jeszcze 3 lata temu zarabiałem dużo więcej niż teraz, ale wychodziłem z domu o 6 rano, a wracałem czasami nawet o 21-22. No i co po pieniądzach w takim wypadku, skoro nie ma kiedy odpocząć, czy zjeść ciepłego posiłku. Nie mówiąc już o jakimś wyjściu z żoną.

 Atmosfera.


Może dla wielu osób ten punkt nie ma znaczenia, ale dla mnie ma ogromne. Jestem osobą, która lubi sobie pożartować, śmiać się z innych i siebie, czy zwyczajnie kogoś po wkurwiać, więc dobrze, kiedy pracuje się z ludźmi, którzy też to lubią. Wiadomo, że nie da się wszystkim dogodzić, ale obecnie w moim dziale takiej atmosfery nie ma wcale. Doszło do tego, że nie możemy się zgrać na zwykłe wyjście na piwo, bo ten nie pójdzie z tym, a tamten z tym.

Praca jest oczywiście ważna. Pieniądze są ważne. Ważny jest także rozwój samego siebie. Tylko czy to wszystko jest najważniejsze? Na to pytanie każdy powinien sobie sam odpowiedzieć. A jak to wygląda u Was?


Podobne posty:

51 komentarzy:

  1. U mnie to wygląda tak, że moja praca jest w miarę lekka, dosyć przyjemna, w miłej atmosferze, średnio płatna, ale akurat wypłata liczy się dla mnie troszkę mniej. Jest tak tylko dlatego, że mój ukochany zarabia więcej i moja wypłata jest taka "dodatkowa", bez niej byłoby ciężko, ale z taką jaka jest dajemy radę. Dla mnie ważny jest komfort psychiczny. Praca w stałych godzinach, bez weekendów, wiem co będę robić i kiedy, nie ma niespodzianek. Przy rodzinie jest to dla mnie najważniejsze:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hihi.. moj Maz jest inzynierem jakosci (Quality engineer) I nie jest praca nalezaca do latwych. Widze po nim, ze ma na sobie duza presje , co odbija sie poniekad na jego zdrowiu.
    Ja pracowalam w hotelarstwie prawie 10 lat, potem zmieniam hotel na szpital co okazalo sie moja najgorsza decyzja, a teraz pracuje w fabryce w "cleanroom'ie".
    Praca spokojna, latwa I w milej atmosferze. I chociaz malo ambitna to dobrze platna I na razie mi to odpowiada....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nazewnictwo jest pewnie zależne od miejsca. u mnie jest to quality specjalist. tzn jeszcze jest:)

      Usuń
  3. Gratuluję podjęcia tak ważnej dla Ciebie decyzji, mam nadzieję, że będziesz z niej zadowolony. Wygląda na to, że chyba już jesteś ;)

    My (mąż i ja) mamy nienormowany czas pracy. Niektórzy znajomi zastanawiają się, jak można tak funkcjonować. Nie zamienilibyśmy jednak naszej pracy na żadną inną, między innymi właśnie z tego względu, że spędzamy rodzinnie naprawdę dużo czasu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o to zazdroszczę;) fajnie, że jest praca, która sprawia przyjemność.;)

      Usuń
  4. Hmm... Ja po długich rozmyślaniach zmieniłam lepiej płatną pracę na taką w której zarabiam znacznie mniej. Jednak w tym momencie idę do pracy na jasno określoną ilość godzin, wychodzę z niej lub mam dzień wolny i nikt nie wydzwania do mnie, nie oczekuje tego że będę zawsze na każde wezwanie itd itd, także Twój post jest mi bliski ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fajnie, że są osoby, które były w podobnej sytuacji;)

      Usuń
  5. Pierwszy raz widzę ten blog i miło się na Was patrzy :) Powodzenia życzę !
    Obserwuję

    OdpowiedzUsuń
  6. niestety wiem co to znaczy być pod tel 24 godzin na dobę... w marcu musiałam zrezygnować przez to z urlopu w sumie dzień przed no nagle na konferencję trzeba było jechac...

    OdpowiedzUsuń
  7. To dobrze, że, możesz powiedzieć NIE wyjazdom. My nie mieliśmy tyle szczęścia bo rozkaz to rozkaz....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak. służby mundurowe lekko też nie mają. sam w liceum myślałem o pójściu do wojska..

      Usuń
  8. A ja jestem właśnie w trakcie szukania pracy ;) Oczywiście nie ma zbyt dobrze, bo mam wykształcenie artystyczne i często wymagają X lat doświadczenia albo jak już znajdę coś ciekawego to jest zero odzewu ;) Jednak jeśli już się coś znajdzie chciałam bym chodzić do tej pracy z przyjemnością, znaleźć też czas dla najbliższych i swoich pasji ;) Ale wiadomo, różnie to bywa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najtrudniej właśnie znaleźć tą pierwszą pracę. później już jakoś idzie:) powodzenia!

      Usuń
  9. To ze mnie nie ma już żadnego pożytku, bo 12 rok jestem w tym samym miejscu. I muszę przyznać, że rok macierzyńskiego dobrze mi zrobił. Dostałam wiatru w skrzydła. Lubię swoją pracę. Z atmosferą bywa różnie, jak to w małym zespole - szefowa + mąż :) Ale coraz częściej przyłapuję się na tym, że potrzebuję zmiany. Może jeszcze nie teraz, ale za jakiś czas, bo póki co zatrzymałam się i nie widzę siebie w tym samym miejscu za lat 5 czy 10.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja coraz częściej myślę o czymś swoim.. ale mieszkam w małej mieścinie i ciężko trochę z tym.. Tylko dziecko małe i hipoteka na głowie i nie mogę sobie pozwolić na niepotrzebne ryzyko.

      Usuń
  10. Ja przed macierzyńskim miałam pracę, która wymagała ode mnie gotowości 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu, łącznie (a właściwie przede wszystkim) ze świętami - pracowałam w hotelu. Gdy po 2 latach przebywania na urlopie macierzyńskim i wychowawczym usłyszałam gdzieś przypadkowo dźwięk telefonu z takim samym sygnałem jaki miałam w telefonie służbowym to serce mi normalnie stanęło. Nawet po tylu latach stres nie minął. Dlatego właśnie będę ciągnęła urlop wychowawczy jak najdłużej się będzie dało.

    OdpowiedzUsuń
  11. Trafiłeś z tym postem i niestety takie czasy nastały, ze żyjemy w ciągłym stresie i pracoholizm jest na pierwszym miejscu. Mało kto podejmuje decyzję, żeby jednak więcej czasu spędzać z rodziną bo ważniejszy hajs.A najgorsze w tym wszystkim jest to jak trafisz na toksycznych ludzi z którymi ciężko się porozumieć i nie masz ekipy z która z przyjemnością jesz śniadanie w pracy ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetnie podchodzisz do tematu delegacji! Masz rację, co z tego, że kasy więcej jak wciąż nie ma cię w domu,a córka widzi cię głównie na fotkach? Do dupy z takim tatą-sorry :)
    Fakt, co z tego że pensja wyższa jak na dojazdy traci się zarówno cenny czas jak nerwy, bo korki, no i paliwo, które sie w nich spala. Ostatecznie bilans wyjdzie prawie na zero :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Warto co jakiś czas zmieniać pracę, ale niestety najczęściej jest tak że dostaje się mniej płatną, bo często liczy się staż pracy w danej firmie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja pracowałam i przez właśnie atmosferę w pracę zwoliłam się. Szkoda, że mój mąż nie myśli tak jak to opisałeś w pierwszych punktach w poście.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja pracowałam i przez właśnie atmosferę w pracę zwoliłam się. Szkoda, że mój mąż nie myśli tak jak to opisałeś w pierwszych punktach w poście.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. ... ja się ostatnimi czasy właśnie nad tą atmosferą zastanawiam.... czy warto się stresować i iść do pracy z zaciśniętym w węzeł żołądkiem...

    OdpowiedzUsuń
  17. ja z ostatniej pracy odeszłam właśnie przez atmosferę z tego co wiem ludzie nei wytrzymują z pewną pracującą tam osobą i odchodzą..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to jest częsty przypadek. Jedna osoba zatruwa cały zespół. Pewnie jest pupilem szefa i zwolni wszystkich ale nie jego.

      Usuń
  18. Ja mam problem pogodzenia fantastycznej pracy z rodziną - obie kwestie są dla mnie ważne i nie wyobrażam sobie z nich zrezygnować, choć wiem, że dzieci potrzebują rodziców... Pytanie tylko czy praca na pełen etat jest optymalnym wyjściem z takiej sytuacji? Ach... nie ma chyba dobrych wyjść, jest tylko mniejsze zło :)

    P.S. Dziękuję za odwiedziny jak i za obserwację. Z przyjemnością obserwuję i będę zaglądać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak. Na to pytanie nie ma dobrej odpowiedzi. Zostaje tylko robić tak, jak podpowiada serce:)

      Usuń
  19. Dobrze, że ja nie pracuję ;)Póki co ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo mi się podoba w jaki sposób piszesz o swojej Żonie i Dziecku - miło coś takiego się czyta.
    Jeśli chodzi o mnie to na razie studiuję i nie pracuje. Udzielam jedynie korepetycji z matematyki. I pamiętam, że dwa lata temu wzięłam na siebie w tej kwestii za dużo. Byłam strasznie zmęczona, bo nie raz wychodziłam przed 8 na uczelnie, kończyłam zajęcia po 17, biegłam na korki i wracałam przed 22. Teraz znacznie zwolniłam tempo. Staram się znaleźć czas dla siebie, na pasje, przede wszystkim dla chłopaka. Wychodzę z założenia, że pieniądze są w życiu ważne, a raczej potrzebne do życia, a co za tym idzie ważniejsze od nich są dla mnie relacje z ludźmi. Tym będę się kierować przy wyborze pracy. Bo co mi z tego, że zarobiłabym x tysięcy skoro po kilku latach pracy byłabym wykończona zdrowotnie i zaniedbałabym przez to bliskich.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak moja żona na studiach. Była niania i korepetytorka, a jak miala godzinę przerwy to potrafila przyjechac na stancje i zrobic zakupy;) skubana;)

      Usuń
  21. Świetnie to ująłeś - zgadzam się z Tobą w 100% (y) kasa to nie wszystko, możesz zarabiać kokosy a nie widzieć swojej żony, córki - patrzeć jak dorasta, stawia pierwsze kroki, mówi po raz pierwszy tata itp. dla mnie rodzina jest najważniejsza i wiem, że czasami w życiu różnie bywa, ale za nic w świecie nie pozwoliłabym mężowi być z dala od nas - nawet dla tych kilku tysięcy :P

    OdpowiedzUsuń
  22. Uznałabym, że rozwój samego siebie i praca w ogólnym rozumieniu [nie tylko miejsca, gdzie się zarabia] są bardzo ważnymi wartościami, a przynajmniej powinny być. Cenię ludzi pracy, bardzo. I rozumiem tych, którzy pracują po 10-12 godzin dziennie. Z tym, że po prostu nie każdy jest w stanie tak funkcjonować - czy to właśnie przez wycieńczenie organizmu, brak czasu na odpoczynek, albo dla rodziny. Grunt, to znaleźć w tym wszystkim własną równowagę, która przyniesie szczęście :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Haha, ten kociak mnie rozbawił :) Ja puki co jeszcze nie pracuję, czasem się trochę pomartwię, ale jeszcze wszystko przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Zgadzam się w 100% ze wszystkim co napisałeś! U nas też rodzina jest na pierwszym miejscu. Mamy fantastyczne relacje z dziećmi i w miarę spokojne życie. Moglibyśmy mieć więcej kasy i być gośćmi we własnym domu, ale w pewnym momencie wybraliśmy inaczej i nie żałujemy:)
    Bardzo fajny blog:) Dzięki za odwiedziny. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Jestem samodzielną Mamą. pracuję zdalnie . Mam 2 synków. i ja zawszze wszystko SAMA :) o nic nikogo nie proszę, nic od nikogo nie biorę - PAństwo ma mnie w nosie, to ja je też. dajemy radę :) wiem, że idę w dobrym kierunku ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Czasem zarobki warto przeliczyć na godziny pracy. Czasem zarabia się mniej ale za to czas pracy jest o wiele mniejszy i w przeliczeniu na godzinę wychodzi nawet więcej. Mając rodzinę nie możemy przecież cały czas spędzać w pracy. Ja przed macierzyńskim prowadziłam własną działalność - praca niby w domu ale 24 godziny na dobę. Teraz odpoczywam i nie wiem czy wrócę do tego zajęcia właśnie przez czas jaki musiałam poświęcić i stres jaki towarzyszył...

    OdpowiedzUsuń
  27. Mam 21 lat, zmieniałam pracę już dwa razy. Pierwszy raz przez dojazdy (w jedną stronę zajmowało to godzinę - to aż dwie godziny wyjęte z życia - dziennie!). Drugi raz przez atmosferę i warunki. Pracowaliśmy jak woły, na trzy zmiany za marne 1370, bez dodatków za nocki, bez nczego, tylko ucinać potrafili. Teraz mam bardzo fajną pracę i w ogóle nie żałuję, że zdecydowałam się na zmiany.
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  28. Myślę sobie, że wszystko zależy od tego, na jakim etapie życia jesteśmy. Z tego wynika część druga mojej myśli- czego w danym momencie potrzebujemy. Inaczej pracuje się jako wolny ptak/bezdzietny kawaler/w niezobowiązującym związku, a inaczej kiedy jest się mężem i tatą/żoną i mamą. Z drugiej strony- są sytuacje, kiedy faktycznie mamy nóż na gardle i potrzebujemy tej kasy, więc godzimy się na więcej, niż powinniśmy się godzić.
    Co do samej pracy- płaca jest bardzo ważna- nie oszukujmy się, ale zawsze warto zwrócić też uwagę na wartości dodane, których żadną kasą nie zmierzymy- atmosfera, możliwość wyrwania się/przyjechania wcześniej bądź później w razie potrzeby...
    Trzymam kciuki za dobrą zmianę :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Ja co prawda nawet roku jeszcze nie przepracowałam w obecnej firmie, ale mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała jej zmieniać. Pieniądze nie są jakieś super, ale mam mnóstwo czasu dla siebie i spełniam się. Odpowiedzialność mam bardzo dużą, bo odpowiadam po części za życie ludzi więc i stres jest. Na szczęście umiem sobie z nim radzić i nie przenoszę go do domu. Tak naprawdę w domu pracą stresuję się tylko po długim urlopie, gdy mam do niej wrócić. Czasami zmiany są potrzebne. Życzę powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  30. A ja czytałam, że dobrą opcją są też roczne urlopy co ileś lat. Jestem za! Nie znosiłam swojej pracy, a teraz po dłuższej przerwie od niej nawet za nią tęsknię ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. hmm. wiem, że taki urlop przysługuje nauczycielom. dwa razy podczas kariery, ale wśród innych zawodów to nie wiem. chyba, że bezpłatny?

    OdpowiedzUsuń
  32. O rany. Temat poruszyłeś aktualny u mnie, odkąd pracuję zawodowo, więc będzie to już -eścia lat:-)I tak kręcę się w tym kole i nijak wyrwać się nie mogę. Generalnie moje zdanie jest takie - praca człowiekowi w życiu przeszkadza. Zmiana jest jak najbardziej wskazana i od czasu do czasu warto zrobić taki bilans jak Ty napisałeś. Sama jestem już bliska rzucenia w diabły dobrze opłacanego etatu, bo co mi po pieniądzach, skoro psychicznie jestem wypompowana po 8 godzinach i nie chce mi się nic. Niech mi ktoś powie, że mam rację.

    OdpowiedzUsuń
  33. Zdecydowanie masz rację;)

    OdpowiedzUsuń
  34. To, o czym wspominasz mocno wpisuje się w praktykowanie work life balance, a to z kolei wiąże się z określeniem swoich priorytetów. Czasem warto zejść z pewnego pułapu finansowego dla tzw świętego spokoju :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Moja aktualna praca pod względem atmosfery, podejścia do pracownika i niezależności jest fantastyczna. Natomiast minusem są zarobki nieadekwatne do odpowiedzialności...;/

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.